Polecam! Nie zawsze oznacza: Rozkazuję! Myśl policjancie!
Dzisiaj zabawię się w profesora Jerzego Bralczyka i zajmę się słowem: POLECAM.
Polecam – słowo to samodzielnie, jako hasło główne w słownikach nie występuje, ponieważ wywodzi się od słowa: polecać.
Słowniki wymieniają w zasadzie trzy znaczenia, konteksty tego słowa. W skrócie polecać to:
1 – kazać
2 – powierzać
3 – doradzać.
Przeglądając swoje dotychczasowe wpisy zauważyłem, że dosyć często używam tego słowa. Wpisałem „polecam„ do wyszukiwarki na blogu i wyświetliło się 11 wpisów.
Przejrzałem je i okazało się, że używałem tego słowa w sytuacji, gdy chciałem coś Wam polecić. Polecałem:
– przesłuchanie nowego albumu zespołu Kasabian
– przeczytanie artykułu Mariusza Kowalewskiego
– obejrzenie olimpijskiego występu Otylii Jedrzejczak
– udział w turnieju w scrabble, pójście na film Powstanie Warszawskie itd.
Niby sprawa jasna i oczywista. Z pewnością wszyscy odebraliście to jako moją: radę, rekomendację, zachwalanie, promowanie, reklamę zachowań, które wymieniłem w poprzednim zdaniu.
Mam nadzieję, że nikt nie odebrał tego, jako nakaz, zlecenie, czy też… rozkaz 😆
Skąd moje wątpliwości i te dywagacje?
Właśnie z tym słowem przypomniała mi się zabawna historia z okresu, gdy pracowałem w KWP w Olsztynie.
Zastępując – od czasu do czasu – naczelnika wydziału zaopatrzenia, bywałem autorem różnego rodzaju pism, kierowanych do naczelników innych wydziałów i do komendantów jednostek garnizonu warmińsko-mazurskiego.
Pewnego dnia napisałem okólnik, w którym tłumaczyłem wszystkim, do kogo mają przesyłać zamówienia na materiały dostarczane przez nasz wydział.
Prosiłem o przesyłanie zamówień do merytorycznego branżysty, a nie do naczelnika, czy na adres sekretarki. Taka droga upraszczała całą procedurę realizacji zamówienia.
Okólnik zakończyłem, że w przypadku dalszych wątpliwości do kogo należy wysłać dane zamówienie:
Polecam kontakt telefoniczny.
Okólnik podpisałem: z upoważnienia naczelnika kierownik sekcji i wysłałem pocztą elektroniczną, wraz z załącznikiem adresowym.
Byłem z siebie zadowolony, że wykonałem dobrą robotę i przekonany, że od tej pory nie będzie problemu z prawidłowym przesyłaniem zamówień.
Po kilku dniach wrócił naczelnik i poprosił mnie na rozmowę. Okazało się, że naczelnik laboratorium – wtedy jeszcze nie był podinspektorem – zadzwonił do mojego przełożonego ze skargą:
Jak Stanisław Olsztyn śmie wydawać rozkazy!
Jak cywil może coś polecać policjantom a naczelnikom… to w ogóle niedopuszczalne!
Przeczytaliśmy razem z naczelnikiem mój okólnik i naczelnik potwierdził, że w treści nie było mowy o rozkazywaniu.
Cała treść, to była informacja o ścieżce składania zamówień, a słowo POLECAM zostało użyte jako rekomendacja konkretnego zachowania, a nie rozkaz.
Ta sytuacja uzmysłowiła mi, jak ograniczeni bywają policjanci w swoim rozumowaniu. Jakiej nabierają buty, gdy na pagonach pojawi się coś więcej niż posterunkowy.
W jakiej pogardzie mają cywili, którzy często – za taką samą pracę – dostają dużo mniejsze wynagrodzenie.
Żeby była jasność… to dotyczy jakiejś – na szczęście mniejszej – części policjantów, nie wszystkich!
Bywali komendanci, którzy chętnie i ze zrozumieniem przyjmowali moje racjonalne uwagi, co do funkcjonowania… Policji.
Teraz kierownicy wyższego szczebla w Komendzie Wojewódzkiej Policji w Olsztynie są tacy butni i zarozumiali, że zapłacili, abym tylko już nie miał okazji cokolwiek, komukolwiek… POLECIĆ!
Na szczęście, na swoim blogu mogę polecać Wam wszystko to, co uważam za godne polecenia – bez limitu 😉
Każda władza na swój sposób deprawuje. Nie wiedziałeś?
Dziękuję! Chyba za krótko jeszcze żyję 🙂