Zapuszczam brodę! Trochę wstyd, że człowiek zbrzydł!
Zapuszczam brodę… to fakt. Rzekłbym nawet, że już ją zapuściłem, co widać na zdjęciach ilustrujących wpis. Oczywiście nie jestem… Eugeniusz Bodo i nie roszczę jakichkolwiek pretensji do wprowadzania mody. Tylko jak usłyszałem piosenkę, ze słowami samego Brzechwy – w serialu telewizyjnym Bodo – to spontanicznie piszę ten wpis.
Broda u mnie to nie moda, a… kaprys.
Od czasu do czasu lubię widzieć inną maskę, jak staję rano przed lustrem. Dotyczy to wszystkich włosów na głowie.
Najczęściej w moim życiu bywało tak, że głowę porastały włosy średniej długości, a broda była wygolona.
Często pod nosem coś tam porastało. Zapuszczam brodę, gdy Olsztyn już mi się opatrzy! Ale zdarzyło się i tak – w dorosłym życiu – że głowa była łysa. To skutek zakładu z kolegą Markiem.
Założyliśmy się, że na następne nasze spotkanie, przyjdziemy ogoleni na zero. Ten, który nie ogoli się, stawia litra – oczywiście do wspólnego wypicia.
Minął tydzień i obaj pojawiliśmy się na spotkaniu z włosami na głowie i z litrem w kieszeni! Jak możecie się domyśleć… w poniedziałek ciężko wstawało się do pracy!
Mijał kolejny tydzień – zakład już nie obowiązywał – ale ja wybrałem się do fryzjera.
Był to początek lata a rzecz się działa w Gołdapi, w roku 1979, kiedy normą u młodych mężczyzn były włosy takie do ramion.
Usiadłem na fotelu u fryzjera i gdy zapytał się mnie: jak tniemy? Już miałem powiedzieć, że jak zwykle: skracamy.
Jednak z ust wyszło zapytanie: a jak jest najtaniej? Do dzisiaj nie wiem, dlaczego o to się zapytałem!
Fryzjer odpowiedział: maszynką na zero. To poproszę – odrzekłem i po minucie albo góra dwóch, w lustrze zobaczyłem łysą, białą głowę! Niezbyt to mi się podobało, ale oczywiście odwrotu nie było!
Już w drodze powrotnej z zakładu fryzjerskiego do miejsca zamieszkania miałem przygodę.
Idąc do fryzjera nie wziąłem żadnego nakrycia głowy… bo i po co? Był ciepły, słoneczny czerwiec to chodziło się z gołą głową.
Wtedy bardzo popularny był serial telewizyjny z Telly Savalasem w roli głównej. Wszyscy oglądali – od malucha po starca – Kojaka.
Idę ja sobie nieśpiesznym krokiem w stronę domu, a z naprzeciwka widzę kobietę z kilkuletnim chłopczykiem.
Na mój widok chłopiec wykrzyknął: Mamo zobacz! Kojak idzie!
Ja się przyjaźnie uśmiechnąłem i miałem przywitać się z chłopcem, by wyjaśnić mu, że ja, to nie Kojak.
Jednak mama chłopczyka była szybsza. Usłyszałem jak warknęła ma chłopca – To nie jest Kojak! Zamknij się! – i szybko przeszła na drugą stronę ulicy, ciągnąc za rękę oglądającego się na mnie chłopaka. A ja stałem jak wryty!
Zapuszczam brodę choć wiem, że z tego powodu, nikt mnie mędrcem nie nazwie!
Jak się w życiu wielokrotnie przekonałem, pierwsze wrażenie jakie, człowiek wywiera na drugim człowieku, bardzo często jest diametralnie odmienne od tego, co dany człowiek w rzeczywistości sobą reprezentuje.
Może Wy macie ciekawe wspomnienia związane z “pierwszym wrażeniem” jakie wywarliście na drugim człowieku? Proszę o komentarze!
wprowadzam modę i sam w niej wiodę prym i przed narodem noszę swoją brodę
trochę wstyd że człowiek zbrzydł
lecz pieścić nie mam kogo więc włosy rosnąć mogą
ja nawet tak wolę ach madame bo zarost kole
ty straciłaś mnie straciłaś mnie straciłaś mnie
zapuszczam brodę zapuszczam brodę idę precz zwykła rzecz
swą urodę znam gdy brodę mam zostaję sam
zapuszczam brodę ach madame i jestem sam sam całkiem sam
jestem sam sam całkiem sam jestem sam
Stasiu! Z brodą czy bez jest OK. Najważniejsze byś siebie sam akceptował! A z tym chyba nie masz kłopotu? Buziaczki z okazji imienin! Pozdrawiam.
Dziękuję! To liczę na buziaczki w realu! Może na Jubileuszu w Ełku? 😉 Gdybym nie akceptował siebie – takim jakim jestem – to już mój świat by nie istniał! 😉