wtorek, 19 marca, 2024
Jaka jest Twoja prawda?PolitykaRozmowy o Ojczyźnie

Mój Wołyń – Wspomina Romuald Drohomirecki, olsztynianin urodzony na Wołyniu

Romualda Drohomireckiego poznałem 2 lutego 2017 roku, podczas Debaty z Debatą, której tematem była pomoc Ukrainie

Nie wiedziałem, że Romuald Drohomirecki to Polak, którego korzenie tkwią na Wołyniu.

Zbliża się już 75 rocznica krwawej niedzieli na Wołyniu – kulminacji rzezi wołyńskiej – więc nie wahałem się ani chwili, gdy nadarzyła się okazja spotkać się z prawdziwym, przedwojennym Wołyniakiem i wysłuchać jego wspomnień.

Romuald Drohomirecki:

/fragment wypowiedzi – całość do obejrzenia/

Nazywam się Romuald Drohomirecki. Pochodzę z Wołynia, z miejscowości DeraźneDo czasu wojny, było tam wspaniałe dzieciństwo.

Nagle 39 rok i wojna.

Wszystko stracone. Ojca zabrano na front. Nas było troje rodzeństwa. Tragedia. Po prostu zabrakło chleba. 

Przyszli Rosjanie. Brudni, usmarowani, takie azjatyckie twarze, karabiny na sznurkach.  Nie wiedzieliśmy co robić?

Sąsiedzi i znajomi – Ukraińcy – byli tacy, co nam pomagali.  A najbardziej pomagali nam Ormianie.

Żydzi z wielkim entuzjazmem przyjęli Rosjan.

Miałem kolegę narodowości żydowskiej, z którym bardzo się przyjaźniłem, do tego stopnia, że on zaproponował abyśmy wykonali braterstwo krwi

Jego ojciec w czasie przyjścia Rosjan przywdział mundur NKWD i kierował wywózką Polaków na Sybir  … 

 

Mój Wołyń

Dziś często dumam o moim Wołyniu, o sasankach leśnych kwitnących na wiosnę, o Deraźnem, Stepaniu, wierzbach przy Horyniu. Tu wczesne dzieciństwo było radosne.
Aż nagle wojna! Grom z jasnego nieba! Wszystko się zawaliło i zabrakło chleba. O Równym, Kostopolu, Klewaniu, Ołyce, a niedawno na tych polach zbierano pszenicę.
O Pieńkach, Pendykach, Jamińcu, i Hradach, o Stydyniu, Butejkach, o bandyckich napadach. O Hucie Stepańskiej, gdy Polaków mordowali, o Ukraińcach co życie Polakom ratowali.
O Sarnach, Antonówce, Janowej Dolinie, co z pokładów bazaltu od dawnych lat słynie. Przewrażu, Kisielinie, Rafałówce, Kazimierce, łzy z oczu mych płyną i boleje serce.
Wracają do mnie straszne wspomnienia, te okrutne mordy, krew i cierpienia. Tragiczne losy, ucieczki w udręce, przeżyte o chłodzie, strachu i męce.
Dziś, gdy pielgrzyma drogą, w tę stronę, odwiedzam miejsca krzyżami znaczone. Przenikam myślami niedolę i trwogi, przed krzyżem pokornie uginają się nogi.
By choć na chwilę klęknąć na kolana, bo to jest moja ziemia ukochana. Po deszczu w kałużach biegałem tu bosy. Zboża ziarnem sypały, gdy dojrzały kłosy.
Tu proch pradziadów od wieków spoczywa, tu orali swe zagony, tu zbierali żniwa. Chociaż ohydna zbrodnia Wołyń okryła, ta ziemia od zawsze Matką moją była.
Dziś chciałbym nad nią lotem sokoła wzbić się pod niebo, rozewrzeć ramiona, by mnie usłyszała jak głośno zawołam: Krwawa i umęczona, bądź pozdrowiona!
I chociaż serce goryczą przepełnione, wciąż szuka drogi do przebaczenia i zgody, tęsknie spoglądając na wołyńską stronę, by od nowa pojednać nasze bratnie Narody.
Dążenie do wolności to obowiązek Narodu, lecz do mordowania niemowląt nie daje powodu.
Dlatego tylko jedna jest droga do wybaczenia. Od winowajców oczekujemy szczerego przeproszenia.
Ja, jako Polak, wszem i wobec ogłaszam: jeśli coś zawiniłem to z pokorą przepraszam!
 Romuald Drohomirecki

 

 

Romuald Drohomirecki – 2 lutego 2017

 

 

 

 

8 komentarzy do “Mój Wołyń – Wspomina Romuald Drohomirecki, olsztynianin urodzony na Wołyniu

  • Polecam aby się zastanowić: KTÓRA NACJA Z CAŁEJ LUDZKOŚCI NOSI W SOBIE NAJWIĘCEJ PODŁOŚCI?

    Odpowiedz
    • Dziękuję! Podejrzewam, że wynik – statystyczny – takiego rozmyślania, mógłby Ciebie Romualdzie i wielu Polaków… zaskoczyć! 😉

      Odpowiedz
    • Panie Romualdzie, gdzie mogę zakupić pana wspomnienia. Moi dziadkowie mieszkali w okolicach, które pan opisuje. Moja mamusia urodziła się w Kolonii Polanówka gmina Deraźne. Dziadzio pracował w kopalni w Janowej Dolinie.
      W pamięci zostało nam tylko trochę wspomnień babci.
      Pana książka mogłaby nam przybliżyć ich życie z tego okresu.

      Odpowiedz
    • Dziękuję! Kamery do boju, pióra w dłoń, wszystkich Paździochów goń, goń, goń!!!! 😉

      Odpowiedz
  • Panie Romualdzie!
    Właśnie czytam Pana książkę. Pana losy przedstawione w reportażu przypominają mi losy mojego TATY (również ma na imię Romuald), on również musiał uciekać z kresów wschodnich Rzeczypospolitej. Bardzo dziękuję za wspomnienia. Stanisławie, kawał dobrej, pożytecznej dziennikarskiej roboty!
    Pozdrawiam!!!
    Andrzej Adamowicz

    Odpowiedz
    • Dziękuję! Andrzeju… lejesz miód na moje dziennikarskie serce. Mogę tylko zapewnić Ciebie i pozostałych Czytelników, że nie zamierzam w dążeniu do PRAWDY, zbaczać z raz obranej drogi 😉 Na pohybel Paździochom!

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *