Toksyczne substancje. Jaśkowski kontra Posobkiewicz
Grupy ludzi, plemiona, tworzą organizacje polityczne, mające reprezentować ich interesy. Wiadomo, zajmowanie się doraźnymi sprawami życia codziennego nie pozwala na śledzenie wszystkiego, co się dzieje dookoła. Z tego powodu następuje różniczkowanie zawodowe społeczeństwa. Czym bardziej zróżniczkowane społeczeństwo, tym ma większe szanse na przetrwanie w trudnych warunkach.
Niestety, w naszym biednym kraju rządzonym przez służby, coraz bardziej uwidacznia się urawniłowka. Ten sam osobnik, w zależności od układu, może być albo ministrem obrony narodowej, albo kultury.
Jest to typowe dla tworów będących kondominiami, ponieważ owi osobnicy, zajmując stanowiska w aparacie politycznym, nie realizują planów społeczeństwa, które rzekomo ich wybrało, a realizują scenariusz napisany za granicami Polski.
Widać to wyraźnie w każdej dziedzinie, zarówno przemysłowej, w kulturze, czy oświacie.
Przykład: po 1989 roku – jako pierwsza – miała być budowana autostrada A-1, łącząca porty bałtyckie z krajami półwyspu bałkańskiego. Minęło ponad 27 lat i droga z północy na południe nadal jest nieukończona.
W tym samym czasie zbudowano autostradę A-2, łączącą Berlin z Moskwą. Niemcy stanowią wielki potencjał eksportowy w Europie, i swoje towary muszą sprzedawać.
Kiedy w Polsce aktorzy sceny politycznej dyskutowali nad budową autostrady A-1, Niemcy w 2-3 lata wybudowali autostradę Północ – Południe, przejmując cały handel ze Skandynawią i Bałkanami. Zamiast rozwoju Gdańska, czy Gdyni, mamy rozwój Rostoku.
Podobnie niestety, postępują inne Ministerstwa. O jakości naszego zdrowia decydują między innymi trucizny, pojawiające się w produktach spożywczych, dopuszczonych legalnie do sprzedaży na rynku.
A co robi Ministerstwo, nie wiadomo dlaczego, zwane Zdrowia? Od 1989 roku skupia się na wprowadzeniu w Polsce tzw. medycyny Rockefellerowskiej, czyli na wzroście kosztów, przy znaczącym spadku jakości udzielanej pomocy chorym.
Wprowadzenie medycyny rockefellerowskiej w USA, zaowocowało wzrostem kosztów z 50 miliardów dolarów rocznie, do 250 miliardów.
Dowodami na bezmyślne wprowadzanie tego systemu w Polsce są: zamiast Izb Przyjęć w każdym szpitalu powołano SOR-y, zupełnie niewydolny system organizacyjny; otwieranie nowych specjalizacji, mające na celu ogłupianie lekarzy i zmniejszanie ich możliwości leczniczych.
Dawniej lekarz „rodzinny” mógł ordynować takie badania, jakie uważał za stosowne dla chorego. Obecnie, zabrano mu te uprawnienia i musi kierować do specjalisty.
Wydłuża to w sposób istotny udzielenie pomocy choremu. Kolejki do specjalistów osiągają niebotyczne długości. Na najprostszy zabieg, jakim jest operacja zaćmy, czeka się po kilka lat.
Osiągnięto taki stan między innymi poprzez stwarzanie fikcyjnych specjalizacji. Poprzednio istniało w Polsce ok. 40 specjalizacji, podobnie jak w innych cywilizowanych krajach.
Obecnie Ministerstwo wytworzyło ich ponad 80. Ileż nowych etatów dla swoich konsultantów! Wprowadzono to, ograniczając liczbę godzin nauczania w szkołach wyższych.
Redukcja objęła głownie przedmioty teoretyczne i zajęcia praktyczne w klinikach. Takiemu niedouczonemu medykowi łatwiej przyjąć wprowadzane procedury, czyli zasady postępowania, wymyślone przez nie wiadomo kogo, kiedy i gdzie.
Nie jestem gołosłowny. Po 1989 roku dopuszczono do obrotu produkty zawierające jawnie toksyczne substancje.
W żywności:
E-173 aluminium, jako środek barwiący cukier na kolor srebrny, stosowany do wypieku ciast.
E-541 fosforan aluminiowo-sodowy, jako środek emulgujący, stosowany do pieczywa i ciast podczas masowej produkcji.
E-554 krzemian aluminiowo-sodowy, środek przeciwzbrylający, stosowany jako dodatek do soli, cukru, w gumach do żucia.
E-556 krzemian aluminiowo-wapniowy, środek przeciwzbrylający, stosowany w gumach do żucia, masowo podawanych dzieciom i reklamowanych w mass mediach.
E – 559 krzemian aluminiowy.
Aluminium stosuje się do produkcji serów topionych. Mąka biała, dlatego jest biała, ponieważ podczas procesu wybielania dodaje się związki aluminium, potasu, czy tytanu.
Badania wykazały, że szczególnie skażone aluminium są produkty sprzedawane w puszkach. Dotyczy to w pierwszym rzędzie wszelkiego rodzaju puszek z owocami, np. ananasów, brzoskwiń itd.
W zależności od sposobu przygotowania tzw. gotowych produktów spożywczych, w czasie jednego posiłku może człowiek napakować w siebie, aż 139,2 mg aluminium. Stosowanie powszechne folii aluminiowych do pieczenia powoduje znaczący wzrost glinu w mięsie.
Badania wykazały, że pieczenie tzw. czerwonego mięsa w foli aluminiowej powoduje wzrost aluminium w mięsie aż o 378 % w kurczakach o 215 %. Smacznego!
To wszystko dzieje się za zgodą organów, mających dbać o zdrowie społeczeństwa. Główny Inspektor Sanitarny Marek Posobkiewicz, woli rapować, czy handlować szczepionkami, zamiast kontrolować supermarkety.
Wiedza, którą podałem powyżej, nie jest żadną nowością. W 1995 roku wydaliśmy cały numer Forum Ekologicznego, poświęcony tzw. dodatkom do żywności, czyli tym wszystkim E. Było to pierwsze ujawnienie tego, co nas czeka w Unii.
Dzięki pomocy profesorów Ganowiaka i Nabrzyskiego, mogliśmy podjąć próbę uświadamiania społeczeństwa o szykowanych dla nas truciznach. Akcja nasza nie spotkała się z żadnym oddźwiękiem ze strony instytucji rzekomo państwowych, mających dbać o zdrowie.
Piszę „rzekomo państwowych”, ponieważ od kilku lat sanepidy są zarejestrowane w systemie DUMS, tj. rejestracji instytucji handlowych, i to w dodatku każdy wojewódzki sanepid jest zarejestrowany jako oddzielna firma.
A przecież wg przepisów polskich jest to system państwowy?! Co jest więc prawdą? I w czyim interesie działają te organa?
Kolejnym dowodem na wypaczenie działalności Ministerstw, jest sprawa stosowania pestycydów i herbicydów.
Pomimo, że Ministerstwo Rolnictwa dopuszcza do stosowania Glifosatu we wszelkich odmianach, to Ministerstwo Zdrowia wcale nie otwiera laboratoriów, mogących określić poziom skażenia organizmu człowieka tymi związkami chemicznymi, a Ministerstwo Środowiska zajmuje się intratnym zajęciem, tj. wycinką lasów.
Na całym świecie trwa szeroka kampania na temat szkodliwości i rakotwórczego działania Glifosatu, zwanego w Polsce Randapem, a w Polsce wszyscy urzędnicy odpowiedzialni za ochronę zdrowia i środowiska nabrali wody w gębę i milczą, jak zaklęci.
Badania naukowe wykazały, że Glifosat – środek bakteriobójczy – znajduje się nawet w mleku matek karmiących, a w Polsce żadnych badań się nie przeprowadza.
Lekarz rodzinny nie może postawić diagnozy, więc oszukuje rodziców rozpoznaniami w rodzaju: uczulenie na gluten, nietolerancja mleka i tym podobnymi.
Badania już przed laty udowodniły, że nie ma nic takiego, jak uczulenie na gluten. Jest tylko przewlekłe zatrucie Randapem, którym rolnicy, za zezwoleniem Ministerstw Rolnictwa, suszą ziarno przed sprzedażą.
A co robi Ministerstwo? Otwiera poradnie do walki z bólem.
A co to jest ból? Jest to jeden z podstawowych objawów stanu zapalnego w organizmie. Czyli, zamiast walczyć z chorobą, ministerstwo likwiduje najbardziej widoczny objaw choroby, pozwalając, aby choroba nadal niszczyła organizm.
Tylko co to ma wspólnego ze zdrowiem?
Ale na pewno ma dużo wspólnego z handlem lekami przeciwbólowymi na bazie narkotyków. A skutki przyzwyczajania organizmu chorego do narkotyków?
Szczepione są dzieci z rodzin biednych, niewykształconych, z dzielnic lumpenproletariatu, kolorowi. Nie szczepią się dzieci z rodzin bogatych, wykształconych, białych.
A Ty Czytelniku, do jakiej grupy należysz?