Marek Dyjak – Polizany przez Boga. Bard namaszczony hektolitrami wódy!
Z chlających na umór wódę i śpiewających artystów, dotychczas znałem tylko Włodzimierza Wysockiego.
Mam jeszcze płyty winylowe z nagraniami tego rosyjskiego barda. Często też można w radiu usłyszeć polskie wersje wielu pieśni Włodzimierza Wysockiego.
Genialne są covery z tekstami Wojciecha Młynarskiego w wykonaniu np. Piotra Fronczewskiego.
Pod wigilijną choinkę Święty Mikołaj położył dużo książek.
Jedną z nich był wywiad – rzeka z Markiem Dyjakiem. Tego śpiewaka namaszczonego hektolitrami wódy, przepytywali Arkadiusz Bartosiak i Łukasz Klinke.
Wywiad zatytułowany Polizany przez Boga, został wydany przez spółkę Agora i firmę Kayax Music.
Autorzy książki tak wyjaśnili, dlaczego zainteresowała ich postać Marka Dyjaka:
Wszyscy myślą, że Dyjak to świetny wokalista, rasowy pijak i niedoszły samobójca. My staraliśmy się odnaleźć prawdziwą naturę Marka, tę mniej znaną i oczywistą.
Wrażliwego człowieka skrytego pod maską prostolinijności, pogodnego faceta w przebraniu depresyjnego mruka i radykalnego komentatora rzeczywistości, którego metafor nie przebiją najwięksi poeci.
Mamy nadzieję, że czytając książkę, zbliżą się Państwo do prawdziwego Marka.
Książkę liczącą 264 strony przeczytałem praktycznie w jeden długi wieczór. Lektura była lekka, ale niezbyt przyjemna.
Niestety, nie znalazłem w niej radykalnego komentatora rzeczywistości, który tryska genialnymi metaforami, jak rzygacz wodą po ulewie!
Nie znalazłem w niej artysty, a znalazłem 40-letniego człowieka, który od kilku lat z powodzeniem walczy z alkoholizmem.
Jego szczęściem jest to, że został polizany przez Boga i ma ten charakterystyczny tembr głosu.
Sam Marek Dyjak stwierdza, że on jest interpretatorem cudzej twórczości, a nie bardem, który własnymi słowami wyraża cały egzystencjalny ból.
Repertuar Marka Dyjaka w 99% stanowią utwory, które już były grane.
Ostatnia jego płyta zatytułowana Kobiety, wydana w 2013 roku, to przetworzone przez niego szlagiery, takich dam naszej sceny muzycznej jak: Katarzyna Nosowska, Edyta Bartosiewicz, Ewa Demarczyk czy Hanka Ordonówna.
Mnie do gustu bardziej przypadła poprzednia płyta, wydana w 2011 roku Moje Fado.
Rzeczywiście dyjakowskie, a nie portugalskie fado wybrzmiewa na tej płycie.
Poza sztandarowym Człowiek. Złota ryba, zaskakuje także banalna w swej prostocie interpretacja przedwojennego szlagieru To ostatnia niedziela.
Reasumując: więcej wywiadów z Markiem Dyjakiem nie będę czytać, bo cóż może być ciekawego i oryginalnego w życiu alkoholika?
Czy może fascynować fakt, że 23 razy był na odtruciu… także w Olsztynie?
Czy jest to ciekawe, że łaknie kontaktu z córką, jak kania dżdżu?
Czy to dziwne, że alkohol poskręcał niemiłosiernie jego związki z innymi ludźmi?
Co mnie obchodzi, że ma popsute zęby? …
Polizany przez Boga.
Panie Marku, życzę panu wytrwałości w walce z nałogiem, dużo zdrowia i śpiewaj nam jak najdłużej. Fanów, a raczej fanek nie zabraknie.
Książki mogłoby nie być… to tylko dla kasy!
Ale to nie wina Marka Dyjaka!