piątek, 19 kwietnia, 2024
KsiążkaTeleturnieje i kwizyŻycie Olsztyna

Moja pierwsza przygoda z prawdą, z Katyniem i Winnetou w tle

Gdy zanurzyłem się w otchłań pamięci, to wbrew temu czego się mogłem spodziewać, bardzo szybko odnalazłem moją pierwszą poważną przygodę na drodze ku prawdzie.

Moja pierwsza przygoda z prawdą, wydarzyła się w czasach szkoły podstawowej i to bliżej jej początku, niż zakończenia.

Namiętnie czytałem wszystko, co się znalazło w zasięgu ręki. Były to książki, które wypożyczałem ze szkolnej biblioteki i gazety, prenumerowane przez tatę.

Ponieważ tata był sołtysem i lubił być na czasie, to zazwyczaj prenumerował co najmniej 2 gazety.

Była to Gazeta Białostocka i bodajże Zielony Sztandar, który wychodził 2 razy w tygodniu, i był uważany za gazetę… mniej reżimową.

Pewnego razu, trafiła w moje ręce Mała encyklopedia.

Był to prezent od cioci z Warszawy. U nas na wsi, niemożliwością było kupić encyklopedię, lub jakiś dobry słownik.

Wiele lat później – nadal w PRL-u – funkcjonowały zapisy na encyklopedię, czy leksykony.

Młodzież tego nie pojmuje, bo teraz klikasz i całą wiedzę masz na ekranie. Wtedy wertowałem encyklopedię, jak tylko miałem czas.

To była moja ówczesna Wikipedia. Szczególnie interesowały mnie różne tabelki i zestawienia.

Wykaz dzieł literatury polskiej i zagranicznej, stał się później moim przewodnikiem w doborze lektur.

Zdobyte w ten sposób wiadomości, wykorzystuję po dzień dzisiejszy w kwizach, teleturniejach, czy przy układaniu krzyżówek.

Któregoś dnia trafiłem na hasło Katyń.

Było lakoniczne i kończyło się stwierdzeniem, że to było miejsce, w którym hitlerowscy oprawcy zamordowali iluś tam polskich żołnierzy.

Akurat tata był pod ręką, to zapytałem się:

– Tato! Jak daleko jest do Katynia?

Nie odpowiedział, tylko ze zdziwieniem w oczach, podszedł do mnie, wziął encyklopedię w ręce i przeczytał to, co było napisane o Katyniu.

Odezwał się… mniej więcej tak:

Synku, w sumie Katyń nie jest daleko, sprawdź to na mapie. Tylko ci powiem, że musiało się w Warszawie sporo zmienić, skoro w ogóle wstawili takie hasło.

Dlaczego tato? – zapytałem zaintrygowany.

– Tak naprawdę to polskich żołnierzy nie zamordowali szwaby tylko kacapy!

Nie! To niemożliwe! – odparłem – Przecież tu jest wyraźnie napisane, że to hitlerowcy!

Nie wierz do końca w to, co napisane. Kłamią w gazetach, kłamią i w encyklopedii. To jest polityka!

Ale w książkach nie kłamią! – ripostowałem.

Książki? Książki, to jedna wielka bujda na resorach.

Dla mnie dyskusja się skończyła. Wtedy przeżyłem swoją pierwszą noc burzy i naporu.

Płakałem. Nie przespałem nocy przewracając się z boku na bok, pod naporem myśli.

Nie płakałem nad losem polskich żołnierzy!

Wtedy obojętne mi to było, kto ich zamordował. Płakałem, bo tata mówiąc prawdę, zamordował mój naiwny dziecięcy świat!

Już wtedy wiedziałem, że fantazja to baśnie, bajki, klechdy, mity i legendy.

Ale byłem przekonany, że Tomek Wilmowski naprawdę wędrował po tropach Yeti, że Winnetou naprawdę spotykał się z Old Shatterhandem, że Staś Tarkowski naprawdę strzelał do lwa w obronie Nell!

Po tej nocy, słowo pisane, już nie było dla mnie świętością. Dalej czytałem i to jeszcze więcej, ale wątpliwości zostały zasiane.

Tak mi pozostało do dzisiaj!

Moja pierwsza przygoda z prawdą, była nauczką na całe życie. Odtąd hołduję zasadzie:

Czytaj, oglądaj jak najwięcej, ale zastanawiaj się, czy to, co do Ciebie dociera, jest PRAWDĄ?!

 

 

 

6 komentarzy do “Moja pierwsza przygoda z prawdą, z Katyniem i Winnetou w tle

  • Jak powiedział Martin Luter King Jr.: Nasze życie zaczyna się kończyć w dniu, w którym zaczynamy przemilczać ważne tematy.

    Odpowiedz
    • Dziękuję! Nic dodać, nic ująć. Tak jak to przy złotych myślach bywa 🙂

      Odpowiedz
  • W swojej książce bodajże” Dzieje olsztyńskich ulic” pan Piechocki zastanawiał się czy prawdą jest, że Hitler był w Olsztynie bo dokopał się informacji o próbie zamachu na niego przy obecnym hotelu nad Łyną. Zamachowcem miał być robotnik mieszkający w osiedlu robotniczym za tym hotelem.Widziałem film, na którym przemawia przy pomniku zwycięstwa plebiscytu. Zadzwoniłem do niego by go o tym poinformować. Nikt nie odebrał. Potem dowiedziałem się, że już nie żyje. Ostatnio znalazłem w internecie zdjęcia z pobytu Hitlera na Stadionie Leśnym. Ktoś inny musi dopisać resztę historii.

    Odpowiedz
    • Dziękuję! To naprawdę interesujące. Jak masz czas to może zajmij się tym osobiście. Pogrzeb w archiwaliach i bibliotece, porozmawiaj z ludźmi… i coś spłodzisz w tym temacie 🙂

      Odpowiedz
  • Do dzisiaj wierzę, że tą szlachetną stroną z tych walczących byli Indianie. Może bardziej w oparciu o trochę poważniejsze książki. Pamiętam jak nocami pod kołdrą przy latarce czytałem tomy pięcioksiągu przygód Sokolego Oka autorstwa Jamesa Fenimore Coopera. Rodzice nie pozwalali mi czytać do późna w nocy stąd takie pomysły. Co do Katynia to mój tako miał garaż na ulicy Mariańskiej i na ścianie ktoś napisał “Katyń pamiętamy” . Bardzo szybko ten napis zamalowali a potem pomalowali całą ścianę. Garaże te podobnie jak garaże przy KWP stały na dawnym cmentarzu. Kiedyś nawet pan Piechocki opisał w swojej książce jak to pracownik KWP odkopał grób nadburmistrza Oscara Beliana kopiąc kanał w garażu. Jak dokopał się do trumny to zasypał i kanału nie ma tam do dzisiaj. Znam tego pracownika ( już jest na emeryturze) ale skąd o tym wiedział pan Piechocki?

    Odpowiedz
    • Dziękuję! Co do czytania pod kołdrą… to ja dlatego popsułem sobie wzrok! Tylko ja czytałem pod… pierzyną bo wtedy kołdra puchowa była “luksusem” i mieliśmy ją tylko w pokoju gościnnym 🙂 To tak jak z telewizorami… pospólstwo ma zwykłe a “kierownictwo służbowe wyższego stopnia” funduje sobie telewizory z 3D 🙂 Dziękuję Ci za przypomnienie mi postaci Stanisława Piechockiego. Muszę sięgnąć do jego twórczości by poznać bliżej wspomnianą przez Ciebie historię.

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *