sobota, 20 kwietnia, 2024
Jerzy Jaśkowski

Czarnobyl. Jerzy Jaśkowski o agenturze atomowej

30 kwietnia 2018 r. TVP1 przedstawiła sztukę: Czarnobyl. Cztery dni kwietnia – w reżyserii Janusza Dymka. Nie byłoby to nic dziwnego, ponieważ przedstawienie opisywało pierwsze cztery dni w Polsce, po katastrofie w Czarnobylu. Przyszła kolejna rocznica i należało sprawę przypomnieć.

Problem polega na tym, że od prawie 30 lat żyjemy w „wolnym” państwie i wydawałoby sie, że można już pisać prawdę, a nie gloryfikować, delikatnie mówiąc, trolli z minionej epoki komunistycznej.

Bez wątpienia bowiem scenariusz sztuki gloryfikuje „jedynego sprawiedliwego” z tamtego okresu prof. Zbigniewa Jaworowskiego.

Niestety, prawda jest całkiem odmienna. Pranie mózgów polega właśnie na takim zniekształcaniu rzeczywistości, aby widz, słuchacz, przyjmował bezkrytycznie powtarzane tezy poprawności politycznej.

Sztuka Cztery dni kwietnia, była bez wątpienia takim systemowym materiałem prania mózgów telewidzów, w wykonaniu zwolenników budowy w Polsce energetyki jądrowej, czyli pogrobowców historii techniki.

Jest to bezpośredni dowód, że starzy agenci od atomu trzymają się mocno, i dalej działają przeciwko ludności zamieszkującej tereny pomiędzy jeszcze Odrą i Bugiem.

Od 70 lat żyjemy w “erze” atomowej

W związku z faktem, że atom rozwinął się z wojskowej wizji broni w czasie toczącej się II Wojny Światowej, do dnia dzisiejszego wszelkie sprawy związane z przemysłem jądrowym są ściśle tajne.

Stworzono specjalne systemy dezinformacyjne, uniemożliwiające przedostawanie się informacji do ogółu społeczeństwa. Jest to sytuacja niemożliwa do zaakceptowania z powodu globalnych skutków, jakie powodują wypadki w tym przemyśle.

Powstanie nośnego hasła atom dla pokoju, wynikało tylko i wyłącznie z kosztów produkcji broni atomowej. W związku z produkcją plutonu do bomb atomowych, powstawała nadwyżka energii, którą postanowiono sprzedawać cywilom, w celu obniżenia kosztów produkcji broni atomowej.

Od samego początku dostęp do informacji o atomie był zmonopolizowany. Jak okazało się po zrzuceniu bomby atomowej na Hiroszimę i Nagasaki, że poszkodowana jest głównie ludność cywilna, to stworzono instytucje, mające z jednej strony badać skutki użycia takiej broni na ludności cywilnej, a z drugiej wprowadzać cenzurę na ujawnianie  wyników tych badań.

Najczęściej wymienianą organizacją międzynarodowa jest Komitet Naukowy ONZ, zwany UNSCER. Należy wyjaśnić, że ONZ jest organizacją administracyjną, tak jakby super rządem, a nie naukową!

Wypada przypomnieć, że 28 maja 1959 roku MAEA zawarła dziwną umowę z WHO. Brzmiała ona tak:

W każdym wypadku, gdy któraś ze stron zamierza wszcząć program, lub działalność w temacie, który w znacznym stopniu może interesować, lub interesuje drugą stronę, pierwsza strona MUSI porozumieć się z drugą stroną w celu uregulowania sprawy wzajemnych uzgodnień.

Tego rodzaju sformułowanie całkowicie wyklucza możliwość prowadzenia prac badawczych. Wypada także wspomnieć o fakcie obsadzania stanowisk w obu organizacjach przez tych samych ludzi.

Jeżeli jakaś informacja o katastrofie w przemyśle nuklearnym znajduje się w materiałach UNSCER, to ten fakt miał miejsce, ale brak takiej informacji nie wyklucza wcale danego zdarzenia. Tak było np. z katastrofą w 1953 roku w ZSRR.

Unscer z 1962 roku opublikował informację, ale późniejsze wydania już nie podawały tej wiadomości. I odwrotnie, jeżeli w jednej publikacji zdarzenie jest opisane, to wcale nie oznacza, że w wydaniu drugim, lub trzecim, nie zostanie skreślone.

Drugą taką, szeroko nagłaśnianą przez mass media organizacją, jest Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, powstała 29 lipca 1957 r., a jej pierwszym dyrektorem generalnym był Sterling Cole[USA].

Wg Wikipedii, jest to specjalistyczna agencja ONZ, ale nie jest pod ich ścisłą kontrolą ONZ. Celem jej jest praca na rzecz bezpieczeństwa i pokojowego wykorzystania energii jądrowej.

Nie jest to ścisła informacja. MAEA w drugim punkcie swojego statutu stwierdza, że jej celem jest rozpowszechnianie energetyki jądrowej, czyli, innymi słowy, handel. A właściwie zmonopolizowanie handlu “energetyką jądrową” i jego  pełne kontrolowanie.

Wypada podkreślić, że z urzędu, wiceprzewodniczącym jest zawsze przedstawiciel Sowietów. W 1962 roku, przedstawicielem Moskwy był “wybitny fizyk światowej sławy”, Wiaczesław Mołotow. To ten sam od traktatu Ribentrop – Mołotow z 1939 roku.

Jak wynika ze statutu, jest to organizacja handlowa, mająca za zadanie monopolizację handlu minerałami promieniotwórczymi i technologiami nuklearnymi. Jednak wiele państw, np. Izrael, czy Południowa Afryka, weszły w posiadanie bomby jądrowej bez zezwolenia MAEA.

MAEA nigdy nie podała do publicznej wiadomości konsekwencji napromieniowania żołnierzy, używanych przez władze do eksperymentów jądrowych.

W ubiegłym wieku przeprowadzono 2. 366 tzw. eksperymentalnych wybuchów jądrowych. W tej liczbie 1.030 przeprowadziła armia USA, ok. 1.000  ZSRR, 200 Francja, 45 W. Brytnia, 73 Chiny, ok. 7 Indie i 5 Pakistan.

Wiadomo, że USA w doświadczeniach nad skutkami bomby atomowej użyła aż 242.000 ludzi, Anglia ponad 32.000, Francja podobno 24.000, ale dane są niepewne, byłe ZSRR od  200 000 – 500 000.

Także, jak wiem to z informacji osobistych, uzyskanych od burmistrza Hirosimy, przekazanych w Berlinie w 1993 r. w obecności sekretarza generalnego BSVBA, pani Sheilly Grey:

mieszkańcy Japonii nigdy nie poznali prawdziwych danych dotyczących skażenia ich terenu. Do lat 1970. tylko i wyłącznie armia USA dysponowała zarówno aparaturą, jak i archiwami dotyczącymi skażeń. Leczeniem chorych także zajmowali się Amerykanie i tylko oni posiadali i testowali rozmaite leki.

To samo mówili  prof. Wołkow z Pińska i prof. Lutskoj, rektor Uniwersytetu w Mińsku, jednogłośnie potwierdzając fakt nie tylko ukrywania danych pomiarowych przez MAEA, ale w ogóle niedopuszczanie lekarzy z Białorusi do wyników pomiarów skażeń terenu, aż do 1990 roku.

Podobnie było w Polsce, nie tylko ukrywano prawdziwe wyniki pomiarów ale stale je fałszowano. Byłem członkiem komisji rządowej po 1990 roku d/s Czarnobyla. Tak sfałszowano słynny raport Wierusza, że po moim liście otwartym o fałszerstwie komisję rozwiązano.

Czyli przez 5 lat wszelkie informacje, mogące ratować życie, były ukrywane i praktycznie oficjalnie nie istnieją. Tzw. zespoły MAEA, po przybyciu na Białoruś, pobrały duże ilości próbek materiału biologicznego i błyskawicznie się ulotniły. Obiecując co prawda przesłać wyniki analiz. Nigdy nie wywiązały się z tej obietnicy! Nigdy nie ujawniły także wyników  analiz!

Nigdy, żaden rząd na świecie nie ostrzegał swojego społeczeństwa o eksperymentach jądrowych. Nigdzie nie wprowadzano nawet najprostszych zabezpieczeń, jak np. podanie jodu, czy też zatrzymania kobiet w ciąży i dzieci w domach przez te kilkanaście dni, chodzenie w maseczkach na twarzy w okresie dochodzenia chmury radioaktywnej do danego kraju.

PAA jest odpowiednikiem krajowym MAEA. Już strona internetowa PAA budzi zdziwienie. Zazwyczaj każda organizacja podaje swój rys historyczny, a tutaj na stronie PAA żadnego śladu o historii Agencji, o jej prezesach itd. A jest to bardzo interesująca historia.

Publicznie ogłoszona opinia prof. dr. med. K. Zakrzewskiego na temat PAA nie pozostawia złudzeń:

Fenomenem jest bowiem panika [po katastrofie w Czarnobylu] tych wszystkich inżynierów metalurgii, elektrotechników, nauczycieli średnich szkół  technicznych, których pezetperowskie służby bezpieczeństwa postawiły na nomenklaturowe stanowiska dyrektorów i kierowników polskiej atomistyki. Poczuli oni, z nieomylnym instynktem prostaczków, że znaleźli się między Scyllą ujawnienia swojej niekompetencji, a Charybdą popełnienia kardynalnych błędów – Życie Warszawy 1991 nr 121.

Jednocześnie rząd  przypomniał  uchwałę Nr 256/64 Rady Ministrów z 29 sierpnia 1964r., której punkt 2 mówił:

Informacje dotyczące skażeń promieniotwórczych, oraz wyniki pomiarów skażeń, nie mogą być publikowane, ani rozpowszechniane bez zgody pełnomocnika Rządu d/s wykorzystania Energii Jądrowej.

Nie nalazłem żadnych aktów prawnych uchylających tą uchwałę! A przypominam, minęło już 28 lat od zmiany ustroju.

Wypada także przypomnieć, że Państwowa Agencja Atomistyki jest wytworem stanu wojennego z 17 stycznia 1982 r., ale statut tej instytucji został uchwalony dopiero 23 lutego 1987 roku [Uchwała Rady Ministrów Nr 20/87].

Czyli powołano agencję, mającą za zadanie kontrolować budowę elektrowni atomowej, a statut jej uchwalono 5 lat po rozpoczęciu budowy i rok po katastrofie w Czarnobylu!

Z jakością prac tej agendy można się zapoznać dokładniej w Raporcie “Katastrofa w Czarnobylu a Polska “ GTN 1992. Podam tylko, że to nasi  PT Experci z PAA chcieli oprzeć monitoring skażenia radioaktywnego Polski na 6 minikomputerach marki Amstrad 6128, tj. na maszynie do pisania. [Raport; Polska a katastrofa w Czarnobylu 5 lat. GTN, Gdansk 1992.]

Oczywiście profesor Zbigniew Jaworowski był czołowym przedstawicielem tej rządowej komisji po Czarnobylu.

Ale nie należy się specjalnie dziwić takiemu poziomowi Raportu. Pierwszym Pełnomocnikiem Rządu d/s atomistyki był Jerzy Billig, krawiec ciężki z zawodu. Wiadomo, że krawiec awansował na stanowiska kierownicze ludzi sobie równych. Przecież nie znał tematyki atomistycznej. Po 1969 roku wyemigrował do Izraela i tam kontynuował swój pierwotny zawód, podobno z dużym powodzeniem.

Wymaga także wyjaśnienie pojęcie dawki, ponieważ wyraźnie jest widoczne, że profesor Jaworowski nie rozumiał tego, tak często przez siebie używanego pojęcia.

Sprawa jest dużej wagi, ponieważ znajdujemy na poważnej stronie internetowej stwierdzenie:

Zbigniew Jaworowski jest przewodniczącym Rady Naukowej Centralnego Laboratorium Ochrony Radiologicznej w Warszawie, Polska – organizacji, która odmawia ujawnienia źródła finansowania – i był członkiem Organizacji Narodów Zjednoczonych Komitet Naukowy ds. Skutków Promieniowania Atomowego.

Ma powiązania z EXXon Mobil i TeXaco przez biologiczne efekty na poziomie grupy niskiego zagrożenia – przednia grupa dla interesów korporacyjnych – jako “członek międzynarodowy organizacji” i poprzez Heartland Institute.

Prof. Zbigniew Jaworowski chwalił się, że był twórcą pomysłu podania 18.5 miliona dawek jodu w Polsce po Czarnobylu. Zastanówmy się czy jest się czym chwalić?!

Jod wolno podać na 24 godziny przed dojściem chmury radioaktywnej oraz do 12 godzin po [ATA]. Jak sam osobiście podaje profesor Jaworowski, przez pierwsze 3 dni nic nie zrobiono, bo była sobota i niedziela weekendowa i nikt nie pracował, czyli rozdano jod długo po fakcie dotarcia chmury radioaktywnej do Polski. W Łodzi np. jeszcze w miesiąc po katastrofie rozdawano jod!

Jod wolno podać, kiedy spodziewana dawka przekroczy co najmniej 5 remów, FDA podaje, że spodziewana dawka musi przekraczać 25 remów, a ATA twierdzi, że ta spodziewana dawka powinna być większa od 50 remów. Jak natomiast twierdzi prof. Jaworowski, dawka ta wynosiła 1.9 mSv, czyli była wielokrotnie mniejsza.

Jodu nie podaje się osobom powyżej 40. roku życia, ponieważ nie ma to już znaczenia. Tak więc istnieje sam problem ilości osób, którym zaaplikowano jod.

W tej sytuacji powinno się postawić pytanie: czy prof. Jaworowski, pomimo pracy w CLOR od 1970 roku, nie miał pojęcia o ochronie radiologicznej, czy też chciał skorzystać z okazji i przeprowadzić masowy eksperyment na ludziach?

Odpowiedź na to pytanie zostawiam PT Czytelnikom. Ale po tym “eksperymencie” profesor wyjeżdżał na liczne kontrakty zagraniczne.

Co do wiarygodności podawanego w Raporcie Szałajdy piśmiennictwa, można zacytować np. prof. Bałtrukiewicia, który podał, że dzieci mogły otrzymać nie ułamki dopuszczalnych dawek, ale ponad 100 remów na tarczycę. Stwierdzono także, że to bezmyślne podanie jodu zaowocowało gwałtownym wzrostem wola – niedoczynności tarczycy wśród dzieci o ponad 100 %  – Zdrowie Publiczne 1990.101.7.386.

Jeszcze ciekawsze jest stwierdzenie podane w Raporcie, którego współautorem był prof. Zbigniew Jaworowski. Otóż stwierdza się tam, że średnia zawartość jodu 131 w tarczycy kobiet była 383 Bq, maksymalnie 1519 Bq, u mężczyzn natomiast odpowiednio 425 i 1360Bq.

Tak więc mamy dane podawane przez prof. Jaworowskiego, różniące się nie tylko datą ponad 20 lat, ale systematycznym zmniejszaniem wyników pomiarów.

Do ciekawostek należy porównanie danych opublikowanych w Polsce i przesyłanych do Wiednia przez prof. Zbigniewa Jaworowskiego. W Polsce twierdził wielokrotnie, że chmura radioaktywna dotarła do Kraju w dniu 28 maja, do Wiednia podał informację, że 27 maja, a tak naprawdę dotarła już po 12 godzinach. [Raport Katastrofa w Czarnobylu a Polska]. Więcej na temat dezinformacji prof. Jaworowskiego w wymienionym Raporcie.

Wiedza na temat wpływu promieniowania na organizmy żywe, w Polsce jest bardzo mała.

Do absurdu doszła po katastrofie w Czarnobylu, kiedy to wprowadzono na wyższych uczelniach nowy przedmiot, ochronę przed promieniowaniem jonizującym, a podręczniki i skrypty pisali ludzie, którzy nigdy nie widzieli chorego z chorobą popromienną, ani nie pracowali na budowie elektrowni atomowej, przepisując bezmyślnie rosyjskie wydania skryptów z wczesnych lat 50. Tak było na Politechnice Gdańskiej.

Taka sytuacja, panująca w całej Europie  Środkowej i Wschodniej, spowodowała, że w 1997 roku powstał Europejski  Komitet Ryzyka Promieniotwórczego – EKRP – przy Parlamencie Europejskim. Już pierwsze prace Komitetu zaowocowały podniesieniem ryzyka zgonu na raka, na skutek otrzymania dawki jednego rema. Obecnie przyjmuje się, że dojdzie do 56 dodatkowych zgonów na raka na 10.000 osób, które otrzymały dawkę jednego rema, a nie jak poprzednio uważano – 1,2 zgonów.

Podjęte ustalenia wpływu radiacji na organizmy żywe zmieniły ocenę skutków katastrof w Czarnobylu. Obecnie ocenia się, że z powodu tej katastrofy umarło w Europie [bez Francji, Hiszpanii i Portugalii] dodatkowo na raka, ponad 490 000 ludzi, plus 19 000 dodatkowych zgonów na białaczkę, a nie jak podaje np. prof. Zb. Jaworowski  [ CLOR] 31 zabitych. Dane te cytował bezmyślnie, lub celowo autor przedstawienia teatralnego „Czarnobyl. Cztery dni kwietnia”.

Podawany życiorys w Wikipedii prof. Jaworowskiego, zawiera istotną lukę pomiędzy 1948 rokiem, kiedy to studiował w Krakowie, a latami 1980, kiedy pojawił się przy boku gen. Jaruzelskiego [alias Wolski alias Słuckin]. Brak jakiejkolwiek wzmianki, w jakim szpitalu, przychodni, czy uczelni pracował, brak publikacji naukowych. Trudno więc przyjąć, na jakiej podstawie lansowany jest w Polsce jako ekspert.

Generalnie te wszystkie eksperymenty z materiałami promieniotwórczymi wg. EKRP, tzw wybuchy doświadczalne, pociski z uranem, spowodowały dodatkowo 61 600 000 zgonów na raka, 1 730 600 zmarłych niemowląt oraz 1 900 000 martwych płodów.

W 1957 roku na zlecenie Amerykańskiej Komisji Energii Atomowej powstał Raport WASH-1400, zwany popularnie raportem Rassmusena. Raport ten, po szczegółowej analizie dotychczasowych awarii podawał, że statystycznie co 5 lat może dojść do największej projektowej awarii stopienia rdzenia.

W minionym okresie 70 lat doszło do 16 katastrof stopienia rdzenia reaktora tj. jeden wypadek na 4.5 roku. Tak więc dane zawarte w Raporcie/ Rassmusena można uznać za prawidłowe i prawdziwe.

Oszukiwanie społeczeństwa przedstawieniami w rodzaju: Czarnobyl. Cztery dni kwietnia, ma tylko jeden cel – gloryfikowanie ówczesnej agentury i zwalanie winy na okoliczności.

Oczywistym jest, że tego rodzaju sztuka musiała być zatwierdzona przez służby specjalne, chociażby w związku z planowaną budową takiego obiektu w Polsce.

Jak podawała prasa amerykańska, jesteśmy 52 stanem. Jest to jednoznaczne z koniecznością zakupu reaktora od Westinghausena, głównego producenta tych „zabawek”. Stąd gloryfikowanie pewnych postaci i zamazywanie innych.

Reasumując, czy zbudujemy kiedykolwiek elektrownię atomową, czy też nie, będziemy musieli jeszcze sporo pieniędzy podatnika wydawać dla osób czerpiących korzyści z takich planów.

Przypominam, że żaden rząd warszawski [G.Brun] po 1989 roku nawet nie wspomniał o prawdziwych wydatkach na budowę Żarnowca, a w sumie pieniądze płynęły z 4 różnych kont. Nikt nie śmiał dokonać bilansu tej inwestycji.

Tak więc ktoś musiał dać pieniądze, ktoś zezwolił na takie fałszowanie historii. A w czyim interesie jest utrwalanie nieprawdy? O jakości budowy Elektrowni Jądrowej Żarnowiec i jej kadrach, następnym razem.

Polska nigdy nie otrzymała odszkodowania od Rosji za Czarnobyl, chociaż wyliczenia wskazywały na ok. 100 milionów dolarów w wartości z 1986 roku. Żaden z Rządów Warszawskich nigdy nie poruszał tego problemu. Sam musisz się domyśleć Dobry Człeku: dlaczego? To bezpośredni dowód, że jesteśmy państwem tylko pozornie.

dr n. med. Jerzy Jaśkowski

 

2 komentarze do “Czarnobyl. Jerzy Jaśkowski o agenturze atomowej

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *