Nie dajcie się zastraszyć! Roman Dawidof
Witam. Jestem policjantem z Białegostoku, referentem ze stopniem sierż. sztab., w służbie ponad 10 lat. Przedstawię krótkie streszczenie tego co mi się przytrafiło.
Od początku służby staram się walczyć z “betonem” w naszej instytucji, aby Policja była tym do czego została stworzona, służyła obywatelom a nie przepisom.
Obecnie to przepis jest najważniejszy, cała służba jest mu podporządkowana. Ponadto liczą się statystyki a nie ludzie i ich ciężka praca, nie liczy się też poprawa bezpieczeństwa obywateli.
Będąc w służbie kandydackiej starzy policjanci powtarzali, aby nie bać się wyrażać własnego zdania, starać się zmieniać Policję na lepsze, nie ulegać bezkrytycznie przełożonym.
Mówili tak dlatego, że w przeszłości popełnili ten błąd, dla świętego spokoju siedzieli cicho godząc się z niesprawiedliwością.
Po służbie kandydackiej naczelnik pewnego wydziału z Komendy Wojewódzkiej zaproponował mi pracę. Zapytałem dlaczego ja, odpowiedział, że:
Nikogo nie znam, nie mam żadnych znajomości. Takich ludzi potrzebuje.
Zgodziłem się. Przez 6 lat pełniłem tam służbę, nie było żadnych zastrzeżeń co do mojej osoby. Kilkukrotnie otrzymywałem nawet nagrody pieniężne.
Następnie nastał nowy naczelnik który od samego początku mnie poniżał, ośmieszał przy innych, zwracał się do mnie z pogardą. Nie wiedziałem o co mu chodzi.
Atmosfera w końcu stała się nie do wytrzymania, zdesperowany podpisałem wniosek personalny o przeniesienie mnie do Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku, na jeden z komisariatów.
Byłem wtedy młody, zastraszony, głupi i nie dysponowałem obecną wiedzą. Później dowiedziałem się, że ww. naczelnik wykorzystał w tym celu swoje znajomości w KMP i w komisariacie, ponadto na moje miejsce przyjął nowego policjanta, syna innego swojego znajomego.
Zrozumiałem wtedy, o co w tym wszystkim chodzi. Koledzy z wydziału nagle przestali ze mną rozmawiać, stałem się dla nich trędowaty. Ciepła posadka zawsze wygra w tej firmie z wszelkimi przyjaźniami, znajomościami.
Myślałem aby zwrócić się do związków zawodowych, jednak okazało się, że w Białymstoku są one fikcją. Jednym z przewodniczących jest ów naczelnik.
Następnie prawie cztery lata spędziłem w dochodzeniówce w komisariacie. Od samego początku czułem, że mnie tam nie chcą.
Zawsze dostawałem do prowadzenia najwięcej spraw w całym komisariacie (i to nie rejestrówek), podrzucano mi przeterminowane dochodzenia z mnóstwem niewykonanych czynności.
Następnie zmuszano abym pisał notatki służbowe w których przyznawałbym się do błędów których nie popełniłem. Ja pisałem prawdę.
Notatki lądowały w koszu, kazali mi je poprawiać według ich dyktanda. Zachowałem sobie kopie tych notatek, na wszelki wypadek.
Udało mi się w ten sposób przetrwać kilka lat, żyjąc w ciągłym stresie, niepewności. Praca zaczęła mnie przerażać, przerażał mnie kontakt z przełożonymi, każdy bowiem wiązał się z jakąś “zjebką” i groźbami postępowania dyscyplinarnego.
Przytakiwałem licząc, że w końcu dadzą mi spokój. Nie dali. Pewnego dnia, jak przebywałem na zwolnieniu z chorym na zapalenie ucha 1,5 rocznym synem, przyjechali do mnie kierownik z naczelnikiem.
Wpuściłem ich do mieszkania, powiedzieli, że mają dla mnie jakiś dokument do podpisania. Następnie wyjęli wniosek personalny p.o. naczelnika Wydziału Patrolowo-Interwencyjnego KMP w Białymstoku o przeniesienie mnie do ww. wydziału. Kazali mi go podpisać.
Bogaty o wcześniejsze doświadczenia, odmówiłem im. Zaczęli mi grozić, że to polecenie komendanta, że będę miał jakieś postępowania i napiszą na mnie jakiś papier.
Powiedziałem żeby pisali, nic nie podpiszę i nie jestem zainteresowany przeniesieniem. Kazałem im wyjść z mieszkania. Przez kilka tygodni nękali mnie telefonicznie i osobiście w pracy, żebym podpisał ten wniosek.
Wydzwaniali także w czasie wolnym od służby i w godzinach późnowieczornych. Odmawiałem. W końcu dali mi spokój, sprawa przycichła na następne kilka tygodni.
Po powrocie z urlopu, bez żadnego ostrzeżenia, dali mi rozkaz z rygorem natychmiastowej wykonalności przenoszący mnie do WPI.
Odwołałem się, jednak rygor zobowiązywał do przeniesienia pomimo odwołania. Pełniłem służbę w patrolu. Po miesiącu Komendant Wojewódzki uchylił rozkaz Komendanta Miejskiego w całości.
Teoretycznie wróciłem na komisariat. Od razu wysłano mnie na zaległy urlop (12 dni) oraz kazano wykorzystać zaległe nadgodziny (139), czego uporczywie odmawiano mi odkąd trafiłem na komisariat.
Po wolnym wróciłem do pracy. zawołał mnie do siebie komendant i przekazał rozkaz komendanta miejskiego powierzający mi pełnienie obowiązków w WPI.
Powierzenie to następowało z dniem mojego powrotu do pracy, nie uprzedzono mnie o tym, wcześniej zdążyłem już zabrać swoje rzeczy z WPI.
Mało tego! Figurowałem na dwóch grafikach, tym z WPI i tym z komisariatu, uniemożliwiono mi tym samym stawienie się do służby o czasie.
Obecnie dowiedziałem się, że komendant miejski wydał kolejny rozkaz dla mnie, jestem jednak na wolnym, odbiorę go po powrocie do pracy.
W ten oto sposób, kierując się osobistymi motywami, wykorzystując znajomości, bez żadnego uzasadnienia i interesu społecznego, komendant miejski i jego podwładni usuwają każdego kto ośmieli się wyrażać swoje poglądy, zwrócić im uwagę na nieprawidłowości.
Toczy się też przeciwko mnie postępowanie dyscyplinarne, ponieważ pomogłem komuś będąc na wolnym, wylegitymowałem się przy tym. Dopatrzyli się w tym naruszenia etyki zawodowej policjanta.
Postępowanie wszczęto z polecenia komendanta miejskiego pomimo braku znamion jakiegokolwiek naruszenia etyki, czy też dyscypliny.
Dodam, iż zdarzyło mi się wygrać w sądzie jedną sprawę przeciwko Komendzie. Policjanci wiedzą co się dzieje w naszej komendzie jednak brak jest zgrania. Cały czas walczę samotnie. Jak powiedział Edmund Burke „dla triumfu zła potrzeba tylko, żeby dobrzy ludzie nic nie robili”. Niestety to właśnie się dzieje.
Ubolewam nad tym, że nie pomagamy ludziom tak jak powinniśmy. Często jest mi wstyd za kolegów, którzy bezkrytycznie słuchają poleceń przełożonych, nawet tych nieracjonalnych.
Dla statystyk, a co za tym idzie wysokości premii przełożonego (a ochłapów dla policjanta), produkują “wyniki” nie mające często nic wspólnego z realnymi zagrożeniami. Nie wpływają w najmniejszym stopniu na poziom bezpieczeństwa obywateli.
Jednak aby coś zmienić w Policji potrzeba starań nie tylko policjantów, obywatele również muszą reagować, interweniować.
