poniedziałek, 18 marca, 2024
Jerzy JaśkowskiZdrowie

Rak piersi jest dziedziczny?!

Co nazywamy metodą naukową w temacie raka piersi? Otóż tresuje się adeptów sztuki Eskulapa, że rak piersi jest dziedziczny i zależy do kombinacji genów BRCA ½. Na podstawie tej reklamówki wzmocnionej szopką Angeliny Jolie, masa kobiet daje sobie obcinać biusty. Nie trzeba wyjaśniać, że jest to wprost kopalnia pieniędzy. 

Najpierw sama operacja kilkanaście tysięcy. Potem oprotezowanie, naświetlanie, chemioterapia i zakup peruk itd. Jak to mówią starsi i mądrzejsi: interes ponad wszystko!

Tymczasem, oficjalnie publikowane w najbardziej reklamowanych czasopismach medycznych prace mówią coś zupełnie innego. Gen śmiertelnego raka piersi to MIT!!!

Potwierdzają to badania opublikowane w jednym z najstarszych czasopism medycznych The Lancet Oncology. Praca pt.

Geneza mutacji BRCA i wyniki odległego przeżycia wolnego od wznowy pomiędzy pacjentami z mutacją BRCA 1 lub BRCA 2, a pacjentami bez tych mutacji po rozpoznaniu raka piersi.

Wnioski z pracy opartej na 10-letnich badaniach w 127 szpitalach Wielkiej Brytanii, kobiet od 18 do 40 roku życia wykazały, że:

nie ma różnicy w przeżyciu pomiędzy osobami z mutacją, jak i tymi bez mutacji.

W badanym okresie zmarło 651 kobiet, ale przeżycie dwu, pięcio i dziesięcioletnie w obu grupach były podobne.

Mało tego, okazało się, że kobiety z potrójnymi mutacjami mają faktycznie większe szanse na przeżycie, aniżeli te bez mutacji.

Na otrzymane wyniki nie miał wpływu ani wskaźnik masy ciała, ani pochodzenie etniczne kobiet.

Tak więc dzięki odpowiedniej reklamie, milionom kobiet na całym świecie niepotrzebnie obcinano piersi, tylko i wyłącznie z powodu chęci zysku przedsiębiorstw medycznych.

Reasumując:

twierdzenie, że mutacja genu BRCA powoduje raka, jest kolejnym przykładem mitycznego bytu, który wyrządza znaczne szkody kobietom, w imię rzekomego ratowania ich życia.

Nie wspomnę tutaj o wyprowadzaniu setek milionów na operacje, chemioterapię i radioterapię z budżetu Służby Zdrowia, pod tym samym pretekstem ratowania życia.

A cała historia oparta jest na wierzeniach onkologów, a nie na naukowych dowodach. I proszę się zastanowić, tzw. Rady Lekarskie jakoś dziwnie ani w tej sprawie, ani w histerii wirusa odry, nie powołują się na naukowo potwierdzone fakty.

Wracając do mammografii. Otóż dowiedziono naukowo, że mammografia powoduje liczne skutki uboczne.

Ostatnio znalazłem pracę w Annals of Family Medicine, zatytułowaną:

Długoterminowe psychospołeczne konsekwencje fałszywie pozytywnej mammografii przesiewowej

wysuwającą na pierwszy plan konsekwencje zaniżonej oceny programów badania piersi i bardzo trwały uraz, związany z fałszywie pozytywną diagnozą raka piersi.

Najczęściej występującymi objawami były: • poczucie przygnębienia, „a może się omylili?” • niepokój co do dalszych losów • negatywny wpływ na zachowanie, „na niczym mi nie zależy” • negatywny wpływ na sen • stopień samokontroli piersi, częstotliwość • negatywny wpływ na seksualność • brak poczucia atrakcyjności • dalsze obawy o raka • wartości egzystencjalne • klątwa fałszywej diagnozy.

New England Journal of Medicine opublikował przełomowe badania, przeprowadzone na 6 milionach Szwedek w wieku 30 lat i starszych.

Badania wykazały, że ryzyko samobójstwa u kobiet w pierwszym tygodniu po otrzymaniu informacji o raku, zarówno pozytywne, lub negatywnej, było 16 razy większe, a ryzyko zgonu związanego z sercem, 27 razy większe.

Badania te jednoznacznie wskazują, że wszelkiej maści badania przesiewowe niosą za sobą wielkie ryzyko dla zdrowia, zarówno fizyczne, jak i psychiczne.

New England Journal of Medicine opublikował również pracę wskazującą, że w USA ponad 1 300 000 kobiet, zostało błędnie zdiagnozowanych.

Powoduje to niepotrzebne i szkodliwe operowanie, radioterapię i chemioterapię, u ponad 43000 kobiet rocznie. Przenosząc to na warunki Polskie, szacunkowo ponad 5 000 kobiet jest okaleczanych rocznie.

Udowodniono naukowo, że niskie dawki promieniowania rentgenowskiego powodują znacznie większe szkody zdrowotne, aniżeli wysokie.

Praca naukowa opublikowana w British Journal of Radiology w 2006 roku stwierdzała:

Zwiększona skuteczność biologiczna promieniowania o niskiej energii, stanowi implikacje do badań mammograficznych. Rodzaj promieniowania stosowanego w mammografach jest znacznie bardziej rakotwórczy, aniżeli wcześniej sądzono.
Mammografia - ryzyko
Sympozjum w Chicago 2016 – film pod wpisem

Ostatnie badania wykazały, że promieniowanie rentgenowskie stosowane w mammografii jest co najmniej 4-krotnie, a prawdopodobnie a 6-krotnie bardziej skuteczne w powodowaniu uszkodzeń mutacyjnych, aniżeli promieniowanie o wyższej energii. Czyli mamografia jest 6-krotnie bardziej szkodliwa, aniżeli zwykły rentgen.

Zarówno chemioterapia, jak i radioterapia zwiększają populację komórek macierzystych raka, które są źródłem złośliwienia i inwazyjności raka.

Praca z 2017 roku American Cancer Society pokazuje, że nawet, gdy promieniowanie zabija połowę komórek nowotworowych, komórki które przeżyły stają się oporne na dalsze leczenie, znane jako indukowane komórki macierzyste raka sutka BCSC, i są 30 razy bardziej podatne na rozwój nowotworu.

Rak piersi jest dziedziczny? Bzdura! Szwajcaria zabrania stosowania mammografii. Widocznie Szwajcarzy wolą kobiety z piersiami! W Polsce nie tylko nie zabrania się stosowania tego procederu, ale przeznacza się na takie – rzekomo profilaktyczne – badania pieniądze przymusowo zabierane podatnikowi.

dr n. med. Jerzy Jaśkowski

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *