sobota, 20 kwietnia, 2024
Jaka jest Twoja prawda?PolitykaRozmowy o OjczyźnieTop artykułów

Oto jedyna przyczyna katastrofy smoleńskiej! Prawda pilota Marka Lenarda

Przeczytałem dokładnie cały raport komisji, która wybieliła pilotów. Przeczytałem również nowe nagrania korespondencji radiowej pomiędzy pilotami i wieżą. Piszę to jako osoba z dużym doświadczeniem (25 lat za sterami różnych samolotów i z nalotem około 3.800 godzin)

Oto jedyna przyczyna katastrofy smoleńskiej.

Cała reszta jest tylko otoczką, która nie ma najmniejszego znaczenia. Tym bardziej wrak samolotu, który można jedynie sprzedać na złom. Mam cichą nadzieję, że co poniektórym rozjaśni umysł.

Absolutną zasadą w tego typu lotach jest to, że w przypadkach newralgicznych, sytuacjach ekstremalnych jak ta w Smoleńsku, kiedy warunki lądowania są minimalne, lub jest ich całkowity brak, dowódca załogi melduje o tym fakcie dysponentowi samolotu (w tym przypadku Prezydentowi RP), sugerując jednocześnie gdzie można bezpiecznie wylądować.

Biorąc jednak pod uwagę fakt, że na pokładzie samolotu znajduje się przełożony pilotów (w tym przypadku gen. Błasik, który zameldował Prezydentowi jego gotowość i załogi), to nie wykluczam, że właśnie jemu przekazano informacje o warunkach jakie panowały na lotnisku.

Ktoś z tej dwójki podjął decyzje o wykonaniu lądowania.

Załoga (młodzi i mało doświadczeni piloci) pod wpływem sugestii wykonali to, co wykonali. Szukając ziemi olali przyrządy.

Nie przestrzegając procedur jakie ich obowiązywały, zniżyli się do wysokości na jakiej znaleźć się nigdy nie powinni.

To, czy gen. Błasik był w kabinie czy też nie, (korespondencja radiowa wewnętrzna potwierdza, że był do samego końca), czy był pod wpływem czy nie, czy podpowiadał czy nie, nie ma tu żadnego znaczenia!

Aczkolwiek fakt przebywania w kabinie przełożonego, zawsze stwarza presję na załodze.

Faktem natomiast jest to, że gdyby za sterami siedzieli doświadczeni piloci (a takowych w spec pułku nie było) w wieku 50 paru lat i z 20 – 30 letnim doświadczeniem za sterami, olali by wszystkie sugestie, podpowiadaczy wysłali na drzewo, wylądowali na zapasowym, i sprawy by nie było.

Jedynie odeszli by w chwale do rezerwy.

Co do samego manewru też można mieć wiele zastrzeżeń. Według mnie, było to lądowanie z kręgu (dwa zakręty o 180) i w dodatku z prawym zakrętem.

Wiedząc, że na lotnisku funkcjonuje USL/RSL to należało wykonać na 3000 m lot na DRL, stanąć na odchylony, i na 20, 23 km ustabilizować lot. Czasu na ustawienie wysokościomierzy było by od groma.

Nad BRL, gdzie wysokość powinna wynosić 80-120 przy niewidocznym pasie, należało odejść na drugie zajście lub na zapasowe.

Biorąc jednak pod uwagę wiedzę lotniczą tych, którzy mają takie same zdanie jak fachowcy pokroju Antoniego M., czy też speca od fluorescencji, niejakiego Nowaczyka, oraz innych uczonych ze wszystkich kontynentów świata, jakakolwiek dyskusja z tego typu osobnikami jest tylko uwłaczaniem własnej inteligencji.

Co do Błasika.

Gdyby ten z bożej łaski pilot, fałszujący swój nalot, znał zasadę starą jak świat, że błędy popełniane na małej wysokości są z zasady karane śmiercią, i to bez prawa apelacji, to widząc jaka jest sytuacja, pierwsze co powinien zrobić to opier… pilotów, że próbują lądować.

Powinien zabronić manewru i wręcz nakazać odlot na zapasowe. Niestety, temu facetowi gruczoł wazelinowy wydzielał się od momentu pobudki, do chwili położenia się do łóżeczka.

Inną rzeczą jest to, że Błasik okłamał Prezydenta Kaczyńskiego meldując samolot i załogę gotową do lotu, degradując tym samym kapitana Protasiuka do zera.

Załoga w tym składzie nigdy nie powinna zbliżyć się do sprzętu, mając takie warunki do lądowania (sfałszowane wpisy odnośnie MWA u dowódcy załogi po lądowaniu w Brukseli) i brak uprawnień pozostałych członków pomijając mechanika.

Brednie tych cymbałów zaczynają być niebezpieczne.

I jeszcze jedno spostrzeżenie.

W momencie kiedy zostały wypowiedziane znamienne słowa w kabinie “Kur*a”, kiedy część lewego skrzydła odmaszerowała, ręce pilotów były wyprostowane na manetkach. Silnik osiągnął lub zaczął wchodzić na maksymalne obroty.

Dalej Ci, którzy mieli coś z lotnictwem do czynienia wiedzą, co się dzieje. Tłumaczyć dalszych zjawisk reszcie, a szczególnie zwolennikom teorii spiskowych, jest po prostu stratą czasu.

PiS-owcy powinni udać się do lekarza z prośbą, o rozpoczęcie intensywnego leczenia choroby zwaną zidioceniem.

Jestem dziwnie spokojny, że szybciej psa nauczę mówić, niż tych idiotów myśleć.

Autor tekstu:

Marek Lenard – pilot instruktor I klasy w lotnictwie cywilnym, pilot instruktor klasy mistrzowskiej w Lotnictwie Wojskowym, nalot 3.800 godzin, aktualnie na emeryturze.

Ku Prawdzie:

Prawda o tragedii smoleńskiej pilota Marka Lenarda to doświadczenie i… logika w rozumowaniu.

Pilot podaje jedyną przyczynę katastrofy! Głupota, buta i wazeliniarstwo dowództwa MON, takie samo jak w Policji.

Z tym zgadzam się w 100%. O politykach nie wspomnę. Wszyscy wiemy jaki poziom etyczny reprezentują ojcowie chrzestni swoich republik 😉

Do tych zidiociałych apeluję!

Nie oceniajcie tekstu pilota Marka Lenarda po zdjęciu, które ilustruje tekst!

