Anna Karenina – Teatr Jaracza w Olsztynie
3 października 2018 r. przeżyłem piękny, wzruszający wieczór. Wszystko za sprawą Radia Olsztyn. W urodzinowym konkursie wygrałem podwójny bilet do Teatru Jaracza w Olsztynie na spektakl Anna Karenina w inscenizacji Janusza Kijowskiego.
Annę Kareninę zna chyba każdy, kto choć trochę interesuje się literaturą i ogólnie… sztuką. Ktoś, kto nawet nie czytał powieści Lwa Tołstoja, ma własne wyobrażenie tej postaci.
Dla mnie Anna Karenina to symbol femme fatale, która zabija swoją miłością nie mężczyzn, którzy się w niej kochają, ale siebie.
Widziałem kilka adaptacji filmowych tej powieści. Chyba najbardziej przypadła mi do gustu ta z 1997 roku z Sophie Marceau, w roli głównej. Cóż… jako mężczyzna mogę stwierdzić, że ten typ urody bardzo mi odpowiada.
Dotychczas trudno mi było wyobrazić adaptację teatralną tej powieści, dlatego szedłem na spektakl w Teatrze Jaracza nastawiony… pesymistycznie. Szczerze… spodziewałem się flaków z olejem.
Jak na niedużej w gruncie rzeczy scenie, pokazać przepych w jakim żyła elita carskiej Rosji i jej przestrzenie? Jak bez filmowych tricków sprawić, by akcja tej psychologicznej powieści była wartka i nie nudziła widza?
Janusz Kijowski znalazł sposób. Anna Karenina na scenie Teatru Jaracza to w zasadzie musical! Kilkanaście piosenek – autorstwa znakomitej pary: Jerzy Satanowski i Jan Wołek – z których kilka mogłoby być niezłymi hitami sprawiają, że czas mija szybko, i z dużą rozkoszą dla oka i ucha. I nie przeszkadzało mi, że utwory były śpiewane z playbacku.
Dobra gra aktorów – na odtwórców głównych ról zagłosowałem w konkursie – piękne stroje, udana scenografia wsparta efektami specjalnymi, których dotychczas w teatrze nie widziałem – to wszystko sprawiło, że spędzone w teatrze ponad trzy godziny uważam za bardzo udane.
Polecam wszystkim wizytę w Teatrze Jaracza w Olsztynie. Anna Karenina to powieść, której fabułę zna każdy bibliofil. Olsztyński spektakl to wartość dodana do historii życia i tragicznej miłości Anny Kareniny.
Zapewniam Pana że śpiewamy na żywo :))
Dziękuję! Panie Marcinie… sorry… ale mimo wszystko nie wierzę! 😉 Za dobrze to wszystko brzmiało i dało się słyszeć kilkakrotnie… pewien dysonans… szczególnie na samym wstępie utworów. A jeżeli naprawdę na żywo śpiewacie… to chapeau bas! Poproszę o zaproszenie… to może uwierzę, jak zwrócę szczególną uwagę na ten aspekt spektaklu 😉