“Polskie Dzieci Wojny 1939-1945” Romuald Drohomirecki
Polskie Dzieci Wojny 1939 – 1945. Każda rocznica, tragedii Polskich Dzieci.
To były polskie dzieci, ufne, radosne, spokojne,
a wróg w dziecięcym ich życiu rozpętał okrutną wojnę.
Pojawił się głód i nędza, patrzyły jak matka wciąż płacze.
Ojciec z frontu nie wrócił i życie stało się tułacze.
Trafiały, do niewoli pracowały ponad dziecięce siły.
Widziały jak ludzi wrzucano, do wielkiej zbiorowej mogiły.
Zupełnie, nagie trupy nie miały żadnego odzienia,
a każdy na twarzy wyryty, miał znak: wielkiego cierpienia.
Błądziły przerażonym wzrokiem, płakały dziecięce oczy.
Gdy bagnet przeszył ciało i krew na ziemię się broczy.
Szereg opalonych trupów z dymiących zgliszczy wystaje.
Czy Siostra, brat, czy matka? Tego już nikt nie poznaje.
Jęczy kobieta, zraniona, cała we krwi unurzana.
A obok niej ktoś kona, bo wielka jest jego rana.
Dzieci nie zrozumiały, tej okrutnej podłości człowieka.
Zadawały sobie pytanie, lecz odpowiedzi, nikt nie czekał.
Dziś, gdy już wiekiem znużony ciało do snu swe ułoży.
w snach wracają wspomnienia, koszmar od nowa się tworzy.
Zaledwie skończyła się wojna, w czterdziestym piątym roku.
To w odbudowie ojczyzny, raźnie dotrzymywaliśmy kroku.
Wcielani do „Służby Polsce”, dzielni i młodzi Junacy.
Za darmo byli zmuszani, do „ochotniczej pracy”.
Na bardzo wielkich przestrzeniach, rosły ogromne budowy.
Powstaje Nowa Huta, Huta Bieruta koło Częstochowy;
Inni drążyli węgiel, w tych słynnych „Hufcach Pracy”.
Dźwigali z ruin Warszawę. Tak pracowali Junacy.
Nie było żadnej dziedziny, bez młodych naszego pokolenia,
Polska bardzo potrzebowała, młodego prężnego ramienia.
Wpajano nam piękne hasła, o sile pracujących ludzi.
Wierzyliśmy w to bezkrytycznie i patriotyzm się budził.
Czuliśmy radość wielką, że wolną jest Polska ziemia!
A tych, co, odkrywali prawdę, pełno było w więzieniach.
UB i cała bezpieka, rządzona była przez wroga.
By wolną wrócił nam Polskę, znów prosiliśmy Boga!
I wreszcie tak się stało, Polska wolnością się cieszy.
Lecz do sprawiedliwych rządów, na razie nikt się nie spieszy!
Dziś jesteśmy sędziwi, nie każdy z nas budzi się rano,
A o tym, co daliśmy Polsce! Po prostu już zapomniano.
Emerytury nasze i renty o pomstę wołają do nieba!
Panowie prominenci! Tym wreszcie zająć się trzeba!
Cierpliwość nasza się kończy, bo nędza zagląda nam w oczy!
A władza niech zapamięta – niedola Polaków jednoczy.
Możemy wyjść na ulicę, biedni i zrozpaczeni.
I trwać w proteście tak długo, aż los nam, na lepszy się zmieni.
To nie jest szantaż ni groźba, lecz proste ludzkie wołanie.
Niech krzywda nasza i bieda zauważona zostanie!
Mam apel do Dzieci Wojny, dziś już bardzo sędziwych.
Opiszcie swoje wspomnienia, póki jesteście wśród żywych.
Bo kiedyś świadków zabraknie, gdyż dotrą na kraniec swej drogi.
Niech prawda dla ludzi przetrwa, choćby dla zwykłej przestrogi.
Romuald Drohomirecki