Zdjęcie dołączyłem ja i ono nie jest zobrazowaniem jedynej przyczyny katastrofy podanej przez pana Marka, ani ilustracją moich poglądów.

Ale jako ilustracja wpisu i miernik inteligencji czytających, sprawdza się znakomicie!

Już jestem wyzywany na Facebooku od idiotów, trolli i innych kreatur.

Nie dyskutuję, w myśl zasady, że podejmując dyskusję z głupcem, nawet nie zauważysz, kiedy cię sprowadzi do swojego poziomu.

Przykre, że nawet ludzie, którzy mnie znają, już wydają ostateczne sądy. Stanisław Olsztyn postradał zmysły! Podziwiam Wasz tok rozumowania.

Takie to polskie i ludzkie!? 😉

Najbardziej, najzacieklej atakują mnie ci, co mienią się katolikami. Krzyczą: apage, Satanas!

Pozdrawiam… ich też 😉

I przypominam casus Jerzego Szmita.

 

W ankiecie, którą opublikowałem w 2016 roku, Czytelnicy orzekli – ponad 72% głosów – że TU-154 rozbił się wskutek:

Presji na pilota i decyzji pilota

Dziękuję Wam za aktywność (7.572 głosów!)

ANKIETA WZNOWIONA 10.04.2021 r.

Przyczyna katastrofy Tu-154 w Smoleńsku to:
217 votes · 217 answers

 

288 komentarzy do “Oto jedyna przyczyna katastrofy smoleńskiej! Prawda pilota Marka Lenarda

  • Skoro chcą ekshumować szczątki ofiar to dlaczego wcześniej nie ujawnią rozmowy braci Kaczyńskich, którą odbyli tuż przed katastrofą?

    Odpowiedz
  • Skoro jest wszystko jasne,to czemu sowieci nie chca oddac szczatkow samolotu? To zastanawiajace!

    Odpowiedz
    • Dziękuję! Skoro jest wszystko jasne… to po co nam szczątki samolotu? 😉

      Odpowiedz
      • Dobrze że nie oddają bo byśmy zrobili z tego dopiero cyrk jeszcze większy niż jest teraz Jeśli ktoś by mnie miał za wroga też bym mu nie oddała.Wroga należy szanować choć się z nim nie zgadzamy.

        Odpowiedz
        • Dziękuję! Najlepszy wróg, to wróg… na własnej krwi wyhodowany, jak mawiał Pawlak 😉

          Odpowiedz
    • ano dlatego niechca oddac wraku bo juz zostalo go 10% a wiekszosc zostala wyniesiona i sprzedana na okoliczne zlomy…

      Odpowiedz
        • Dziękuję! A skąd Pana “jedyny słuszny raport” skoro komisje wypadków lotniczych badają szczątki samolotu i jeżeli jest to możliwe, składają na szkielecie do kupy, to co zostało. A zostało dużo. Jest Pan ignorantem i manipulatorem. To jest prawda. Nitk przy zdrowych zmysłach nie zamyka takiego tematu jak Pan, posiadając tak mało wiedzy. Och przepraszam, jest Pan na pewno nieomylny, bo taakie doświadczenie. Każdy może się pomylić, a w Panu mało pokory.

          Odpowiedz
          • Dziękuję! ??? “Jedyny słuszny raport” a gdzie go Jacku przeczytałeś… bo ja – jak na razie – żadnego raportu w życiu nie napisałem 😉 Ale miło mi, że znów mogę sobie dopisać do CV: ignorant, manipulator i… nieomylny? Co do tego ostatniego, to zapraszam do lektury strony “Kim jestem” i będzie wszystko jasne… mam nadzieję, o ile Ci stanie… doświadczenia, wiedzy i inteligencji 😉 Pozdrawiam… a jeżeli Twój komentarz dotyczy tekstu pilota ML, to ja swojego komentarza i tak nie zmieniłbym 😉

            Odpowiedz
    • Remont “101” wykonany przez „Aviakor” w Samarze (właściciel: Oleg Władimirowicz Deripaska). Silniki naprawiane przez firmę Siergieja Czemiezowa byłego agenta KGB. Obydwaj są zażyłymi przyjaciółmi Putina.
      Po katastrofie KGB nie zdążyło pozbierać swoich “zabawek” (wiele części tupolewa zostało zabranych na pamiątkę przez tubylców. Stąd opieszałość Kremla z oddaniem wraku.

      Odpowiedz
    • Wydadzą jak Polski Rząd wyda oficjalne oświadczenie potwierdzające wyniki badań komisji MAKU, Laska i Millera.

      Odpowiedz
    • “czemu sowieci nie chca odd­ac szcza­tkow samolo­tu?” – to bardzo proste
      Interes sowietów (polityczny, gospodarczy) zyskuje na naszych polskich kłótniach, a wrak jest jedną z istotnych kości niezgody wśród nas, Polaków.

      Odpowiedz
  • Witam. Na początku zaznaczę że w sprawach lotniczych jestem kompletnym laikiem (żeby nie było wątpliwości) i trudno mi oceniać fachowe określenia użyte przez autora w tekście. (choć na marginesie z chęcią przeczytał bym choć ich skrótowe wyjaśnienie – tak bym mógł je zrozumieć.
    Nie mniej jako osoba średnio inteligentna, z mojego ogólnego rozeznania wiem że za bezpieczeństwo lotu odpowiedzialność ponosi (w razie czego proszę poprawcie mnie, bo może czegoś się nauczę): a – w przypadku lotu cywilnego – kapitan statku powietrznego (czy pierwszy pilot, fachowcem nie jestem więc nazwę mogę przekręcić ale chodzi o tego najgłówniejszego pilota). b – w przypadku lotu wojskowego – jak w każdej wojskowej hierarchii osoba najwyższa stopniem będąca na miejscu.
    Jeśli tak (a mam nadzieję że w dużym błędzie nie jestem), to: jeśli był to lot cywilny to winę za katastrofę ponosi główny pilot, jeśli zaś był to wojskowy, to z tego co mi wiadomo, glównodowodzącym śił zbrojnych RP jest prezydent, który był wtedy na pokładzie. Ponieważ obaj panowie zginęli w tej katastrofie, moim zdaniem nie ma nawet co rozstrzygać czy był to lot cywilny czy wojskowy, po prostu – winni zginęli w katastrofie, niezależnie kim byli. Wide nie ma od kogo rościć odszkodowania, ani kogo ukarać. Tym samym dla mnie, człowieka średnio inteligentnego spawa jest zamknięta.