Wieszanie psów na policjantach z najniższego szczebla, tych co chodzą na ulicy, skargi na nich, wyładowywanie złości nic nie zmieni ponieważ w tym organizmie od bardzo dawna to głowa jest zepsuta.
Nie dajcie się zastraszyć, korzystajcie ze swoich uprawnień, miejcie swoje zdanie i brońcie go!
Wytrwam, skorzystam z wszystkich możliwości prawnie dopuszczalnych, nie złamią mnie.
Powyższy komentarz otrzymałem na stronie Kim jestem. Publikuję go jako wpis, mając pewność, że intencją autora komentarza, było dotarcie do jak największej ilości czytelników. Mam także nadzieję, że autor komentarza ujawni swoje imię i nazwisko, ponieważ uważam, że z patologią – nie tylko w Policji – skutecznie można walczyć tylko z otwartą przyłbicą. CDN.
PS. Dla “leniwców” cytuję także swoją odpowiedź dla “romandawidof”
Dziękuję!
Na taki komentarz czekałem od momentu założenia blogu! Niestety, to co opisujesz jest “normalną” praktyką w dzisiejszej Policji.
Republika kolesiów stoi ponad prawem, a to co zwierzchnicy mówią oficjalnie, ma się nijak do… praktyki!
Związki Zawodowe w Policji to fikcja, tak jak i BSW. Czekałem na zmiany w Policji po dojściu do władzy PiS.
Okazało się, że Jarosław Zieliński nie ma bladego pojęcia o rzeczywistych problemach formacji, którą nadzoruje.
Twój komentarz zamieszczę jako wpis na blogu. Wątpię, żebyś uzyskał jakąkolwiek pomoc od… kolegów czy zwierzchników.
Twoja diagnoza sytuacji w środowisku jest trafna w 100%. Postępują z nami tak samo. Ja też walczę samotnie, od chwili gdy Związki Zawodowe oficjalnie odcięły się od “wichrzyciela”.
W komentarzu podałeś tyle danych, że ustalenie Twojego imienia i nazwiska nie nastręcza, żadnych kłopotów… każdemu, nie tylko służbom specjalnym, dlatego proszę abyś… oficjalnie ujawnił się.
Walcz z otwartą przyłbicą… oni tego boją się najbardziej, bo sami ryją pod nami jak ślepe krety. Odezwij się do mnie na facebooku a będę Twoją historię pilotował.
Mój blog cały czas zyskuje na poczytności, to może za Twoim przykładem pójdą inni i stworzymy… prawdziwy Związek Zawodowy — ruch krzywdzonych przez stróżów prawa?
Pisząc szczerze, nie jesteś pierwszym, który do mnie napisał o swoim losie, ale w Twojej postawie widzę… niezłomność, taką którą i ja posiadam ?
Na pohybel Paździochom! Pozdrawiam i zapewniam, że masz we mnie… współtowarzysza walki!
Naiwnych nie sieją popracuj pałą to się dowiesz co to tak naprawdę policja Ślizgać się w biurze może każdy aby był czyimś przydupasem Sam to przeżyłeś. Powodzenia w kicaniu. Może Ciebie nie ustrzelą!
Dziękuję! Zając na polowaniu? Chłopak walczy o godne życie, a to nie zabawa ;( Nie wganiajcie Go prosto pod lufy… a pomóżcie mu przechytrzyć… nagonkę!
Skoro jeszcze w służbie, to znaczy, że jeszcze ciebie olewają. Nie zalazłeś komuś bardzo za skórę. Będąc skoczkiem dokicasz do emerytury Powodzenia
Dziękuję! Grunt to wsparcie… kolegów ze służby 😉 Choć pewności nie mam 😉 Ja również życzę… skutecznego kicania 😉
Kolego, a po policjantach wyszkolonych przez milicjantów, z dziada pradziada, można się spodziewać czegoś dobrego? Ciesz się, że ci czegoś nie odstrzelili! Mam nadzieję, że dociągniesz do emerytury
Dziękuję! Czytam, że wreszcie jest jakaś dyskusja… między Wami policjantami 😉 Może się rozwinie?