Oto jedyna przyczyna katastrofy smoleńskiej! Prawda pilota Marka Lenarda
Przeczytałem dokładnie cały raport komisji, która wybieliła pilotów. Przeczytałem również nowe nagrania korespondencji radiowej pomiędzy pilotami i wieżą. Piszę to jako osoba z dużym doświadczeniem (25 lat za sterami różnych samolotów i z nalotem około 3.800 godzin)
Oto jedyna przyczyna katastrofy smoleńskiej.
Cała reszta jest tylko otoczką, która nie ma najmniejszego znaczenia. Tym bardziej wrak samolotu, który można jedynie sprzedać na złom. Mam cichą nadzieję, że co poniektórym rozjaśni umysł.
Absolutną zasadą w tego typu lotach jest to, że w przypadkach newralgicznych, sytuacjach ekstremalnych jak ta w Smoleńsku, kiedy warunki lądowania są minimalne, lub jest ich całkowity brak, dowódca załogi melduje o tym fakcie dysponentowi samolotu (w tym przypadku Prezydentowi RP), sugerując jednocześnie gdzie można bezpiecznie wylądować.
Biorąc jednak pod uwagę fakt, że na pokładzie samolotu znajduje się przełożony pilotów (w tym przypadku gen. Błasik, który zameldował Prezydentowi jego gotowość i załogi), to nie wykluczam, że właśnie jemu przekazano informacje o warunkach jakie panowały na lotnisku.
Ktoś z tej dwójki podjął decyzje o wykonaniu lądowania.
Załoga (młodzi i mało doświadczeni piloci) pod wpływem sugestii wykonali to, co wykonali. Szukając ziemi olali przyrządy.
Nie przestrzegając procedur jakie ich obowiązywały, zniżyli się do wysokości na jakiej znaleźć się nigdy nie powinni.
To, czy gen. Błasik był w kabinie czy też nie, (korespondencja radiowa wewnętrzna potwierdza, że był do samego końca), czy był pod wpływem czy nie, czy podpowiadał czy nie, nie ma tu żadnego znaczenia!
Aczkolwiek fakt przebywania w kabinie przełożonego, zawsze stwarza presję na załodze.
Faktem natomiast jest to, że gdyby za sterami siedzieli doświadczeni piloci (a takowych w spec pułku nie było) w wieku 50 paru lat i z 20 – 30 letnim doświadczeniem za sterami, olali by wszystkie sugestie, podpowiadaczy wysłali na drzewo, wylądowali na zapasowym, i sprawy by nie było.
Jedynie odeszli by w chwale do rezerwy.
Co do samego manewru też można mieć wiele zastrzeżeń. Według mnie, było to lądowanie z kręgu (dwa zakręty o 180) i w dodatku z prawym zakrętem.
Wiedząc, że na lotnisku funkcjonuje USL/RSL to należało wykonać na 3000 m lot na DRL, stanąć na odchylony, i na 20, 23 km ustabilizować lot. Czasu na ustawienie wysokościomierzy było by od groma.
Nad BRL, gdzie wysokość powinna wynosić 80-120 przy niewidocznym pasie, należało odejść na drugie zajście lub na zapasowe.
Biorąc jednak pod uwagę wiedzę lotniczą tych, którzy mają takie same zdanie jak fachowcy pokroju Antoniego M., czy też speca od fluorescencji, niejakiego Nowaczyka, oraz innych uczonych ze wszystkich kontynentów świata, jakakolwiek dyskusja z tego typu osobnikami jest tylko uwłaczaniem własnej inteligencji.
Co do Błasika.
Gdyby ten z bożej łaski pilot, fałszujący swój nalot, znał zasadę starą jak świat, że błędy popełniane na małej wysokości są z zasady karane śmiercią, i to bez prawa apelacji, to widząc jaka jest sytuacja, pierwsze co powinien zrobić to opier… pilotów, że próbują lądować.
Powinien zabronić manewru i wręcz nakazać odlot na zapasowe. Niestety, temu facetowi gruczoł wazelinowy wydzielał się od momentu pobudki, do chwili położenia się do łóżeczka.
Inną rzeczą jest to, że Błasik okłamał Prezydenta Kaczyńskiego meldując samolot i załogę gotową do lotu, degradując tym samym kapitana Protasiuka do zera.
Załoga w tym składzie nigdy nie powinna zbliżyć się do sprzętu, mając takie warunki do lądowania (sfałszowane wpisy odnośnie MWA u dowódcy załogi po lądowaniu w Brukseli) i brak uprawnień pozostałych członków pomijając mechanika.
Brednie tych cymbałów zaczynają być niebezpieczne.
I jeszcze jedno spostrzeżenie.
W momencie kiedy zostały wypowiedziane znamienne słowa w kabinie “Kur*a”, kiedy część lewego skrzydła odmaszerowała, ręce pilotów były wyprostowane na manetkach. Silnik osiągnął lub zaczął wchodzić na maksymalne obroty.
Dalej Ci, którzy mieli coś z lotnictwem do czynienia wiedzą, co się dzieje. Tłumaczyć dalszych zjawisk reszcie, a szczególnie zwolennikom teorii spiskowych, jest po prostu stratą czasu.
PiS-owcy powinni udać się do lekarza z prośbą, o rozpoczęcie intensywnego leczenia choroby zwaną zidioceniem.
Jestem dziwnie spokojny, że szybciej psa nauczę mówić, niż tych idiotów myśleć.
Autor tekstu:
Marek Lenard – pilot instruktor I klasy w lotnictwie cywilnym, pilot instruktor klasy mistrzowskiej w Lotnictwie Wojskowym, nalot 3.800 godzin, aktualnie na emeryturze.
Ku Prawdzie:
Prawda o tragedii smoleńskiej pilota Marka Lenarda to doświadczenie i… logika w rozumowaniu.
Pilot podaje jedyną przyczynę katastrofy! Głupota, buta i wazeliniarstwo dowództwa MON, takie samo jak w Policji.
Z tym zgadzam się w 100%. O politykach nie wspomnę. Wszyscy wiemy jaki poziom etyczny reprezentują ojcowie chrzestni swoich republik 😉
Do tych zidiociałych apeluję!
Nie oceniajcie tekstu pilota Marka Lenarda po zdjęciu, które ilustruje tekst!
Zdjęcie dołączyłem ja i ono nie jest zobrazowaniem jedynej przyczyny katastrofy podanej przez pana Marka, ani ilustracją moich poglądów.
Ale jako ilustracja wpisu i miernik inteligencji czytających, sprawdza się znakomicie!
Już jestem wyzywany na Facebooku od idiotów, trolli i innych kreatur.
Nie dyskutuję, w myśl zasady, że podejmując dyskusję z głupcem, nawet nie zauważysz, kiedy cię sprowadzi do swojego poziomu.
Przykre, że nawet ludzie, którzy mnie znają, już wydają ostateczne sądy. Stanisław Olsztyn postradał zmysły! Podziwiam Wasz tok rozumowania.
Takie to polskie i ludzkie!? 😉
Najbardziej, najzacieklej atakują mnie ci, co mienią się katolikami. Krzyczą: apage, Satanas!
Pozdrawiam… ich też 😉
I przypominam casus Jerzego Szmita.
W ankiecie, którą opublikowałem w 2016 roku, Czytelnicy orzekli – ponad 72% głosów – że TU-154 rozbił się wskutek:
Presji na pilota i decyzji pilota.
Dziękuję Wam za aktywność (7.572 głosów!)
ANKIETA WZNOWIONA 10.04.2021 r.
Skoro chcą ekshumować szczątki ofiar to dlaczego wcześniej nie ujawnią rozmowy braci Kaczyńskich, którą odbyli tuż przed katastrofą?
Skoro jest wszystko jasne,to czemu sowieci nie chca oddac szczatkow samolotu? To zastanawiajace!
Dziękuję! Skoro jest wszystko jasne… to po co nam szczątki samolotu? 😉
Dobrze że nie oddają bo byśmy zrobili z tego dopiero cyrk jeszcze większy niż jest teraz Jeśli ktoś by mnie miał za wroga też bym mu nie oddała.Wroga należy szanować choć się z nim nie zgadzamy.
Dziękuję! Najlepszy wróg, to wróg… na własnej krwi wyhodowany, jak mawiał Pawlak 😉
ano dlatego niechca oddac wraku bo juz zostalo go 10% a wiekszosc zostala wyniesiona i sprzedana na okoliczne zlomy…
Dziękuję! A skąd takie wiadomości? Poproszę choćby linki do nich 😉
Dziękuję! A skąd Pana “jedyny słuszny raport” skoro komisje wypadków lotniczych badają szczątki samolotu i jeżeli jest to możliwe, składają na szkielecie do kupy, to co zostało. A zostało dużo. Jest Pan ignorantem i manipulatorem. To jest prawda. Nitk przy zdrowych zmysłach nie zamyka takiego tematu jak Pan, posiadając tak mało wiedzy. Och przepraszam, jest Pan na pewno nieomylny, bo taakie doświadczenie. Każdy może się pomylić, a w Panu mało pokory.
Dziękuję! ??? “Jedyny słuszny raport” a gdzie go Jacku przeczytałeś… bo ja – jak na razie – żadnego raportu w życiu nie napisałem 😉 Ale miło mi, że znów mogę sobie dopisać do CV: ignorant, manipulator i… nieomylny? Co do tego ostatniego, to zapraszam do lektury strony “Kim jestem” i będzie wszystko jasne… mam nadzieję, o ile Ci stanie… doświadczenia, wiedzy i inteligencji 😉 Pozdrawiam… a jeżeli Twój komentarz dotyczy tekstu pilota ML, to ja swojego komentarza i tak nie zmieniłbym 😉
Remont “101” wykonany przez „Aviakor” w Samarze (właściciel: Oleg Władimirowicz Deripaska). Silniki naprawiane przez firmę Siergieja Czemiezowa byłego agenta KGB. Obydwaj są zażyłymi przyjaciółmi Putina.
Po katastrofie KGB nie zdążyło pozbierać swoich “zabawek” (wiele części tupolewa zostało zabranych na pamiątkę przez tubylców. Stąd opieszałość Kremla z oddaniem wraku.
Dziękuję! Rozumiem… kontrwywiad obywatelski działa! Brawo!
Wydadzą jak Polski Rząd wyda oficjalne oświadczenie potwierdzające wyniki badań komisji MAKU, Laska i Millera.
Dziękuję! Możliwe… ale nie słyszałem o takiej procedurze 🙁
“czemu sowieci nie chca oddac szczatkow samolotu?” – to bardzo proste
Interes sowietów (polityczny, gospodarczy) zyskuje na naszych polskich kłótniach, a wrak jest jedną z istotnych kości niezgody wśród nas, Polaków.
Dziękuję! Zgoda buduje, niezgoda rujnuje! Na 100% 🙂
Witam. Na początku zaznaczę że w sprawach lotniczych jestem kompletnym laikiem (żeby nie było wątpliwości) i trudno mi oceniać fachowe określenia użyte przez autora w tekście. (choć na marginesie z chęcią przeczytał bym choć ich skrótowe wyjaśnienie – tak bym mógł je zrozumieć.
Nie mniej jako osoba średnio inteligentna, z mojego ogólnego rozeznania wiem że za bezpieczeństwo lotu odpowiedzialność ponosi (w razie czego proszę poprawcie mnie, bo może czegoś się nauczę): a – w przypadku lotu cywilnego – kapitan statku powietrznego (czy pierwszy pilot, fachowcem nie jestem więc nazwę mogę przekręcić ale chodzi o tego najgłówniejszego pilota). b – w przypadku lotu wojskowego – jak w każdej wojskowej hierarchii osoba najwyższa stopniem będąca na miejscu.
Jeśli tak (a mam nadzieję że w dużym błędzie nie jestem), to: jeśli był to lot cywilny to winę za katastrofę ponosi główny pilot, jeśli zaś był to wojskowy, to z tego co mi wiadomo, glównodowodzącym śił zbrojnych RP jest prezydent, który był wtedy na pokładzie. Ponieważ obaj panowie zginęli w tej katastrofie, moim zdaniem nie ma nawet co rozstrzygać czy był to lot cywilny czy wojskowy, po prostu – winni zginęli w katastrofie, niezależnie kim byli. Wide nie ma od kogo rościć odszkodowania, ani kogo ukarać. Tym samym dla mnie, człowieka średnio inteligentnego spawa jest zamknięta.
Dziękuję! Hm… jako inteligentny bloger – takie moje określenie użyte przez Wysoki Sąd – stwierdzam, że społeczeństwo już ustaliło “winnych” tragedii smoleńskiej, i to się nie zmieni przez następne 1000 lat! Ani komisja Millera, ani komisja Macierewicza nie przekona społeczeństwa do swoich opinii. Żeby być jasno zrozumianym… prawa strona społeczeństwa ma “swoich winnych” i lewa ma “swoich winnych”. Także Ci co myślą racjonalnie, mają ustalonych “swoich winnych”… i to by było na tyle… jak mawiał znany profesor mniemanologii stosowanej 😉
To jest bezpośrednia przyczyna katastrofy smoleńskiej – LINK
Dziękuję! To jest dodatkowe potwierdzenie wniosków Jerzego Grzędzielskiego. Tragedia była przesądzona po zejściu poniżej 100 metrów. Brzoza czy wybuch, tak naprawdę nie miałyby znaczenia dla… uderzenia w ziemię ;(
Możecie mi wierzyć lub nie, ale jak tylko radio Zet w dniu 10 kwietnia podało tą informację,a byłem wtedy w pracy w biurze firmy z dwoma innymi swoimi pracownikami od razu im powiedziałem co było przyczyną katastrofy. Powiedziałem mniej więcej tak. “Kaczor i jego świta zapewne balowali do póżna . Na lotnisko przybyli z opóżnieniem, bo po co mieli być punktualnie przecież to oni byli tam “panami”. Zapewne Błasik zapewniał Kaczora, że nie ma opcji żeby się spóżnili, on to mu gwarantuje przecież jest dowódcą pilotów. Jak już dolecieli to znowu wazeliniarz Błasik zmusił biednych pilotów do złamania procedur i nakazał im lądowanie i zapewne dodał, że nie przyjmuje żadnej innej opcji. Winny katastrofy jest Kaczor wspólnie z Błasikiem .Mogę się o to założyć z każdym o każde pieniądze. ” To są moje słowa wypowiedziane wtedy 10 kwietnia w biurze w chwilę po tym jak radio Zet podało komunikat o tej katastrofie.
Dziękuję! Gratuluję Grzegorzu świetnej pamięci! Politycy i urzędnicy zazwyczaj pamiętają tylko… komu służą i kto im płaci 😉
prorok czy cuś?
Dziękuję! Co najmniej… Kaszpirowski 😉
Nie prorok ani Kaszpirowski tylko czujny analityk i takich jest wielu trzeźwo myślących ludzi
Dziękuję! Oby takich było jak najwięcej! A Ciebie proszę o zmianę “nicka”! “Paździoch” jest zarezerwowany na moim blogu dla Adama Kall i tak zostanie… do mojej śmierci 😉
Może tak powiedziałeś, ale czy na pewno byłeś w biurze ?
To była niedziela
Dziękuję! Niektórzy to pracują… na okrągło 😉
“Załoga (młodzi i mało doświadczeni piloci)”
…dalej nie czytam, Pan się nie ośmieszaj, przeczytaj fakty.
35 letni (wtedy) Arkadiusz Protasiuk miał nalatane 3,5 tys. godzin z czego 2,9 tys. na TU-154.
Dziękuję! Ile miał AP nalatane… w sumie mało istotne… istotne jak się zachował, czy przestrzegał procedur i standardów, czy kozak wziął górę nad pilotem? 😉
Na koniach tez sie Pan tak zna ?
Dziękuję! Jaki koń jest… każdy widzi 😉 Chyba, że ślepiec… ale nawet wtedy pozostają inne zmysły i rozum 😉
Nie zmienia to faktu, że w tekście jest jak byk, mało doświadczony…
Dziękuję! I co to zmienia? Czy mało czy dużo… i tak podjął złe decyzje 🙁
Jest jeszcze drugi, swietnu tekst, kpt. Grzedzielskiego. Niestety link u mnie nie dziala.
Zalaczam kopie z innego zrodla:
Dla zainteresowanych merytorycznie o katastrofie smoleńskiej:
Minęło sześć lat od katastrofy smoleńskiej, a zarazem sześć lat kłamstw i oszczerstw wynikających z braku wiedzy i cynizmu.
Doczekałem się pięknej, wolnej Polski. Nie chcę jej stracić, o katastrofie smoleńskiej mam prawo mówić. Poświęciłem lotnictwu niemal 50 lat, z czego jako kapitan w liniach lotniczych ponad 30. Przewiozłem bezpiecznie miliony pasażerów od Alaski po Australię, od Tokio i wyspę Guam na środku Pacyfiku po Amerykę Północną i Południową. W cywilizowanym świecie do kokpitu samolotu wiozącego VIP-ów nikt nie ma wstępu. Dam przykład: w 2013 roku pani kanclerz Merkel leciała ze swą świtą do Indii. Samolotu nie wpuszczono w przestrzeń powietrzną Iranu. Kapitan prawie dwie godziny krążył po stronie tureckiej, po uzyskaniu zgody poleciał dalej. Pani kanclerz dowiedziała się o tym siedem godzin po wylądowaniu. Proszę sobie wyobrazić naszą polityczną gawiedź. Pewnie kapitana wyrzucono by za burtę, a politycy sami wiedzieliby najlepiej co robić.
Od momentu katastrofy pojawia się podejrzenia o spisek na życie prezydenta i zdradę stanu z obcym państwem. O bredniach głoszonych na temat katastrofy można napisać książkę lub nawet kilka. Wspomnę tylko wybrane. Pan minister Macierewicz zaraz po katastrofie twierdził, że Rosjanie na lądowanie premiera Tuska przywieźli w teczce ILS (Instrument Landing System), a na lądowanie prezydenta już nie przywieźli. Dalej Rosjanie nie odpędzili, powtarzam kuriozalne określenie „nie odpędzili”, naszego kapitana i nie zamknęli lotniska. Odpowiem panu ministrowi: ILS waży kilkaset kilogramów. Na lotnisku Okęcie był montowany 4 lata. Specjalnie wyposażony samolot kalibrował go, stabilizował ścieżkę schodzenia i centralną oś pasa. Na lotnisku Modlin instalowano ILS przez 3 lata. Koszt wyniósł 62 mln złotych. Panie Ministrze — kapitana nie odpędza się. To komary lub muchę z czoła można odpędzać. Lotniska nigdy nie zamyka się kapitanom, wyjątkiem jest sytuacja jeśli na pasie stoi inny, uszkodzony samolot. O lądowaniu lub nie decyduje tylko i wyłącznie kapitan. Pani poseł Kempa biegała po stacjach TV z rewelacją, że przyczyną katastrofy było niezabranie rosyjskiego nawigatora. Kosmiczna bzdura i kompromitacja pani poseł. Ma się to tak, jakby chirurgowi tuż przed operacją przyprowadzono salową i powiedziano, że jeśli pan doktor nie podoła, to ona pomoże przy operacji.
Katastrofę smoleńską mozolnie, przez głupotę, brak wiedzy, chciwość i cynizm, przygotowywała polityczna czołówka PIS. Zaczęło się w 2006 roku za rządów premiera Jarosława Kaczyńskiego. W czasie publicznego wystąpienia minister obrony z PIS-u zapytany został przez oficerów-pilotów samolotu Tu 154 za Specpułku dlaczego nie ćwiczą na symulatorach. Odpowiedź była następująca i niebywale skandaliczna: „Nie, bo to ruskie symulatory”. Dla mnie powiało grozą i jęknąłem: „będziemy mieli katastrofy”. Nomen omen ten minister zginął w katastrofie smoleńskiej. Ćwiczenia na symulatorach są niebywale ważne, uratowały wiele istnień i nie do pomyślenia jest, aby z nich rezygnować. Cały świat lotniczy z nich korzysta. Prezesi nawet najbiedniejszych linii lotniczych klną, ale płacą za ćwiczenia swoich załóg. Ogrom głupoty i braku odpowiedzialności powala tu na ziemię. Mogę dać dziesiątki przykładów, ale pozostanę przy swoim doświadczeniu. W mozolnych ćwiczeniach na symulatorze wielokrotnie wraz z załogą zabiłem się. Ale przyszła jeden raz okrutna rzeczywistość. Po 10-cio godzinnym locie, niewiele minut przed lądowaniem na moim lotnisku zrobiło się tragicznie. Mgła do samej ziemi, chmury, widzialność 50 m. Do zapasowego lotniska 800 km a paliwa resztki. Panie Ministrze Macierewicz, nikt mnie nie odpędzał, nikt mi nie zamykał lotniska ale widziałem śmierć w oczach i warunki ponad moje uprawnienia i siły. Myślałem już o straży pożarnej i karetkach. Pierwszy kontakt wzrokowy z ziemią miałem na dziesięciu metrach wysokości, błysnęła zielona lampa progu pasa i centralnej linii. Do portu samodzielnie bez pomocy „Follow me” nie mogłem pokołować. Nie było cudu, tylko wyszkolona załoga po wielu godzinach treningu na symulatorze. Wracający z urlopu w Singapurze, kolega kapitan i mój instruktor, wszedł przed lądowaniem do mojego kokpitu. Natychmiast został wyproszony. Nikt w takiej sytuacji nie może być w kabinie, w odróżnieniu od tego, co nasi politycy urządzili temu biednemu pilotowi pełniącemu funkcję kapitana
TU154. Żałość i rozpacz. Kiedy uderzycie się w piersi? Polityka PIS w imię idiotycznych i partykularnych fobii pozbawiła pilotów
Specpułku ćwiczeń w symulatorze, obniżając bezpieczeństwo lotów w tym lotów z najważniejszymi osobami w Polsce. To był wstęp do katastrofy.
Rok 2008. Prezydent Lech Kaczyński wraz z zaproszonymi gośćmi, prezydentami i premierami lecieli do Gruzji przez Azerbejdżan. Gruzja była w stanie wojny z Rosją. Dlatego Pan Prezydent akceptuje taką trasę. W trakcie lotu Pan Prezydent zmienia swoją decyzję i poleca kapitanowi zmianę trasy lotu wprost do Tbilisi. Kapitan odmawia, bo nie zezwalają na to przepisy, ponadto gdyby niezidentyfikowany obiekt pojawił się w strefie działań wojennych mógłby być zestrzelony przez Gruzinów lub Rosjan. Mielibyśmy przez głupotę niebywały skandal międzynarodowy i na sumieniu prezydentów i premierów. Kapitan został obrażony przez Pana Prezydenta, nazwany tchórzem. Po przylocie do Warszawy straszony konsekwencjami. A wystarczyło polecić jednemu z licznych doradców-prawników zajrzeć do prawa lotniczego i naszego AIP. Wtedy kapitan zostałby przeproszony. Nie posądzam o samodzielny, nierozsądny pomysł samego Prezydenta. W samolocie był odcięty od światowych informacji, a newsy podały, że prezydenci Francji i Rosji lecą aktualnie z Moskwy do Tbilisi w asyście myśliwców. Pewnie jakiś usłużny poddał więc panu Prezydentowi przez telefon przednią myśl zmiany trasy lotu. Po tym zdarzeniu pozostało już w Specpułku niewielu doświadczonych pilotów, którzy chcieli latać z prezydentem. Kapitan nie może odmówić lotu, ale może, np. zachorować. To była kolejna cegła przyłożona do katastrofy.
Na lot do Smoleńska w fotelu kapitańskim zasiadł więc pilot nieposiadający w pełni uprawnień kapitańskich jak stwierdziła komisja. Opowiem jak to jest w liniach lotniczych. Na przykład jeśli ważność ćwiczeń w symulatorze przeciągnie się nawet o jeden dzień kapitan odmawia lotu. Kapitan odmówił lotu rano w słoneczny dzień do Wrocławia i z powrotem, bo zapomniano wyposażyć kokpit w ręczną, wymaganą instrukcją, latarkę. Ten młody kapitan miał rację. W tym locie mogło np. nastąpić zadymienie kabiny i ta latarka ratowałaby wszystko – odczyty przyrządów. Składam Jego Magnificencji Rektorowi Politechniki Rzeszowskiej gratulacje. Ten młody pilot od Pana wyszedł, tak jak wielu innych. Dziś latają oni jako kapitanowie w najlepszych liniach świata. Uważam, że gdyby tego młodego pilota Tu154 potraktowano jak w cywilizowanych społeczeństwach, to znaczy uszanowano jego kwalifikacje i decyzje oraz pozostawiono kokpit zamknięty, to po otrzymaniu standardowej informacji o pogodzie z wieży kontrolnej smoleńskiego lotniska i jeszcze bardziej nadzwyczajnej i dodatkowej informacji o godz. 08.24 że „warunków do przyjęcia nie ma”, to kapitan po stwierdzeniu, że na wysokości 100m nie widzi ziemi i pasa, odleciałby ma lotnisko zapasowe lub postawił samolot w krąg. Zgodnie z instrukcją wykonywania lotów. I to jest cała wiedza. Jednak chciwość, zarozumialstwo i cynizm możnych polityków zwyciężyły.
Przed wejściem pasażerów na pokład, honorem i przywilejem kapitana jest witanie najważniejszej osoby wraz z małżonką, czyli pana Prezydenta. Odebrał ten przywilej kapitanowi Dowódca Wojsk Lotniczych – generał Błasik. Po prostu pokazał mu jego miejsce i to, że jest tu nikim – poniżające i podłe. Ja w takiej sytuacji odmówiłbym lotu. Niby niewyobrażalne, ale nie dla tych którzy wiedzą o co idzie, zwłaszcza dla pilotów. Jest to kolejna cegła budująca to nieszczęście. Na 11 minut przed katastrofą kapitan otrzymuje wiadomość że “Pan Prezydent jeszcze nie podjął decyzji co robimy dalej”. To oburzające i paraliżujące oświadczenie. To kapitan ma wiedzieć, co robić i on decyduje! To on odpowiada za życie wszystkich na pokładzie, a nie pasażer, nawet najważniejszy! Kokpit winien być absolutnie sterylny i tylko kapitan może wydawać polecenia. Tam był po prostu bałagan. Nie wiadomo było kto dowodził, kapitan nie był w stanie pozbyć się gości (intruzów) z kokpitu, samolot pędził do ziemi, nic nie było widać poniżej nieprzekraczalnych 100 m. Generał, Dowódca Wojsk Lotniczych zamiast wrzasnąć w tym momencie „do góry!” nawet nie wyrzucił i nie uciszył intruzów – horror. Pan minister Macierewicz z uporem twierdzi, że załoga zamierzała odejść na drugi krąg. Panie Ministrze, już byli tak nisko że zadziałała instalacja TAWS „Pull up, terrain ahead”. To paraliżująca informacja, każdy pilot natychmiast ucieka do góry, jeśli zdąży. A co robi załoga? Kapitan wycisza sygnalizację zmieniając nastawy wysokościomierza barycznego, tym samym pozbawiając się wskazania wysokości progu pasa – czyste samobójstwo. Robi to po to, aby sygnalizacja przy dalszym zniżaniu mu nie przeszkadzała! Chciał zobaczyć ziemię jak najszybciej przed minięciem radiolatarni. Po prostu na siłę chciał lądować. Naciski na niego, niekoniecznie słowne, były niewyobrażalnie mocne, tak aż uderzyli w ziemię 900 m od progu pasa. Dokładnie jak przez kalkę w Mirosławcu gdzie samolot CASA także uderzył 900 m przed progiem, taka sama pogoda.