    Odpowiedz
    • Dziękuję! Hm… jako inteligentny bloger – takie moje określenie użyte przez Wysoki Sąd – stwierdzam, że społeczeństwo już ustaliło “winnych” tragedii smoleńskiej, i to się nie zmieni przez następne 1000 lat! Ani komisja Millera, ani komisja Macierewicza nie przekona społeczeństwa do swoich opinii. Żeby być jasno zrozumianym… prawa strona społeczeństwa ma “swoich winnych” i lewa ma “swoich winnych”. Także Ci co myślą racjonalnie, mają ustalonych “swoich winnych”… i to by było na tyle… jak mawiał znany profesor mniemanologii stosowanej 😉

      Odpowiedz
    • Dziękuję! To jest dodatkowe potwierdzenie wniosków Jerzego Grzędzielskiego. Tragedia była przesądzona po zejściu poniżej 100 metrów. Brzoza czy wybuch, tak naprawdę nie miałyby znaczenia dla… uderzenia w ziemię ;(

      Odpowiedz
  • Możecie mi wierzyć lub nie, ale jak tylko radio Zet w dniu 10 kwietnia podało tą informację,a byłem wtedy w pracy w biurze firmy z dwoma innymi swoimi pracownikami od razu im powiedziałem co było przyczyną katastrofy. Powiedziałem mniej więcej tak. “Kaczor i jego świta zapewne balowali do póżna . Na lotnisko przybyli z opóżnieniem, bo po co mieli być punktualnie przecież to oni byli tam “panami”. Zapewne Błasik zapewniał Kaczora, że nie ma opcji żeby się spóżnili, on to mu gwarantuje przecież jest dowódcą pilotów. Jak już dolecieli to znowu wazeliniarz Błasik zmusił biednych pilotów do złamania procedur i nakazał im lądowanie i zapewne dodał, że nie przyjmuje żadnej innej opcji. Winny katastrofy jest Kaczor wspólnie z Błasikiem .Mogę się o to założyć z każdym o każde pieniądze. ” To są moje słowa wypowiedziane wtedy 10 kwietnia w biurze w chwilę po tym jak radio Zet podało komunikat o tej katastrofie.

    Odpowiedz
    • Dziękuję! Gratuluję Grzegorzu świetnej pamięci! Politycy i urzędnicy zazwyczaj pamiętają tylko… komu służą i kto im płaci 😉

      Odpowiedz
        • Nie prorok ani Kaszpirowski tylko czujny analityk i takich jest wielu trzeźwo myślących ludzi

          Odpowiedz
          • Dziękuję! Oby takich było jak najwięcej! A Ciebie proszę o zmianę “nicka”! “Paździoch” jest zarezerwowany na moim blogu dla Adama Kall i tak zostanie… do mojej śmierci 😉

            Odpowiedz
  • “Załoga (młodzi i mało doświad­czeni piloci)”
    …dalej nie czytam, Pan się nie ośmieszaj, przeczytaj fakty.
    35 letni (wtedy) Arkadiusz Protasiuk miał nalatane 3,5 tys. godzin z czego 2,9 tys. na TU-154.

    Odpowiedz
    • Dziękuję! Ile miał AP nalatane… w sumie mało istotne… istotne jak się zachował, czy przestrzegał procedur i standardów, czy kozak wziął górę nad pilotem? 😉

      Odpowiedz
    • Jest jeszcze drugi, swiet­nu tek­st, kpt. Grzedziel­skiego. Nieste­ty link u mnie nie dziala.
      Zalaczam kopie z innego zrod­la:

      Dla zain­tere­sowany­ch mery­to­rycznie o katas­trofie smoleńskiej:
      Minęło sześć lat od katas­tro­fy smoleńskiej, a zarazem sześć lat kłamstw i oszcz­erstw wynika­ją­cy­ch z braku wiedzy i cyniz­mu.
      Doczekałem się pięknej, wol­nej Pol­ski. Nie chcę jej stracić, o katas­trofie smoleńskiej mam pra­wo mówić. Poświę­ciłem lot­nictwu niemal 50 lat, z czego jako kap­i­tan w lini­ach lot­niczy­ch pon­ad 30. Przewiozłem bez­piecznie mil­iony pasażerów od Alaski po Aus­tral­ię, od Tokio i wyspę Guam na środ­ku Pacy­fiku po Amerykę Północ­ną i Połud­niową. W cywili­zowanym świecie do kokpitu samolo­tu wiozące­go VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kan­clerz Merkel leci­ała ze swą świtą do Indii. Samolo­tu nie wpuszc­zono w przestrzeń powi­etrzną Iranu. Kap­i­tan praw­ie dwie godziny krążył po stron­ie tureck­iej, po uzyska­niu zgody pole­ci­ał dalej. Pani kan­clerz dowiedzi­ała się o tym siedem godz­in po wylą­dowa­niu. Proszę sobie wyobraz­ić naszą poli­ty­czną gaw­iedź. Pewnie kap­i­tana wyrzu­cono by za burtę, a poli­ty­cy sami wiedzieliby najlepiej co robić.
      Od momen­tu katas­tro­fy pojaw­ia się pode­jrzenia o spisek na życie prezy­den­ta i zdradę stanu z obcym państ­wem. O bred­ni­ach głos­zony­ch na tem­at katas­tro­fy moż­na napisać książkę lub nawet kilka. Wspom­nę tylko wybrane. Pan min­is­ter Macierewicz zaraz po katas­trofie twierdz­ił, że Ros­janie na lądowanie pre­miera Tuska przy­wieźli w teczce ILS (Instru­ment Land­ing Sys­tem), a na lądowanie prezy­den­ta już nie przy­wieźli. Dalej Ros­janie nie odpędzili, pow­tarzam kuri­ozal­ne określe­nie „nie odpędzili”, nasze­go kap­i­tana i nie zamknęli lot­niska. Odpowiem panu min­istrowi: ILS waży kilka­set kilo­gramów. Na lot­nisku Okę­cie był mon­towany 4 lata. Spec­jal­nie wyposażony samolot kali­brował go, sta­bi­li­zował ścieżkę schodzenia i cen­tral­ną oś pasa. Na lot­nisku Mod­lin instalowano ILS przez 3 lata. Koszt wyniósł 62 mln zło­ty­ch. Panie Min­istrze — kap­i­tana nie odpędza się. To komary lub muchę z czoła moż­na odpędzać. Lot­niska nigdy nie zamyka się kap­i­tanom, wyjątkiem jest sytu­ac­ja jeśli na pasie stoi inny, uszkod­zony samolot. O lądowa­niu lub nie decy­du­je tylko i wyłącznie kap­i­tan. Pani poseł Kem­pa bie­gała po stac­jach TV z rewelacją, że przy­czyną katas­tro­fy było niez­abranie rosyjskiego naw­iga­tora. Kos­micz­na bzdu­ra i kom­pro­mi­tac­ja pani poseł. Ma się to tak, jak­by chirur­gowi tuż przed oper­acją przyprowad­zono salową i powiedziano, że jeśli pan dok­tor nie podoła, to ona pomoże przy oper­acji.
      Katas­trofę smoleńską mozol­nie, przez głupotę, brak wiedzy, chci­wość i cynizm, przy­go­towywała poli­ty­cz­na czołówka PIS. Zaczęło się w 2006 roku za rządów pre­miera Jarosława Kaczyńskiego. W cza­sie pub­liczne­go wys­tąpi­enia min­is­ter obrony z PIS-u zapy­tany został przez ofi­cerów-pilotów samolo­tu Tu 154 za Specpułku dlaczego nie ćwiczą na symu­la­torach. Odpowiedź była następu­ją­ca i nieby­wale skan­dal­icz­na: „Nie, bo to ruskie symu­la­to­ry”. Dla mnie powiało grozą i jęknąłem: „będziemy mieli katas­tro­fy”. Nomen omen ten min­is­ter zginął w katas­trofie smoleńskiej. Ćwiczenia na symu­la­torach są nieby­wale ważne, ura­towały wiele ist­nień i nie do pomyśle­nia jest, aby z nich rezyg­nować. Cały świat lot­niczy z nich korzys­ta. Preze­si nawet naj­bied­niejszy­ch linii lot­niczy­ch klną, ale płacą za ćwiczenia swoich załóg. Ogrom głupo­ty i braku odpowiedzial­noś­ci powala tu na ziemię. Mogę dać dziesiątki przykładów, ale pozostanę przy swoim doświad­cze­niu. W mozol­ny­ch ćwiczeni­ach na symu­la­torze wielokrot­nie wraz z załogą zabiłem się. Ale przyszła jeden raz okrut­na rzeczy­wis­tość. Po 10-cio godzin­nym locie, niewiele min­ut przed lądowaniem na moim lot­nisku zro­biło się trag­icznie. Mgła do samej ziemi, chmury, widzial­ność 50 m. Do zapa­sowe­go lot­niska 800 km a pali­wa resztki. Panie Min­istrze Macierewicz, nikt mnie nie odpędzał, nikt mi nie zamykał lot­niska ale widzi­ałem śmierć w oczach i warunki pon­ad moje uprawnienia i siły. Myślałem już o straży pożarnej i karetkach. Pier­wszy kon­takt wzrokowy z ziemią miałem na dziesię­ciu metra­ch wysokoś­ci, błys­nęła zielona lam­pa progu pasa i cen­tral­nej linii. Do por­tu samodziel­nie bez pomo­cy „Fol­low me” nie mogłem pokołować. Nie było cudu, tylko wyszkolona zało­ga po wielu godz­i­nach treningu na symu­la­torze. Wraca­ją­cy z urlopu w Sin­ga­purze, kole­ga kap­i­tan i mój instruk­tor, wszedł przed lądowaniem do moje­go kokpitu. Naty­ch­mi­ast został wypros­zony. Nikt w takiej sytu­acji nie może być w kabinie, w odróżnie­niu od tego, co nasi poli­ty­cy urządzili temu bied­ne­mu pilo­towi pełniące­mu funkcję kap­i­tana
      TU154. Żałość i roz­pacz. Kiedy uderzy­cie się w pier­si? Poli­tyka PIS w imię idio­ty­czny­ch i par­tyku­larny­ch fobii pozbaw­iła pilotów
      Specpułku ćwiczeń w symu­la­torze, obniża­jąc bez­pieczeńst­wo lotów w tym lotów z najważniejszymi osobami w Polsce. To był wstęp do katas­tro­fy.
      Rok 2008. Prezy­dent Lech Kaczyński wraz z zapros­zonymi gośćmi, prezy­den­tami i pre­mierami lecieli do Gruzji przez Azer­be­jdżan. Gruz­ja była w stanie wojny z Rosją. Dlat­e­go Pan Prezy­dent akcep­tu­je taką trasę. W trak­cie lotu Pan Prezy­dent zmienia swo­ją decyzję i pole­ca kap­i­tanowi zmi­anę trasy lotu wprost do Tbil­isi. Kap­i­tan odmaw­ia, bo nie zezwala­ją na to przepisy, pon­ad­to gdy­by niezi­den­ty­fikowany obiekt pojaw­ił się w stre­fie dzi­ałań wojen­ny­ch mógłby być zestrzelony przez Gruz­inów lub Ros­jan. Mielibyśmy przez głupotę nieby­wały skan­dal między­nar­o­dowy i na sum­ie­niu prezy­den­tów i pre­mierów. Kap­i­tan został obrażony przez Pana Prezy­den­ta, nazwany tchórzem. Po przy­locie do Warsza­wy straszony kon­sek­wenc­jami. A wystar­czyło pole­cić jed­ne­mu z liczny­ch dorad­ców-prawników zajrzeć do prawa lot­niczego i nasze­go AIP. Wtedy kap­i­tan zostałby przepros­zony. Nie posądzam o samodziel­ny, nierozsąd­ny pomysł samego Prezy­den­ta. W samolocie był odcię­ty od świa­towych infor­ma­cji, a newsy podały, że prezy­den­ci Francji i Rosji lecą aktu­al­nie z Moskwy do Tbil­isi w asyś­cie myśli­w­ców. Pewnie jak­iś usłużny pod­dał więc panu Prezy­den­towi przez tele­fon przed­nią myśl zmi­any trasy lotu. Po tym zdarze­niu pozostało już w Specpułku niewielu doświad­c­zony­ch pilotów, którzy chcieli latać z prezy­den­tem. Kap­i­tan nie może odmówić lotu, ale może, np. zachorować. To była kole­j­na cegła przyłożona do katas­tro­fy.
      Na lot do Smoleńska w fotelu kap­i­tańskim zasi­adł więc pilot nieposi­ada­ją­cy w pełni uprawnień kap­i­tańs­kich jak stwierdz­iła komis­ja. Opowiem jak to jest w lini­ach lot­niczy­ch. Na przykład jeśli ważność ćwiczeń w symu­la­torze prze­ciąg­nie się nawet o jeden dzień kap­i­tan odmaw­ia lotu. Kap­i­tan odmówił lotu rano w słoneczny dzień do Wrocław­ia i z powrotem, bo zapom­ni­ano wyposażyć kokpit w ręczną, wyma­ganą instrukcją, latarkę. Ten młody kap­i­tan miał rację. W tym locie mogło np. nastąpić zadymie­nie kabiny i ta latarka ratowałaby wszys­tko – odczy­ty przyrządów. Składam Jego Mag­nif­i­cencji Rek­torowi Politech­niki Rzes­zowskiej grat­u­lac­je. Ten młody pilot od Pana wyszedł, tak jak wielu inny­ch. Dziś lata­ją oni jako kap­i­tanowie w najlep­szy­ch lini­ach świata. Uważam, że gdy­by tego młode­go pilota Tu154 potrak­towano jak w cywili­zowany­ch społeczeńst­wach, to znaczy uszanowano jego kwal­i­fikac­je i decyz­je oraz pozostaw­iono kokpit zamknię­ty, to po otrzy­ma­niu stan­dar­d­owej infor­ma­cji o pogodzie z wieży kon­trol­nej smoleńskiego lot­niska i jeszcze bardziej nadzwycza­jnej i dodatkowej infor­ma­cji o godz. 08.24 że „warunk­ów do przyję­cia nie ma”, to kap­i­tan po stwierdze­niu, że na wysokoś­ci 100m nie widzi ziemi i pasa, odle­ci­ałby ma lot­nisko zapa­sowe lub postaw­ił samolot w krąg. Zgod­nie z instrukcją wykony­wa­nia lotów. I to jest cała wiedza. Jed­nak chci­wość, zarozu­mi­alst­wo i cynizm możny­ch poli­tyków zwyciężyły.
      Przed wejś­ciem pasażerów na pokład, hon­orem i przy­wile­jem kap­i­tana jest witanie najważniejszej osoby wraz z małżonką, czyli pana Prezy­den­ta. Ode­brał ten przy­wilej kap­i­tanowi Dowód­ca Wojsk Lot­niczy­ch – gen­er­ał Błasik. Po pros­tu pokazał mu jego miejsce i to, że jest tu nikim – poniża­jące i podłe. Ja w takiej sytu­acji odmówiłbym lotu. Niby niewyobrażal­ne, ale nie dla tych którzy wiedzą o co idzie, zwłaszcza dla pilotów. Jest to kole­j­na cegła budu­ją­ca to nieszczęś­cie. Na 11 min­ut przed katas­trofą kap­i­tan otrzy­mu­je wiado­mość że “Pan Prezy­dent jeszcze nie pod­jął decyzji co robimy dalej”. To oburza­jące i par­al­iżu­jące oświad­cze­nie. To kap­i­tan ma wiedzieć, co robić i on decy­du­je! To on odpowiada za życie wszys­t­kich na pokładzie, a nie pasażer, nawet najważniejszy! Kokpit winien być abso­lut­nie steryl­ny i tylko kap­i­tan może wydawać polece­nia. Tam był po pros­tu bała­gan. Nie wiado­mo było kto dowodz­ił, kap­i­tan nie był w stanie pozbyć się goś­ci (intruzów) z kokpitu, samolot pędz­ił do ziemi, nic nie było widać poniżej nieprzekraczal­ny­ch 100 m. Gen­er­ał, Dowód­ca Wojsk Lot­niczy­ch zami­ast wrza­s­nąć w tym momen­cie „do góry!” nawet nie wyrzu­cił i nie uciszył intruzów – hor­ror. Pan min­is­ter Macierewicz z uporem twierdzi, że zało­ga zamierza­ła ode­jść na drugi krąg. Panie Min­istrze, już byli tak nisko że zadzi­ałała insta­lac­ja TAWS „Pull up, ter­rain ahead”. To par­al­iżu­ją­ca infor­ma­c­ja, każdy pilot naty­ch­mi­ast ucieka do góry, jeśli zdąży. A co robi zało­ga? Kap­i­tan wycisza syg­nal­iza­cję zmieni­a­jąc nastawy wysokoś­ciomierza baryczne­go, tym samym pozbaw­ia­jąc się wskaza­nia wysokoś­ci progu pasa – czys­te samobójst­wo. Robi to po to, aby syg­nal­iza­c­ja przy dal­szym zniża­niu mu nie przeszkadza­ła! Chci­ał zobaczyć ziemię jak najszy­b­ciej przed minię­ciem radi­o­latarni. Po pros­tu na siłę chci­ał lądować. Naciski na niego, niekoniecznie słowne, były niewyobrażal­nie moc­ne, tak aż uderzyli w ziemię 900 m od progu pasa. Dokład­nie jak przez kalkę w Mirosław­cu gdzie samolot CASA także uderzył 900 m przed pro­giem, taka sama pogo­da.
      Jed­nak infor­ma­c­ja od Prezy­den­ta nie była ostat­nim ani naj­moc­niejszym ciosem dla kap­i­tana. Najboleśniej ugodz­ił go kole­ga-kap­i­tan samolo­tu JAK40, który kilka­naś­cie min­ut wcześniej „spadł” na pas w odległoś­ci 700 m od progu. Dlaczego spadł? Bo pogo­da była już fatal­na i zniża­jąc się poniżej dopuszczal­nej wysokoś­ci 100 m ujrzał ziemię będąc już nad pasem. Nie zgłosił obow­iązu­jącej for­muły, że widzi pas i prosi o zgodę na lądowanie. Zro­bił to bez zgody wieży. Czym to się kończy dam przykład: pod­czas iden­ty­cznej pogody na Ten­ery­fie kap­i­tan B747 otrzy­mał zgodę z wieży na start i gdy się rozpędzał kap­i­tan drugiego B747 bez zgody wieży w kołował na środek pasa. Wynik – 862 osoby spłonęły. Pasażerowie rej­su JAK40 win­ni wygrać ogrom­ne odszkodowa­nia za naraże­nie ich życia. Otóż kap­i­tan Tu154 zapy­tał przez radio kolegę-kap­i­tana JAK40 o pogodę. Ten odpowiedzi­ał, cytu­ję: „Piz­dowata, widać 200400 