piątek, 29 marca, 2024
Jaka jest Twoja prawda?

Robię to, co do mnie należy! Kontroluję władzę! Adam Socha

Adam Socha – dziennikarz portalu debata.olsztyn.pl – jest usatysfakcjonowany wyrokiem i uzasadnieniem usłyszanym wczoraj, w sprawie o ochronę dóbr osobistych Iwony Arent, posła na Sejm RP.

Adamie, jaka jest Twoja prawda?

– skrót wypowiedzi, całość do obejrzenia:

Moja prawda jest taka, że jako dziennikarz robię to, co do mnie należy. Kontroluję władzę.

Poprzednio u władzy była Platforma i PSL, więc moja działalność dziennikarska skupiała się na monitorowaniu działalności funkcjonariuszy tamtych partii.

W tej chwili u władzy jest Prawo i Sprawiedliwość i moje zaniepokojenie wzbudziło to, co się dzieje wokół sprawy Helpera

Prokuratura prowadzi postępowanie sprawdzające w sprawie tego stowarzyszenia. Uznałem, że jest to temat dla dziennikarza.

Prezes tego stowarzyszenia twierdziła na łamach tygodnika NIE Urbana, iż miała zostać wiceministrem resortu pracy.

Przyjaciółką prezes Helpera jest poseł rządzącej partii, pani Iwona Arent, więc tym bardziej uważam za swój obowiązek, aby poinformować opinię publiczną o tej sprawie.

Nie ma sporu co do tego, że te dane osobowe w skanie pozwu to była ewidentna pomyłka. Przeoczenie nasze, i gdy tylko zorientowaliśmy się, że taka pomyłka została popełniona, to te dane zostały zakryte.

Niestety sąd nie badał tej sprawy, tylko przyjął jako prawdziwe stwierdzenie pełnomocnik pani powód. Stwierdzenie kłamliwe.

Policjant zadzwonił do wydawcy, pana Bogdana Bachmury, z informacją, że wpłynęło zawiadomienie od poseł Iwony Arent, że zamieściliśmy jej dane osobowe w skanie pozwu.

Wydawca natychmiast spowodował, powtarzam, natychmiast spowodował, żeby te dane zakryć.

Zmanipulowała pełnomocnik twierdząc przed sądem, że nie zareagował wydawca.

My nie będziemy tutaj się w tej sprawie w ogóle handryczyć. Błąd był nasz, i trzeba przeprosić. 

Jestem usatysfakcjonowany, jeżeli chodzi o sprawę zasadniczą, tutaj wniesioną.

Sąd musiał rozpoznać, czy dziennikarz ma prawo dokonywać oceny, do wyrażenia swojej opinii na temat publicznej działalności funkcjonariusza publicznego jakim jest poseł.

Stwierdził rzecz oczywistą.

W prawnym państwie demokratycznym dziennikarz – nie tylko dziennikarz – każdy obywatel ma prawo powiedzieć na posła, że to jest głupi poseł.

Niedawno czytałem artykuł profesora Marcina Królaktóry oceniając system demokratyczny, jego skutki, stwierdził, że gros posłów to są po prostu tępaki, miernoty.

System demokratyczny oparty na partiach politycznych sprawia, że zasadnicza masa posłów, to są po prostu miernoty. Wybieramy miernoty.

To co? Też należałoby profesora Króla wziąć pozwać do sądu? Byśmy mieli rzeczywiście Białoruś i Rosję w jednym wzięte. Ja tu szedłem z przeświadczeniem, że tu nie może być innego werdyktu.

To byłby koniec demokracji.

Koniec wolności słowa, gdyby dziennikarza ukarano za wyrażanie swojej opinii.

Pani poseł nie ograniczyła się do tego. Ona wniosła o ściganie dwóch prokuratorów.

Ja muszę o tym informować, że tu się coś niedobrego dzieje. Pani poseł pisze do swojego kolegi partyjnego, ministra sprawiedliwości w sprawie swojej przyjaciółki.

No jak to ja mam odbierać, jak nie próbę działania w interesie swojej przyjaciółki, a nie w interesie publicznym? Takiego wyroku oczekiwałem, i to jest oczywiste. 

Ze zdumieniem przeczytałem na stronie internetowej pani poseł Iwony Arent, że była wiceprzewodniczącą parlamentarnego zespołu do spraw wolności słowa!

Jestem zdumiony, jak taki polityk może wnosić w sądzie, żeby sąd zakazał pisania na jej temat? Żeby zamknął mi gębę. To wyraźnie zostało wyartykułowane.

Podejrzewam, że pani polityk nie rozumie w ogóle, w jakim systemie żyjemy i co oznacza wolność słowa.

Pozdrawiam czytelników blogu Ku Prawdzie. Apelacji nie będzie.

Robię to, co do mnie należy!

Czy to możliwe, by obie strony procesu były równie usatysfakcjonowane wyrokiem?

Nie!

Adam Socha – tak jak i Iwona Arent – jest usatysfakcjonowany wyrokiem, ale w przeciwieństwie do pani poseł, nie będzie składać apelacji.

Stąd mój wniosek, że satysfakcja dziennikarza jest większa, ponieważ został zobowiązany do przeproszenia za de facto, pomyłkę wydawcy, ale uzyskał sądowe potwierdzenie, że to, co pisze w swoich artykułach, nie narusza prawa!

I tak trzymać Adamie! Na pohybel Paździochom.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *