Prof. Ewa Gulczyńska – ekspert od szczepień – miażdżona przez dr Jerzego Jaśkowskiego
Naciski administracyjne na Lekarzy i Rodziców broniących dzieci przed szkodliwymi procedurami… nasilają się. W artykule: Wyżej nerek nie podskoczy nikt! omówiłem część materiałów dotyczących farsy, jaką jest postępowanie sądowe w sprawie dr. Huberta Czerniaka, prowadzone przez Okręgową Izbę Lekarską w Łodzi.
Dzisiaj omówię wypowiedzi z tego procesu – eksperta – prof. Ewy Gulczyńskiej. Z protokołu posiedzenia Sądu:
Sąd: Jakie są szczepienia obowiązkowe dzieci do 6 miesiąca życia, a zwłaszcza noworodków?
EG: w pierwszej dobie szczepimy WZW typ. B i to dotyczy zarówno noworodków donoszonych jak i niedonoszonych, natomiast szczepienie przeciwko gruźlicy… na razie będzie utrzymywane.
I mamy problem z podstawową wiedzą epidemiologiczną tego eksperta. Wirusowe zapalenie wątroby typu B od 1986 roku uważane jest przez naukowców za chorobę weneryczną. Trudno sobie wyobrazić, aby ktoś przy zdrowych zmysłach kopulował z kilkumiesięcznym niemowlakiem. Twierdzenie prof. Ewy Gulczyńskiej, że w Polsce niektóre matki są nosicielami wirusa i dlatego trzeba je szczepić, jest infantylne.
Po pierwsze: Najpierw trzeba wykonać badanie dziecka i stwierdzić: czy ma przeciwciała, czy też nie ma?! Po drugie: Dopiero potem ewentualnie je zaszczepić, a nie traktować wszystkie dzieciaki jak króliki doświadczalne. Szczepi się wszystkie dzieci… jak leci, z jednego podstawowego powodu:
Dla zysku koncernów farmaceutycznych!
Prof. Ewa Gulczyńska o tym nie wie? Producent produkuje coś tam i nie wie ile tego sprzeda? Jak producent uzgodni z urzędniczyną, że państwo kupi na pniu całą produkcję, to wiedząc, że w Polsce rodzi się ok. 300.000 – 350.000 dzieci, produkuje tyle tylko ampułek, ile trzeba i nie ponosi strat. Koszt produkcji szczepionki to kilka centów. Koszt zakupu przez państwo to jest od kilkunastu do kilkudziesięciu dolarów! To czysty zysk producenta.
Koledzy zakaźnicy mówią mi wprost – co najmniej 30 % ceny szczepionki to łapówki. Szczepionka HPV była sprzedawana w Chinach – w przeliczeniu – po 800 zł. W Polsce sprzedawano ją po 1.500 złotych. Producent ten sam. Kto brał do kieszeni te 700 złotych od każdej wciśniętej młodzieży szczepionki? Za czyją zgodą wprowadzono prawie 100% narzut na polskich obywateli?
Kto odpowiada, za takie okradanie mieszkańców naszego biednego kraju?
Jeszcze bardziej infantylne i wykazujące brak podstawowej wiedzy z zakresu epidemiologii jest tłumaczenie tej ekspert, dotyczące przymusu szczepień przeciwko gruźlicy. Kobieta tłumaczy przymus szczepień przeciwko gruźlicy… faktem istnienia tej choroby w Polsce.
Po pierwsze: Wielkie badania populacyjne w USA, porównywane ze statystykami z Anglii, wykazały jednoznacznie, że gruźlica zniknęła jako problem medyczny w USA, znacznie wcześniej, aniżeli gruźlica w Anglii. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że w USA nigdy nie stosowano szczepień, a w Anglii były przymusowe! Po drugie: Anglia ok. 10 lat później zaniechała szczepień przeciwko gruźlicy, właśnie na podstawie wyników amerykańskich. Tłumaczenie więc, że w Polsce zachorowalność nie spada, jest dziecinne i wykazuje brak wiedzy z zakresu epidemiologii.
Także ostatnio podawane informacje w mass mediach, że z Ukrainy napływają chorzy ludzie, tak jak to udowodniono w przypadku ubiegłorocznej odry, jest li tylko i wyłącznie zaniedbaniem i niewypełnianiem podstawowego obowiązku przez Głównego Inspektora Sanitarnego tj. panów Posobkiewicza i Pinkosa. Od ponad 2000 lat wiadomo, że najlepszym sposobem zapobieżenia epidemii jest kwarantanna! Ww. panowie o tym nie wiedzą? Czy z premedytacją wpuszczają do Kraju choroby, aby zarabiać na sprzedaży szczepionek i innych preparatach produkowanych przez koncerny farmaceutyczne? W Polsce sprzedawanych jest rocznie od 8 do 10 milionów szczepionek. Mnożąc te liczby przez koszt zakupu – kilkadziesiąt lub kilkaset złotych – otrzymujemy potężne kwoty.
Na co te pieniądze idą i gdzie jest rozliczenie?
To jest potwierdzenie, że grupa cwaniaków ogłupiła ludność i okrada ją z całą premedytacją pod płaszczykiem dbania o zdrowie Narodu!
Powyżej statystyki zachorowań na TBC w Kanadzie i USA.
Każdy może sam sprawdzić, że spadek zachorowalności nastąpił na długo przed tym, zanim wymyślono szczepionki. W Kanadzie – dominium angielskim – wprowadzenie szczepionek zahamowało spadek zachorowań. Można więc stwierdzić, że szczepionki są źródłem przenoszenia zarazków i rezerwuarem patogenów. Lekarze podają szczepionki atenuowane – osłabione szczepionki – systematycznie do krwioobiegu dzieci. Szczepionki osłabione – kto je badał i na jakiej podstawie? Przyjmuje się, że jeżeli nastąpi 80% zniszczenie komórek, to jest to preparat osłabiony.
Jeżeli damy takie świństwo dziecku w pierwszych miesiącach czy dobie, to na jakiej podstawie mamy ustalić czy w danej chwili dziecko jest wystarczająco odporne, aby przyjąć patogeny? Kto i kiedy szczepionemu dziecku zrobił najprostsze badanie: skontrolowanie poziomu witaminy D-3 odpowiedzialnej w 75% za odporność? Brak podstawowych badań przed podaniem szczepionki wyraźnie wskazuje, że nie chodzi wcale o dobro dziecka, tylko o zysk producenta!
W jakim celu wydawać pieniądze na badania, kiedy głupiemu ludkowi można wszystko wmówić? Prof. Ewa Gulczyńska powołuje się na wytyczne i opinie Towarzystwa Wakcynologicznego. Towarzystwo Wakcynologiczne jest zainteresowane sprzedażą tych preparatów i nie posiada żadnych prac naukowych uzasadniających podawanie szczepionek! Prof. Ewa Gulczyńska, zamiast chwalić się literaturą naukową, chwali się kontaktami z paniami z Ukrainy, które musiały dojeżdżać 100 – 150 km, aby zaszczepić swoje dzieci.
Tymczasem oficjalne statystyki z Ukrainy, dowodzą szkodliwości szczepień!
Do 2005 roku na Ukrainie, podobnie jak w innych państwach postkomunistycznych, był przymus szczepień. Na odrę chorowało ok. 40 – 50 tysięcy dzieci rocznie. Od 2006, aż do 2015 roku, szczepienia wstrzymano w tym zbankrutowanym państewku. Zachorowalność na odrę spadła do ok. 50 przypadków rocznie i stwierdzono… że tak nie może być! Od 2015 roku powołano specalny fundusz, do szczepień dzieci przeciwko odrze. Rezultat był natychmiastowy.
Po wprowadzeniu szczepień od razu zachorowało 12.000 dzieci.
W następnym roku było to już ponad 30.000, a potem ok. 50.000 przypadków zachorowań. Proszę pomnożyć te statystyki przez kilkadziesiąt dolarów za szczepionkę i jakie mamy kwoty? Odpryskiem tej epidemii są ogniska odry w Polsce, przedstawiane przez polskojęzyczna prasę i użytecznych idiotów jako epidemie. Zachorowania wystąpiły u Ukraińców, którzy przyjeżdżają do Polski na roboty. Nieliczne dzieci polskie jakie zachorowały, wszystkie były szczepione.
Oczywiście, fanatycy szczepień zapomnieli o tym poinformować społeczeństwo, ale dało to pretekst do masowego straszenia ludności, a więc do wzrostu zysków. Odpowiadając na pytanie Sądu odnośnie odporności matczynej, prof. Ewa Gulczyńska przeobraziła się w cyrkowca, żonglując osobistą niewiedzą i wyobraźnią. Przeciwciała poszczepienne utrzymują się bardzo krótko w organizmie, rzędu kilku lat, maksymalnie do ok. 8-10 lat. Natomiast przeciwciała po przebyciu choroby, utrzymują się do końca życia.
Jeżeli szczepimy dziecko, to w okresie pełnoletności i tak tych przeciwciał już nie posiada! Jednocześnie obserwujemy przesunięcie się wieku kobiet rodzących, w stronę tzw. starych pierwiastek, czyli po 25 roku życia.
Po pierwsze: Nie mamy żadnych danych o epidemii odry wśród tej grupy ludzi, tj po 25 roku życia, a przecież te osoby już żadnych przeciwciał odry nie posiadają? Po drugie: Wakcynolodzy dokonują pomiaru przeciwciał i na tej podstawie określają: czy dana osoba jest odporna na dany patogen, czy też nie jest odporna? Ale u malucha takich badań nie wykonują, tylko każdego szczepią jak leci! Oszukują rodziców twierdzeniem, że lekarz bada! Słuchawkami? Jeżeli – wg ich teorii – dany osobnik posiada przeciwciała, a przecież oni bez wykonania badań o tym nie wiedzą, to podając mu patogeny do krwi, wywołują chorobę.
Obecnie, coraz częściej jest to opisywane jako np: porażenie poliopodobne, czy też ASM. Jak zwał tak zwał, ale chory dzieciak zostaje poszkodowany do końca życia z powodu pazerności producentów i jego pomagierów.
Prof. Ewa Gulczyńska pamięta doskonale, co jej jakaś nieznana z imienia i nazwiska Ukrainka opowiadała, a nie pamięta prac naukowych potwierdzających jej teorie. Ciekawe! Nieprawdaż? Pani prof. Ewa Gulczyńska twierdzi, że rtęć wycofano ze szczepionek w 2012 roku, z powodu jej szkodliwości. Już sam fakt wycofania rtęci, świadczy o tym, że rtęć w szczepionkach była i jest szkodliwa!
Przez pół wieku truto dzieci neurotoksyną i żaden z pediatrów nie protestował.
Pediatrzy, podobnie jak i inni specjaliści musieli zaliczyć przedmiot zwany toksykologią. Innymi słowy, to trucie dzieci bez pomocy pediatrów nie byłoby możliwe. W szczepionce był także wirus rakotwórczy Sv-40, o czym wiadomo było od 1961 roku. W Polsce tę szczepionkę aplikowano do lat 80-tych włącznie. Nikt nie protestował przeciwko wstrzykiwaniu rakotwórczego wirusa dzieciom przez ponad 20 lat!? Możemy orientacyjnie policzyć: rocznie przychodzi na świat w owych czasach ok 400 – 500.000 dzieci. Pomnóżmy to przez te 20 lat i od razu wiemy dlaczego mamy taką epidemię nowotworów obecnie.
Nieprawdą jest, że rtęć wycofano ze wszystkich szczepionek!
Nadal znajduje się w szczepionkach przeciwko grypie, które są zalecane przez czołowych dealerów szczepień, nawet dzieciom po 6 miesiącu życia, a nawet kobietom ciężarnym!!! Stąd brak badań porównawczych na temat szkodliwości szczepionek.
Jeżeli zmienił stryjek siekierkę na kijek i już w młodszym wieku, daje do krwi niemowlaka większą ilość neurotoksyny jaką jest rtęć, to oczywiście nie można zauważyć różnicy pomiędzy szczepionymi wcześniej, a szczepionymi obecnie. Dodatkowo jeden z pracowników korporacji produkujących szczepionki przyznał się, do oszustw przy formułowaniu wyników badań. Brak jakichkolwiek naukowych dowodów na skuteczność i celowość podawania szczepionek.
Zarówno tzw. Efekt Ukraiński z 2005 – 2015 o rozprzestrzeniania się odry poszczepiennej, jak również epidemia poszczepienna w Indiach, gdzie zachorowało 61 700 dzieci, po akcji WHO i Gatesa, czy epidemie w Syrii i Afryce, po szczepieniach w ostatniej dekadzie, jednoznacznie wskazują na negatywną rolę szczepionek w życiu społeczeństwa.
W czym więc jest problem?
Przewodniczący Sądu posada tak niską wiedzę z tematu, że nie potrafi rozróżnić konfabulacji, od rzeczowej wiedzy naukowej. O jego braku wiedzy, albo silnym zdenerwowaniu wysłuchiwanymi głupotami świadczy poniższa wypowiedź:
Sąd: Czy adiuwanty w postaci glinu występują we wszystkich szczepionkach?
EG: Nie, szczepionka BCG takiego adiuwantu nie zawiera w swoim składzie.
Sąd: A przeciwko gruźlicy?
EG: To jest BCG.
Wniosek: Lek. med. Tomasz Wójcik – przewodniczący Sądu – zapomniał co to jest BCG! To jest problem upadku polskiej medycyny.
Izby Lekarskie składające się z ludzi, dla których praca w Izbie jest źródłem dofinansowywania, absolutnie nie są zdolni do podnoszenia i trzymania odpowiedniego poziomu wiedzy. Już w czasie pierwszego zjazdu założycielskiego, którego byłem pełnoprawnym uczestnikiem, stawialiśmy postulat, że biuletyny Izb Lekarskich mają być nośnikiem wiedzy, a nie tubą dla plotek! Jak można zaobserwować, z każdym rokiem poziom merytoryczny tych biuletynów się obniża. W żadnym biuletynie nie ma np. protokołów z posiedzeń takich sądów, a przecież to ma być nauka dla lekarzy, aby błędów nie powtarzano.
Za to w każdym numerze biuletynu pełno reklam koncernów farmaceutycznych, a nigdzie nie znajdziesz wiadomości o powiązaniach Izb i jej członków z koncernami farmaceutycznymi.Prof. Ewa Gulczyńska oświadcza, że co prawda współpracuje z firmami, ale nie z tymi, które produkują szczepionki!
Żenujące i rozbrajające!
To, co mówili mi przygodni znajomi na konferencji w Berlinie, przed ponad 20 laty, staje się prawdą. Wskutek reformy studiów medycznych, w Polsce ma obowiązywać tylko pierwszy stopień edukacji medycznej, czyli felczerstwo!