m, pod­stawa chmur 50 m, mnie się udało, możesz próbować”. To jest hanieb­ne. Życie Prezy­den­ta i pon­ad 90 inny­ch osób to nie rosyjska ruletka, albo się uda albo nie. Winien krzyknąć „Uciekaj jak najszy­b­ciej”. Ten kap­i­tan bry­lu­je ter­az na salonach pana min­is­tra Macierewicza i jest jego pupilem. Panie Min­istrze, różn­imy się, ja też mam swo­je­go guru. Jest nim dr nauk tech­niczny­ch, emery­towany pułkown­ik pilot doświad­czal­ny Antoni Milkiewicz. Jako młody ofi­cer-inżynier brał udzi­ał w komisji bada­jącej katas­tro­fy naszy­ch IŁ62. Mimo nacisków potężne­go ZSRR udowod­nił winę pro­du­cen­ta sil­ników, naraża­jąc tym samym przyszłość swo­ją i swo­jej rodziny. Grat­u­lu­ję Panie Min­istrze pupi­la. Tak rodz­iła się katas­tro­fa smoleńska, w której wybit­ny udzi­ał mieli poli­ty­cy karmią­cy nas kłamst­wami. Poma­ga im kler, a szczegól­nie episkopat. Od sześ­ciu lat słyszę z ambon: „Żądamy prawdy”. A ta praw­da jest znana. Nasza znakomi­cie wyk­sz­tał­cona (poza­z­droś­cić może nam wiele państw) komis­ja bada­nia wypad­ków lot­niczy­ch ogłosiła wyniki. Zapew­ni­am wszys­t­kich, gdy­by roz­pa­try­wałaby to najlep­sza amerykańska komis­ja NTSB, to wynik byłby iden­ty­czny. Jedynie zdję­to by jakąkol­wiek odpowiedzial­ność z pra­cown­ików wieży , tak jak zro­bił to nasz sąd po katas­trofie w Mirosław­cu. Pon­ad­to dowiedzielibyśmy się o treś­ci rozmów braci tak przed katas­trofą jak i w locie do Azer­be­jdżanu.
      Z rozgłośni toruńskiej leje się rzeka bzdur o katas­trofie, a „Najważniejszy” orzekł, że jej uczest­ni­cy byli „prowadzeni na spec­jal­ne zamor­dowanie”. To jest roz­pac­zli­wie chore. Biskup zamyka z błahy­ch powodów nie wiado­mo na jak dłu­go nam, wiernym świą­tynię a nie potrafi zareagować, gdy na drugi dzień po tragedii, w środ­ku metropolii, najbardziej katolic­cy dzi­en­nikarze ogłasza­ją światu, że Ros­janie dobi­jali pasażerów. Do dziś nie ma nagany koś­cioła ani spros­towa­nia i przepros­in. Ja to ter­az robię – przepraszam Ros­jan. Każde­go 10-tego dnia miesią­ca na czele z duchownym, z wiz­erunk­iem Chrys­tusa i Matki Bożej, z flagami nar­o­dowymi o napisach niewybred­ny­ch i ubliża­ją­cy­ch Prezy­den­towi Państ­wa i Pre­mierowi odby­wa­ją się par­tyjne wiece i mod­ły o wol­ną Pol­skę. Żad­ne­go bisku­pa to nie boli. Dzisi­aj upom­i­na­ją nas i nazy­wa­ją Tar­gow­iczanami. Już zrozu­mi­ałem nauki Koś­cioła. Służy temu, który więcej da lub więcej obieca. Gdzie jest biskup, który mówił „Najwięk­szą mądroś­cią jest umieć jed­noczyć – nie rozbi­jać”. Tego dzisiejsi pasterze katolic­cy nawet nie wspom­i­na­ją. Był to pry­mas Wyszyński.
      Najwięk­szym naszym wsty­dem jest zespół pana Macierewicza wraz z jego “pro­fe­so­rami”. Otóż wszys­tkie komis­je świata bada­jące katas­tro­fy lot­nicze zaczy­na­ją od anal­izy wyszkole­nia i przy­go­towa­nia załogi, ostat­niego wypoczynku, posiłku, sytu­acji w pra­cy, w domu i lotu od samego przy­go­towa­nia do star­tu. Panowie w zespole zaczy­nali od kole­jne­go wybuchu wskazane­go przez guru, tak jak­by samolot sam leci­ał. Prof. Nowaczyk oświad­czył, że samolot był wprowad­zony na zły pas. Panie pro­fe­sorze to nie Frank­furt lub Ams­ter­dam, w Smoleńsku jest tylko jeden pas! Dzi­wi się Pan, że zwol­niono go z Uni­w­er­syte­tu Mary­land, ja dzi­wię się, że Pana wogóle przyję­to. Nie wspom­nę już o parówkach i różny­ch puszkach. Pro­ponu­ję pro­fe­sorom przed następ­nymi docieka­ni­ami kupić godz­inę lotu na symu­la­torze z instruk­torem. Zapy­tać instruk­tora jak zachowu­ją się piloci po syg­nale „Pull up”. Pod­powiem naty­ch­mi­ast: pełen gaz i do góry. A co robiła nasza zało­ga? Gnała do ziemi nadal, wyłącza­jąc syg­nal­iza­cję. Żal mi bard­zo rodz­in ofi­ar po dwakroć. Za stratę blis­kich i za drwiny ze strony poli­tyków.
      Radz­iłbym, a szczegól­nie Pani poseł-mece­nas, zapy­tać pana Prezy­den­ta, pana Sasi­na, pana Łoz­ińskiego i inny­ch, którzy byli najbliższymi dorad­cami Prezy­den­ta: jaki dureń z ich otoczenia wymyślił lot­nisko Smoleńsk, stare, zde­wastowane, nieczyn­ne od daw­na lot­nisko wojskowe mając w pobliżu dwa między­nar­o­dowe, cywilne, czyn­ne i sprawne porty lot­nicze! Jaki skońc­zony dureń wsadz­ił do jed­ne­go samolo­tu tyle ważny­ch oso­bis­toś­ci, zami­ast rozlokować w trzech środ­kach trans­portu. I nie ubez­pieczył ich. Czy to też wina Tuska? Głosowałem z wielką nadzieją na moje­go idola pana Lecha Kaczyńskiego – spoko­jne­go, śred­niej klasy urzęd­nika. Zim­ny prysznic otrzy­małem wiec­zorem jak prezy­dent elekt zamel­dował swo­je­mu pier­wsze­mu sekre­tar­zowi wyko­nanie zada­nia. Wiedzi­ałem, że będziemy mieli dwóch prezy­den­tów: de jure i de fac­to . I tak pozostało. Było wiele zamachów na carów, bojarów, książąt, króli, papieży i prezy­den­tów mocarstw. Poje­dync­zo, nie zbiorowo. Nasz Prezy­dent nie zagrażał niko­mu, nie miał armii z bronią nuk­learną. Nie był wybit­nym mężem stanu, tylko mężem wspani­ałej Pier­wszej Damy. Nie bywał zapraszany na salony poli­ty­czne świata, ani sam nie zapraszał. Zginął przez cynizm najbliższy­ch, ich chci­wość i głupotę. Stąd dzisi­aj ta żądza wyna­grodzenia mu przez staw­ian­ie pom­ników, nazwy placów i ulic, a może wkrótce i miast. Piszę to w wielkim żalu i smutku, bo miałem sen­ty­ment do tego człowieka.
      Jerzy Grzędziel­ski
      Emery­towany kap­i­tan linii lot­niczy­ch
      Pilot doświad­czal­ny samolo­towy i szy­bow­cowy
      Instruk­tor samolo­towy i szy­bow­cowy
      Inspek­tor Wyszkole­nia Lot­niczego
      Ofi­cer rez­er­wy Wojsk Lot­niczy­ch
      Nalot w powi­etrzu pon­ad 25.000 godz­in

      Odpowiedz
      • Dziękuję! Ex-ta jesteś spóźniony o 1,5 miesiąca 😉 Ten tekst na moim blogu ukazał się 15 września. Polecam zapoznanie się z komentarzami do wpisu. Pozdrawiam

        Odpowiedz
    • Panie Piotrze ma pan słuszną rację. Takiego trollowego paszkwilu dawno nie czytałem.

      Odpowiedz
      • Dziękuję! Wolny człowieku… myśl nie ma kajdan… czytuj coś, co będzie Twoją “słuszną racją” i nie będziesz musiał myśleć… wolno 😉

        Odpowiedz
    • Panie Piotrze, dobrze, że Pan dalej nie czytał. Z pewnością cierpi Pan na zespół Macierewicza i mógłby Pan przeżyć szok zderzając się z prawdą: faktami i naukową ich analizą.
      Gdyby był Pan zdrowy, posiadał elementarną wiedzę matematyczno-fizyczną i minimalną zdolność honorową to dawno by Pan wiedział, że brak wyszkolenia kapitana Protasiuka był przyczyną katastrofy.

      Odpowiedz
      • Dziękuję! Czytać warto… prawie wszystko! Ważne aby z czytania coś… wynikało 😉 Dajmy szansę każdemu na wyciąganie swoich wniosków!

        Odpowiedz
  • Czytam ten tekst i nie dowierzam jak można pisać coś takiego i wierzyć w to co się pisze. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych tak jednych skrajnych jak i drugich w temacie tej katastrofy. Ten pan jest niewątpliwie doświadczonym pilotem po tym jak siebie przedstawił, ale na pewno nie zna się na fizyce. W tym wypadku jest to konieczne kiedy nie daje się dostępu do zbadani wraku. Pomijając fakt że jest to jedyny wypadek lotniczy w dziejach ludzkości kiedy świadomie (mając dostęp) nie bierze się pod uwagę szczątków samolotu a bierze się pod uwagę plotkę powstałą godzinę po wypadku. Ale kontynuujmy główny wątek. Już na samym rysunku zamieszczonym do artykułu widzimy ordynarną manipulację, kiedy to fakty dostosowuje się do teorii. Przedstawiony model wypadku pokazuje jak to samolot podczas obrotu wznosi się. Tym własnie jest cały ten opis. Manipulacją. A fizyka jest nieubłagana. Samolot po stracie sterowności natychmiast zniża lot. Przy tak niskim pułapie nawet delikatne zachwianie sterowności jest decydujące. Ten samolot praktycznie natychmiast orałby skrzydłem po ziemi i w skutek oporu dodając do tego pęd silników zaryłby w ziemię i nie doszłoby do obrotu. W “najlepszym” wypadku zaorał by skrzydłem a potem dziobem z lewej strony. Zakładając że był cały w chwili zetknięcia z ziemią pozostawiłby bruzdę (miękki teren praktycznie podmokły o tej porze roku) widoczną z kosmosu zanim by się rozpadł. Zakładając jednak dalej że niby obrócił się na grzbiet będąc jeszcze w całości. Nawet gdyby uderzył grzbietem i nie będąc z papieru na miękkim terenie jaki tam był, również zanim by się rozpadł wyryłby bruzdę przy pełnym ciągu silników z tym że mimo rzekomego wybuch po zderzeniu większość kawałków pozostało by w tej bruździe, ponieważ to co mogłoby wybuchnąć czyli paliwo było w skrzydłach, a w kadłubie przy dziobie mielibyśmy kotłowaninę ciał. Na miejscu wypadku nie było śladu zetknięcia z ziemią samolotu będącego jeszcze w całości. To są fakty, brak śladu zetknięcia z ziemią takiej masy będącej jeszcze w całości. No chyba że samolot był jak gumowy napompowany balon i wystarczyła ostra gałązka która go przebiła i pękł na kawałeczki tuż przed zetknięciem z ziemią.

    Odpowiedz
    • Dziękuję! Wykład jak na… uniwersytecie. Skąd taka wiedza na temat zachowania się samolotu? Były jakieś eksperymenty czy tylko z… bani? Szczególnie interesuje mnie potwierdzenie zdania: “Samolot po stracie sterowności natychmiast zniża lot”. Proszę o źródło tego twierdzenia… moja znajomość fizyki mówi mi, że po utracie sterowności samolot może lecieć w dół lub w… górę, w zależności od kierunku ciągu silników. Oczywiście zawsze po utracie sterowności, na końcu lotu czeka go ziemia… i to rzeczywiście potwierdza fizyka i życie 😉

      Odpowiedz
      • No i zgadza się. Przez chwilę może lecieć w górę 🙂 Priorytetem jest ustalenie bezpośredniej przyczyny wypadku. W tym przypadku był to błąd pilotów. Reszta stanowi mniej lub bardziej istotne tło. Presja na załogę, karygodne zachowanie Błasika przed startem, tłok w kabinie itd… To są czynniki drugorzędne. Zapis rozmów świadczy o tym, że samolot był całkowicie sprawny. Nie było żadnego alarmu o awarii jakiegokolwiek systemu. Ton głosów, nie wskazuje na stres związany z jakąkolwiek awarią. Analiza wraku jakkolwiek konieczna, nie wniosłaby niczego nowego. Gdyby to był wypadek cywilny, sprawa już dawno byłaby zamknięta z odpowiednią konkluzją dotyczącą głupoty pilotów.

        Wątki poboczne, mają jak najbardziej znaczenie, ale nie stanowią bezpośredniej przyczyny katastrofy.

        Odpowiedz
        • Dziękuję! “Wątki poboczne, mają jak najbardziej znaczenie, ale nie stanowią bezpośredniej przyczyny katastrofy.” – w 100% 😉

          Odpowiedz
    • wiesz co na ziemi jest tylko widoczne z kosmosu ?? Wielki mur chiński i bruzda na twojej dupie !! Oszołomie ! Nie masz pojecia o budowie takich samolotów,o lotach,w ogóle o wypadkach(jakichkolwiek) to się nie wypowiadaj ! Jeśli jesteś takim ekspertem to zgłoś się do Macierewicza ,on takich baranów potrzebuje !!

      Odpowiedz
      • Dziękuję! Dla jasności… “buli68” odpowiada na tekst “Stanisława Kłosowskiego”. Będę polemizował ze stwierdzeniem, że z kosmosu widać wielki mur chiński. Niestety to jest… bzdura funkcjonująca jako “pewnik” w społeczeństwie. Ani muru chińskiego ani dupy – kogokolwiek – nie zobaczymy już z wysokości kilku kilometrów, nie mówiąc o kosmosie 😉 Poza tym… z resztą twierdzeń… zgadzam się 😉

        Odpowiedz
  • Proszę zwrócić uwagę,że na temat tej katastrofy najmniej wypowiadają się piloci.Powody są oczywiste , bo to wręcz książkowy przykład samobójstwa. Chciałbym poruszyć coś czego nigdzie się nie doszukałem.Każdy pilot, od początku szkolenia uczy się na pamięć formułki wyprowadzenia z korkociągu , tak żeby w razie czego instynktownie działać według niej. Podobną ( choć z pozoru prymitywną ) zasadą jest korygowanie odczytu wysokościomierza barycznego. To takie coś, co pod wpływem zmian wysokości ( więc i ciśnienia) lubi się zawieszać.Każdy pilot wie ,że przed lądowaniem w celu dokładnego odczytu wysokości należy puknąć w szybkę wysokościomierza, co koryguje odczyt nawet o kilkadziesiąt metrów. Jakoś nigdzie się nie doczytałem ,żeby coś takiego zrobili. Wiadomo ,że taki wysokościomierz musi być ustawiony na poziom lotniska docelowego.( bez tego lecąc na przykład z Gdańska do Katowic po wylądowaniu, wysokościomierz pokaże nam nie zero, a ok 400metrów ) Ktoś kto nie zna się na rzeczy powie no ok, ale mieli przecież radiowysokościomierz.Otóż różnica między nimi jest taka ,że radiowysokościomierz pokazuje wysokość terenu nad którym samolot obecnie się znajduje, czyli dodaje lub odejmuje wysokość w zależności czy lecimy nad wzniesieniem czy wzgórzem itp. W tym konkretnym przypadku przed lotniskiem w Smoleńsku jest wąwóz , o ile pamiętam – 60 metrów pod poziomem lotniska. Bez widoczności zewnętrznej, patrząc na radiowysokościomierz, możemy mieć więc 100 metrów , a w rzeczywistości zaledwie 40 .Ważniejszym jest więc, prawidłowo ustawiony wysokościomierz baryczny bo pokazuje bezwzględnie zbliżające się zero poziomu lotniska. Kierowanie się odczytem radiowysokościomierza przy “optymistycznych 100m” spowodowało w końcu zejście pod poziom lotniska i “jazdę” po drzewach, co słychać przecież. Pomijając wszystkie błędy, to mieli wyjątkowego pecha , bo już skumali co się dzieje i dali ładowanie do odejścia.Niestety dosłownie o kilka metrów za późno…

    Odpowiedz
    • Dziękuję! Sławku, Twój wywód jest bardzo… logiczny i do mnie przemawia… ale z tego co odsłuchałem na nagraniach to właśnie ta załoga przed lądowaniem kalibrowała wysokościomierz baryczny i to z niego robiła odczyty. Piloci, ci co jeszcze w służbie, się nie wypowiadają, bo chcą w spokoju latać 😉 Dlatego wypowiadają się jedynie piloci na emeryturze, którym latanie już nie grozi… i głęboko w 3D mają decydentów 😉

      Odpowiedz
    • Slawek….czytam twoj wywod i krew mnie zalewa! Widac ze jestes emerytowanym pilotem i nie znasz cisnienia QNH, ktore uzywa sie w calym lotnictwie (rowniez teraz w wojsku). Wytlumacze prosto (dla prostych ludzi) gdy ustawimy cisnienie QNH na wysokosciomierzu to po wyladowaniu wskaże on wysokosc lotniska nad poziomem morza! A nie jak sadzisz 0. Zero wskazalby jak bys ustawil QFE. Zreszta…niektorzy co tu sie wypowiadaja muszą się doksztalcic w temacie lotnictwa.

      Odpowiedz
    • Dziękuję! Kulą w płot! Takich przypadków jak w Smoleńsku nie było i nie będzie. To są przypadki nieporównywalne… i o tym już tu było 😉

      Odpowiedz
  • wspaniale – a więc od AFERY FOZZ mamy same lawinowe niezwykłe zbiegi okoliczności niepowiązane z polityką zupełnie – CZUJĘ NIESMAK I CENZURĘ! – a KATASTROFY W PRZESTWORZACH kłamią?

    Odpowiedz
    • Dziękuję! To nie wiesz? Katastrofy w przestworzach kręcone są za pieniądze Gazpromu… i wszystko jasne 😉

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *