“Powstanie Warszawskie” pierwszy na świecie dramat wojenny non-fiction!
Wybrałem się na film Powstanie Warszawskie, przede wszystkim dlatego, że jestem i czuję się całym sercem Polakiem. Moją Ojczyzną jest POLSKA, z niepokonaną stolicą WARSZAWĄ.
Czego oczekiwałem po tym filmie?
Chciałem poczuć atmosferę, która panowała w Warszawie w tamtych strasznych dniach Powstania w 1944 roku.
Wiedziałem, że jest to film fabularny, zmontowany z ręcznie i komputerowo naprawionych i podkoloryzowanych, autentycznych kronik filmowych.
Nie ma w filmie ani jednej sceny, dokręconej współcześnie i to jest podstawowy walor tego filmu.
Autentyczność.
Rzeczywiście widzimy Warszawę w dniach powstania. Warszawę i warszawiaków.
Widzimy piekarzy, lekarzy, kucharzy, księży i bawiące się dzieci. Widzimy także walczących powstańców i wojenne żniwo tej walki. Widzimy barykady Warszawy i trupy.
Przed nami na kilka sekund pojawiają się bohaterowie tej opowieści. Pojawiają się i znikają.
Moja refleksja:
Nie ma czasu, aby tych bohaterów polubić, czy przeżyć ich los. Z całej plejady postaci najbardziej utkwił mi w pamięci obraz… pieska.
Mały, czarny z dużymi uszami. Od pierwszej sekundy go pokochałem. Mógłbym go zabrać do domu.
Niestety, puenta refleksji jest taka, że pewnie został w końcówce powstania… aż nie chce mi się o tym pisać.
Fabularną klamrą spinającą te autentyczne zdarzenia udokumentowane na taśmie filmowej, jest wymyślona przez Jana Komasę historia dwóch braci: Karola i Witka.
Mają oni za zadanie udokumentować, na taśmie filmowej, trwające właśnie Powstanie Warszawskie.
Chcą wywiązać się z powierzonego im zadania, ale też chcą walczyć!
Dokumentują życie ludności cywilnej i cały czas dążą do przyłączenia się do oddziałów powstańczych, by być jak najbliżej pierwszej linii walki.
Reasumując: można stwierdzić, że zadanie powierzone wykonali, ponieważ teraz my widzimy Powstanie Warszawskie ich oczami.
W mojej 5-łezkowej klasyfikacji przyznaję filmowi “Powstanie Warszawskie” 3 łezki. Przede wszystkim za realizm… autentyczność!
W hołdzie powstańcom ten film powinien obejrzeć każdy patriota.
Oglądając film, cały czas miałem w głowie utwór szwedzkiego zespołu Sabaton Uprising.
Chylę czoła przed muzykami i autorem klipu, że tak pięknie, artystycznie uhonorowali naszą stolicę i powstańców. Polecam!
Mój wujek był w powstaniu kucharzem. O psach nie mówił ale koty do kotła trafiały. Za swoją waleczną postawę odsiedział do 56 r. we Wronkach. Popiersie Piłsudskiego i Kościuszkę na koniu miał w domu odkąd pamiętam.
Dziękuję! No cóż jak głód to wszystko idzie do kotła… to chyba zrozumiałe, instynkt nas determinuje. A mój wujek był w armii, która niestety obserwowała Powstanie Warszawskie z drugiego brzegu 🙁