Jednak informacja od Prezydenta nie była ostatnim ani najmocniejszym ciosem dla kapitana. Najboleśniej ugodził go kolega-kapitan samolotu JAK40, który kilkanaście minut wcześniej „spadł” na pas w odległości 700 m od progu. Dlaczego spadł? Bo pogoda była już fatalna i zniżając się poniżej dopuszczalnej wysokości 100 m ujrzał ziemię będąc już nad pasem. Nie zgłosił obowiązującej formuły, że widzi pas i prosi o zgodę na lądowanie. Zrobił to bez zgody wieży. Czym to się kończy dam przykład: podczas identycznej pogody na Teneryfie kapitan B747 otrzymał zgodę z wieży na start i gdy się rozpędzał kapitan drugiego B747 bez zgody wieży w kołował na środek pasa. Wynik – 862 osoby spłonęły. Pasażerowie rejsu JAK40 winni wygrać ogromne odszkodowania za narażenie ich życia. Otóż kapitan Tu154 zapytał przez radio kolegę-kapitana JAK40 o pogodę. Ten odpowiedział, cytuję: „Pizdowata, widać 200400 m, podstawa chmur 50 m, mnie się udało, możesz próbować”. To jest haniebne. Życie Prezydenta i ponad 90 innych osób to nie rosyjska ruletka, albo się uda albo nie. Winien krzyknąć „Uciekaj jak najszybciej”. Ten kapitan bryluje teraz na salonach pana ministra Macierewicza i jest jego pupilem. Panie Ministrze, różnimy się, ja też mam swojego guru. Jest nim dr nauk technicznych, emerytowany pułkownik pilot doświadczalny Antoni Milkiewicz. Jako młody oficer-inżynier brał udział w komisji badającej katastrofy naszych IŁ62. Mimo nacisków potężnego ZSRR udowodnił winę producenta silników, narażając tym samym przyszłość swoją i swojej rodziny. Gratuluję Panie Ministrze pupila. Tak rodziła się katastrofa smoleńska, w której wybitny udział mieli politycy karmiący nas kłamstwami. Pomaga im kler, a szczególnie episkopat. Od sześciu lat słyszę z ambon: „Żądamy prawdy”. A ta prawda jest znana. Nasza znakomicie wykształcona (pozazdrościć może nam wiele państw) komisja badania wypadków lotniczych ogłosiła wyniki. Zapewniam wszystkich, gdyby rozpatrywałaby to najlepsza amerykańska komisja NTSB, to wynik byłby identyczny. Jedynie zdjęto by jakąkolwiek odpowiedzialność z pracowników wieży , tak jak zrobił to nasz sąd po katastrofie w Mirosławcu. Ponadto dowiedzielibyśmy się o treści rozmów braci tak przed katastrofą jak i w locie do Azerbejdżanu.
Z rozgłośni toruńskiej leje się rzeka bzdur o katastrofie, a „Najważniejszy” orzekł, że jej uczestnicy byli „prowadzeni na specjalne zamordowanie”. To jest rozpaczliwie chore. Biskup zamyka z błahych powodów nie wiadomo na jak długo nam, wiernym świątynię a nie potrafi zareagować, gdy na drugi dzień po tragedii, w środku metropolii, najbardziej katoliccy dziennikarze ogłaszają światu, że Rosjanie dobijali pasażerów. Do dziś nie ma nagany kościoła ani sprostowania i przeprosin. Ja to teraz robię – przepraszam Rosjan. Każdego 10-tego dnia miesiąca na czele z duchownym, z wizerunkiem Chrystusa i Matki Bożej, z flagami narodowymi o napisach niewybrednych i ubliżających Prezydentowi Państwa i Premierowi odbywają się partyjne wiece i modły o wolną Polskę. Żadnego biskupa to nie boli. Dzisiaj upominają nas i nazywają Targowiczanami. Już zrozumiałem nauki Kościoła. Służy temu, który więcej da lub więcej obieca. Gdzie jest biskup, który mówił „Największą mądrością jest umieć jednoczyć – nie rozbijać”. Tego dzisiejsi pasterze katoliccy nawet nie wspominają. Był to prymas Wyszyński.
Największym naszym wstydem jest zespół pana Macierewicza wraz z jego “profesorami”. Otóż wszystkie komisje świata badające katastrofy lotnicze zaczynają od analizy wyszkolenia i przygotowania załogi, ostatniego wypoczynku, posiłku, sytuacji w pracy, w domu i lotu od samego przygotowania do startu. Panowie w zespole zaczynali od kolejnego wybuchu wskazanego przez guru, tak jakby samolot sam leciał. Prof. Nowaczyk oświadczył, że samolot był wprowadzony na zły pas. Panie profesorze to nie Frankfurt lub Amsterdam, w Smoleńsku jest tylko jeden pas! Dziwi się Pan, że zwolniono go z Uniwersytetu Maryland, ja dziwię się, że Pana wogóle przyjęto. Nie wspomnę już o parówkach i różnych puszkach. Proponuję profesorom przed następnymi dociekaniami kupić godzinę lotu na symulatorze z instruktorem. Zapytać instruktora jak zachowują się piloci po sygnale „Pull up”. Podpowiem natychmiast: pełen gaz i do góry. A co robiła nasza załoga? Gnała do ziemi nadal, wyłączając sygnalizację. Żal mi bardzo rodzin ofiar po dwakroć. Za stratę bliskich i za drwiny ze strony polityków.
Radziłbym, a szczególnie Pani poseł-mecenas, zapytać pana Prezydenta, pana Sasina, pana Łozińskiego i innych, którzy byli najbliższymi doradcami Prezydenta: jaki dureń z ich otoczenia wymyślił lotnisko Smoleńsk, stare, zdewastowane, nieczynne od dawna lotnisko wojskowe mając w pobliżu dwa międzynarodowe, cywilne, czynne i sprawne porty lotnicze! Jaki skończony dureń wsadził do jednego samolotu tyle ważnych osobistości, zamiast rozlokować w trzech środkach transportu. I nie ubezpieczył ich. Czy to też wina Tuska? Głosowałem z wielką nadzieją na mojego idola pana Lecha Kaczyńskiego – spokojnego, średniej klasy urzędnika. Zimny prysznic otrzymałem wieczorem jak prezydent elekt zameldował swojemu pierwszemu sekretarzowi wykonanie zadania. Wiedziałem, że będziemy mieli dwóch prezydentów: de jure i de facto . I tak pozostało. Było wiele zamachów na carów, bojarów, książąt, króli, papieży i prezydentów mocarstw. Pojedynczo, nie zbiorowo. Nasz Prezydent nie zagrażał nikomu, nie miał armii z bronią nuklearną. Nie był wybitnym mężem stanu, tylko mężem wspaniałej Pierwszej Damy. Nie bywał zapraszany na salony polityczne świata, ani sam nie zapraszał. Zginął przez cynizm najbliższych, ich chciwość i głupotę. Stąd dzisiaj ta żądza wynagrodzenia mu przez stawianie pomników, nazwy placów i ulic, a może wkrótce i miast. Piszę to w wielkim żalu i smutku, bo miałem sentyment do tego człowieka.
Jerzy Grzędzielski
Emerytowany kapitan linii lotniczych
Pilot doświadczalny samolotowy i szybowcowy
Instruktor samolotowy i szybowcowy
Inspektor Wyszkolenia Lotniczego
Oficer rezerwy Wojsk Lotniczych
Nalot w powietrzu ponad 25.000 godzin
Dziękuję! Ex-ta jesteś spóźniony o 1,5 miesiąca 😉 Ten tekst na moim blogu ukazał się 15 września. Polecam zapoznanie się z komentarzami do wpisu. Pozdrawiam
Panie Piotrze ma pan słuszną rację. Takiego trollowego paszkwilu dawno nie czytałem.
Dziękuję! Wolny człowieku… myśl nie ma kajdan… czytuj coś, co będzie Twoją “słuszną racją” i nie będziesz musiał myśleć… wolno 😉
Panie Piotrze, dobrze, że Pan dalej nie czytał. Z pewnością cierpi Pan na zespół Macierewicza i mógłby Pan przeżyć szok zderzając się z prawdą: faktami i naukową ich analizą.
Gdyby był Pan zdrowy, posiadał elementarną wiedzę matematyczno-fizyczną i minimalną zdolność honorową to dawno by Pan wiedział, że brak wyszkolenia kapitana Protasiuka był przyczyną katastrofy.
Dziękuję! Czytać warto… prawie wszystko! Ważne aby z czytania coś… wynikało 😉 Dajmy szansę każdemu na wyciąganie swoich wniosków!
Czytam ten tekst i nie dowierzam jak można pisać coś takiego i wierzyć w to co się pisze. Nie jestem zwolennikiem teorii spiskowych tak jednych skrajnych jak i drugich w temacie tej katastrofy. Ten pan jest niewątpliwie doświadczonym pilotem po tym jak siebie przedstawił, ale na pewno nie zna się na fizyce. W tym wypadku jest to konieczne kiedy nie daje się dostępu do zbadani wraku. Pomijając fakt że jest to jedyny wypadek lotniczy w dziejach ludzkości kiedy świadomie (mając dostęp) nie bierze się pod uwagę szczątków samolotu a bierze się pod uwagę plotkę powstałą godzinę po wypadku. Ale kontynuujmy główny wątek. Już na samym rysunku zamieszczonym do artykułu widzimy ordynarną manipulację, kiedy to fakty dostosowuje się do teorii. Przedstawiony model wypadku pokazuje jak to samolot podczas obrotu wznosi się. Tym własnie jest cały ten opis. Manipulacją. A fizyka jest nieubłagana. Samolot po stracie sterowności natychmiast zniża lot. Przy tak niskim pułapie nawet delikatne zachwianie sterowności jest decydujące. Ten samolot praktycznie natychmiast orałby skrzydłem po ziemi i w skutek oporu dodając do tego pęd silników zaryłby w ziemię i nie doszłoby do obrotu. W “najlepszym” wypadku zaorał by skrzydłem a potem dziobem z lewej strony. Zakładając że był cały w chwili zetknięcia z ziemią pozostawiłby bruzdę (miękki teren praktycznie podmokły o tej porze roku) widoczną z kosmosu zanim by się rozpadł. Zakładając jednak dalej że niby obrócił się na grzbiet będąc jeszcze w całości. Nawet gdyby uderzył grzbietem i nie będąc z papieru na miękkim terenie jaki tam był, również zanim by się rozpadł wyryłby bruzdę przy pełnym ciągu silników z tym że mimo rzekomego wybuch po zderzeniu większość kawałków pozostało by w tej bruździe, ponieważ to co mogłoby wybuchnąć czyli paliwo było w skrzydłach, a w kadłubie przy dziobie mielibyśmy kotłowaninę ciał. Na miejscu wypadku nie było śladu zetknięcia z ziemią samolotu będącego jeszcze w całości. To są fakty, brak śladu zetknięcia z ziemią takiej masy będącej jeszcze w całości. No chyba że samolot był jak gumowy napompowany balon i wystarczyła ostra gałązka która go przebiła i pękł na kawałeczki tuż przed zetknięciem z ziemią.
Dziękuję! Wykład jak na… uniwersytecie. Skąd taka wiedza na temat zachowania się samolotu? Były jakieś eksperymenty czy tylko z… bani? Szczególnie interesuje mnie potwierdzenie zdania: “Samolot po stracie sterowności natychmiast zniża lot”. Proszę o źródło tego twierdzenia… moja znajomość fizyki mówi mi, że po utracie sterowności samolot może lecieć w dół lub w… górę, w zależności od kierunku ciągu silników. Oczywiście zawsze po utracie sterowności, na końcu lotu czeka go ziemia… i to rzeczywiście potwierdza fizyka i życie 😉
No i zgadza się. Przez chwilę może lecieć w górę 🙂 Priorytetem jest ustalenie bezpośredniej przyczyny wypadku. W tym przypadku był to błąd pilotów. Reszta stanowi mniej lub bardziej istotne tło. Presja na załogę, karygodne zachowanie Błasika przed startem, tłok w kabinie itd… To są czynniki drugorzędne. Zapis rozmów świadczy o tym, że samolot był całkowicie sprawny. Nie było żadnego alarmu o awarii jakiegokolwiek systemu. Ton głosów, nie wskazuje na stres związany z jakąkolwiek awarią. Analiza wraku jakkolwiek konieczna, nie wniosłaby niczego nowego. Gdyby to był wypadek cywilny, sprawa już dawno byłaby zamknięta z odpowiednią konkluzją dotyczącą głupoty pilotów.
Wątki poboczne, mają jak najbardziej znaczenie, ale nie stanowią bezpośredniej przyczyny katastrofy.
Dziękuję! “Wątki poboczne, mają jak najbardziej znaczenie, ale nie stanowią bezpośredniej przyczyny katastrofy.” – w 100% 😉
wiesz co na ziemi jest tylko widoczne z kosmosu ?? Wielki mur chiński i bruzda na twojej dupie !! Oszołomie ! Nie masz pojecia o budowie takich samolotów,o lotach,w ogóle o wypadkach(jakichkolwiek) to się nie wypowiadaj ! Jeśli jesteś takim ekspertem to zgłoś się do Macierewicza ,on takich baranów potrzebuje !!
Dziękuję! Dla jasności… “buli68” odpowiada na tekst “Stanisława Kłosowskiego”. Będę polemizował ze stwierdzeniem, że z kosmosu widać wielki mur chiński. Niestety to jest… bzdura funkcjonująca jako “pewnik” w społeczeństwie. Ani muru chińskiego ani dupy – kogokolwiek – nie zobaczymy już z wysokości kilku kilometrów, nie mówiąc o kosmosie 😉 Poza tym… z resztą twierdzeń… zgadzam się 😉
Proszę zwrócić uwagę,że na temat tej katastrofy najmniej wypowiadają się piloci.Powody są oczywiste , bo to wręcz książkowy przykład samobójstwa. Chciałbym poruszyć coś czego nigdzie się nie doszukałem.Każdy pilot, od początku szkolenia uczy się na pamięć formułki wyprowadzenia z korkociągu , tak żeby w razie czego instynktownie działać według niej. Podobną ( choć z pozoru prymitywną ) zasadą jest korygowanie odczytu wysokościomierza barycznego. To takie coś, co pod wpływem zmian wysokości ( więc i ciśnienia) lubi się zawieszać.Każdy pilot wie ,że przed lądowaniem w celu dokładnego odczytu wysokości należy puknąć w szybkę wysokościomierza, co koryguje odczyt nawet o kilkadziesiąt metrów. Jakoś nigdzie się nie doczytałem ,żeby coś takiego zrobili. Wiadomo ,że taki wysokościomierz musi być ustawiony na poziom lotniska docelowego.( bez tego lecąc na przykład z Gdańska do Katowic po wylądowaniu, wysokościomierz pokaże nam nie zero, a ok 400metrów ) Ktoś kto nie zna się na rzeczy powie no ok, ale mieli przecież radiowysokościomierz.Otóż różnica między nimi jest taka ,że radiowysokościomierz pokazuje wysokość terenu nad którym samolot obecnie się znajduje, czyli dodaje lub odejmuje wysokość w zależności czy lecimy nad wzniesieniem czy wzgórzem itp. W tym konkretnym przypadku przed lotniskiem w Smoleńsku jest wąwóz , o ile pamiętam – 60 metrów pod poziomem lotniska. Bez widoczności zewnętrznej, patrząc na radiowysokościomierz, możemy mieć więc 100 metrów , a w rzeczywistości zaledwie 40 .Ważniejszym jest więc, prawidłowo ustawiony wysokościomierz baryczny bo pokazuje bezwzględnie zbliżające się zero poziomu lotniska. Kierowanie się odczytem radiowysokościomierza przy “optymistycznych 100m” spowodowało w końcu zejście pod poziom lotniska i “jazdę” po drzewach, co słychać przecież. Pomijając wszystkie błędy, to mieli wyjątkowego pecha , bo już skumali co się dzieje i dali ładowanie do odejścia.Niestety dosłownie o kilka metrów za późno…
Dziękuję! Sławku, Twój wywód jest bardzo… logiczny i do mnie przemawia… ale z tego co odsłuchałem na nagraniach to właśnie ta załoga przed lądowaniem kalibrowała wysokościomierz baryczny i to z niego robiła odczyty. Piloci, ci co jeszcze w służbie, się nie wypowiadają, bo chcą w spokoju latać 😉 Dlatego wypowiadają się jedynie piloci na emeryturze, którym latanie już nie grozi… i głęboko w 3D mają decydentów 😉
Slawek….czytam twoj wywod i krew mnie zalewa! Widac ze jestes emerytowanym pilotem i nie znasz cisnienia QNH, ktore uzywa sie w calym lotnictwie (rowniez teraz w wojsku). Wytlumacze prosto (dla prostych ludzi) gdy ustawimy cisnienie QNH na wysokosciomierzu to po wyladowaniu wskaże on wysokosc lotniska nad poziomem morza! A nie jak sadzisz 0. Zero wskazalby jak bys ustawil QFE. Zreszta…niektorzy co tu sie wypowiadaja muszą się doksztalcic w temacie lotnictwa.
Dziękuję! Rozumiem ból… fachowca 😉
takich przypadków jest wiele…. Smoleńsk nie pasuje nigdzie LINK
Dziękuję! Kulą w płot! Takich przypadków jak w Smoleńsku nie było i nie będzie. To są przypadki nieporównywalne… i o tym już tu było 😉
wspaniale – a więc od AFERY FOZZ mamy same lawinowe niezwykłe zbiegi okoliczności niepowiązane z polityką zupełnie – CZUJĘ NIESMAK I CENZURĘ! – a KATASTROFY W PRZESTWORZACH kłamią?
Dziękuję! To nie wiesz? Katastrofy w przestworzach kręcone są za pieniądze Gazpromu… i wszystko jasne 😉