piątek, 26 kwietnia, 2024
Jerzy JaśkowskiZdrowie

Fluor zapobiega próchnicy? Idiotyzm!

Jak piszą Joel Griffiths and Christ Bryson w dziele: Fluoride, Teeth and Atomic Bombfluor był kluczową substancją chemiczną w produkcji bomby atomowej. Miliony ton fluoru  były potrzebne do produkcji plutonu i uranu, niezbędnych w produkcji bomb atomowych w okresie zimnej wojny. Przypomnę tylko, że nasze żołnierzyki bawiąc się atomem, eksplodowali w okresie od lat 50 do 90-tych ub. w. ok. 3.000 bomb atomowych.

Porównując moc owych bomb, do tej zrzuconej na Hiroszimę, to było ok. 50.000 takich zabawek. Stąd te miliony ton fluoru, a właściwie kwasu fluorowodorowego, jednej z najgorszych neurotoksyn?

W programie Manhattan brało udział ok. 500.000 ludzi i kosztował on ponad 5 ówczesnych miliardów dolarów. Pierwsze pozwy przeciwko amerykańskiemu programowi bomby atomowej nie dotyczyły promieniowania, ale właśnie zatrucia fluorem. Promieniowanie zabijało podstępnie i powoli.

Co robi rząd amerykański?

Wynajmuje całą kohortę naukowców,  którzy fabrykują dowody, mające wskazywać, że fluor nie jest niebezpieczny, a wręcz pożyteczny do walki z próchnicą.

To ogłupianie było tak systematycznie prowadzone, poczynając od szkół medycznych, że pomimo minięcia ponad 3 pokoleń, nadal cała masa użytecznych idiotów to powtarza, truje dzieci i dorosłych pastami z fluorem pod pretekstem walki z próchnicą.

Takie fałszywe badania zaczęto przeprowadzać już w Newburgh, New Jork w latach 1945 – 56. Była to tajna operacja tzw. „PROGRAM F”. Naukowcy pobierali  próbki krwi i tkanek od ludzi, na zlecenie Departamentu Zdrowia Stanu NY.

Okazało się po latach, że wyniki wskazujące na toksyczność fluoru zostały wykreślone z Raportu przez Komisję Energii Atomowej – wbrew nazwie, jest to komisja wojskowa.

Podobne badania wykonane zostały przez Uniwersytet w Rochester. Pacjenci celowo otrzymywali fluorki, w celu określenia ich działania. Było to jedno z licznych nieetycznych badań, jakie wykonywano na zlecenie wojska.

Dr Phyllis Mullenix, szef toksykologii w Dental Center w Bostonie pisał:

fluorek jest silną toksyną ośrodkowego układu nerwowego.

Dalsze badania zostały zastopowane przez instytut Rockefellera, zwany National Instytut of Health. Podobną nazwę przyjął PZH [Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego] po 1990 roku, i zaczął spełniać podobną rolę, hamując ujawnianie toksyczności np. szczepionek, pestycydów itd.

Wojsko o toksyczności fluoru wiedziało od co najmniej 1944 roku. Szef projektu medycznego  programu „Manhattan”, płk Staforda Warrena, znał wyniki eksperymentalne, które zostały natychmiast utajnione.

Do szerzenia dezinformacji wynajęto nawet kuzyna Freuda, specjalistę od marketingu. To on wówczas powiedział, że jeżeli księża i lekarze zaczną coś wciskać ludziom do głów, to zostanie to zaakceptowane.

Wojsko postępowało w myśl zasady: jest pomysł na budowę bomby atomowej. Toksyczność fluorku nie ma znaczenia. Utajnili wyniki wszystkich badań, publikują bzdury na tematy lecznicze fluoru, w stosunku do próchnicy.

Jak pisałem wyżej, pierwsze procesy odszkodowawcze miały miejsce z powodu zatrucia fluorem. Już w 1944 miał miejsce poważny wypadek skażenia środowiska fluorem.

Zakłady DuPoint w Deepwater, gdzie budowano pierwszą bombę atomową, miały awarię, w wyniku której doszło do skażenia środowiska. Uprawa brzoskwiń i pomidorów została zniszczona. Konie i krowy stały się kalekami. Krowy pasły się na brzuchach, ponieważ ich kończyny stały się tak słabe, że nie wytrzymywały ciężaru ciała.

Badania wykazały ogromną ilość fluoru w owocach. Stwierdzono także wysoki poziom fluoru we krwi. Obawa przed dalszymi procesami nakłoniła urzędników państwowych do oszustwa fluorkowego, czyli okłamywania społeczeństwa o korzyściach fluorku w walce z próchnicą.

Jak się to ma do Polski?

Oczywiście ma, dokładnie tak samo. W latach 90- ubiegłego wieku, jeden z rolników wsi Wiślinka, B. Plewczyński zaskarżył Gdańskie Zakłady Nawozów Fosforowych o trucie. Zakłady pracowały przez długi okres bez zezwoleń środowiskowych.

Najpierw padło B. Plewczyńskiemu stado owiec, tak, że nie mogły chodzić. Potem padały krowy i kury, a plony były skażone. Badania  nasze [AMG] prowadzone w regionie Gdańskim oparły się na licznym piśmiennictwie zachodnim.

W Polsce już w 1964-67 r. zespół prof. Z. Pautcha z AMG i PG udowodnił rakotwórcze i mutagenne działanie odpadów fosfogipsów [materiały niepublikowane w dyspozycji autorów].

Znane jest od dawna alergiczne działanie fluoru. Reakcje te obejmują występowanie wysypek, pokrzywek skórnych, wyprysków, owrzodzeń jamy ustnej, owrzodzeń żołądka, bólów głowy, bólów stawów, zaburzeń widzenia, a nawet występowanie letargu. Stwierdzano u ludzi nadwrażliwych, występowanie atopowego zapalenia skóry. Zmiany ustępowały po odstawieniu fluoru.

Zaobserwowano  wpływ fluoru na rozwój układu rozrodczego. Najczęściej obserwowanymi objawami, są: uszkodzenie nasienia, zmniejszenie liczby plemników, zmniejszenie płodności. U mężczyzn uszkodzenia występują przy narażeniu na  dawki o wiele niższe, aniżeli w badaniach przeprowadzonych na zwierzętach.

Obserwowano u ludzi uszkodzenie komórek Sertoliegi, gonadotropiny. Dlatego podaje się m.in fluor do past do zębów. Czysta depopulacja.

Fluor uszkadza również tarczycę. Aż do lat 70-tych ub. w. stosowano fluor w przypadku nadczynności tarczycy. Dawki stosowane w leczeniu nadczynności tarczycy wynosiły 2 mg na dzień.

Taką samą ilość fluoru otrzymuje dziecko myjąc zęby pastą z dodatkami fluoru.

Badania prof. Ganowiaka i Nabrzyskiego – 1994 – udowodniły, że w trakcie mycia zębów pastami zawierającymi fluor, dzieci połykają od 2 do 5 mg tego pierwiastka dziennie.

Jest to dodatkowy czynnik, powodujący obecną epidemię niedoczynności tarczycy i tworzący z tego problem przewlekłej choroby, a więc zysk dla producentów.

Oficjalnie Amerykańskie Towarzystwo Endokrynologiczne przyjmuje, że obecna epidemia niedoczynności tarczycy jest spowodowana powszechnym występowaniem fluoru w pastach do zębów. Tylko w Polsce o tym jeszcze lekarze nie wiedzą, co jest niewątpliwą zasługą działaczy z Naczelnej izby Lekarskiej i Ministerstwa Zdrowia lub odwrotnie.

Obecnie już nawet Amerykańskie  Towarzystwo Dentystyczne wycofuje się z zaleceń przyjętych w 1950 r i  jest przeciwne dodawaniu fluoru do wody, którą są pojone dzieci. Czyli, nie powinno się przygotowywać mleka w proszku z wody zawierającej powyżej 1 mg fluoru.

Przypominamy, że mleko matek zawiera ok. 5-10 ppm fluoru [woda 1000 ppm]. Tak więc tylko Ministerstwo Zdrowia i Izby Lekarskie w Polsce, o tym nie wiedzą, ale usiłują kontrolować naukę w Polsce!

Obecnie przyjmuje się, że dzieci do 12 miesiąca życia, nie powinny otrzymywać w ogóle fluoru, czyli jego koncentracja w wodzie powinna wynosić zero. Zalecenia te są uzgodnione pomiędzy Amerykańską Akademią Pediatryczną, Amerykańskim Towarzystwem Dentystycznym oraz Amerykańskim Towarzystwem Pediatrii Dentystycznej.

Dr Schettler stwierdza wprost, że ekspozycje na fluor uznawane za dopuszczalne dla dorosłych, w przypadku dzieci i niemowląt mają szkodliwy wpływ na rozwój mózgu, także poprzez wpływ na szyszynkę.

Badania przeprowadzone na szczurach, również wykazały neurotoksyczność związków fluoru (Mullenix 1995).

Stwierdzane u osób narażonych na fluor objawy, potwierdzały neurotoksyczność fluoru. Szereg badań wpływu związków fluoru na IQ, przeprowadzono wśród dzieci w Chinach i Indiach (Xiang 2003, Pranti 2011).

W pracach wykazano związek pomiędzy spożywaniem wody o podwyższonej zawartości fluoru, a obniżeniem poziomu inteligencji. Może to jest przyczyna uporczywego trzymania się stosowania past z fluorem przez stomatologów.

Już 30 lat temu prof. M. Gumińska z Uniwersytetu Jagiellońskiego udowodniła np. związek pomiędzy zachorowaniami na cukrzycę, a nadmiarem fluoru w środowisku, na przykładzie skażeń w okolicach huty aluminium w Skawinie.

Podobną zależność udowodniły prace Akademii Medycznej w Gdańsku,  z lat 90 ubiegłego wieku [J.Jaśkowski i wsp],  o wpływie fluoru na cukrzycę, przeprowadzając badania skażenia środowiska przez Zakłady Nawozów Fosforowych, działające od 1982 roku, bez właściwych decyzji Urzędu Ochrony Środowiska. Np. największa dynamika zachorowań na cukrzycę wśród młodocianych, wystąpiła w Gminie Pruszcz Gdański, położonej najbliżej składowiska materiałów toksycznych w Wiślince.

Ilość polskojęzycznych publikacji przekracza setkę. Zdziwienie więc budzi fakt nieznajomości przez polskich diabetologów – ENDOKRYNOLOGÓW I TYCH WSZYSTKICH KONSULTANTÓW – prawdziwych przyczyn  powstawania cukrzycy.

W tym czasie, tj. od 1994 roku do 2009, przed sądami w Gdańsku, toczyła się sprawa zatruwania przez Gdańskie Zakłady Nawozów Fosforowych środowiska. Zakłady te, od 1982 roku pracowały bez stosowanych zezwoleń i były jedynym “producentem” toksycznego fluoru w regionie pomorskim.

Jednakże sędziowie Miastkowski i Machnij z Elbląga – Sąd Apelacyjny w Gdańsku – nie widzieli w tym nic zdrożnego. W uzasadnieniu wyroków uniewinniających wymieniony zakład, nawet nie ustosunkowali się do ekspertyz przeprowadzonych na zlecenie Zakładu, już w latach 1964-67, przez Akademię Medyczną i Politechnikę Gdańską.

CAŁKOWICIE ZLEKCEWAŻYLI TAKŻE BADANIA DZIECI, PRZEPROWADZONE PRZEZ INTERDYSCYPLINARNY ZESPÓŁ Z AMG, MEDYCYNY PRACY I POLITECHNIKI GDAŃSKIEJ.

Owa wieloletnia ekspertyza wykazała jednoznacznie rakotwórcze, mutagenne, działanie fosfogipsów zawierających znaczne ilości fluoru.

Takie tłumienie wyników badań naukowych, a jednocześnie ogłupianie społeczeństwa nieprawdziwymi danymi, jest możliwe tylko i wyłącznie w sytuacji opanowania wszystkich mass mediów przez koncerny.

Nastąpiło to po ustawce służb specjalnych w 1989 roku, zwanej Okrągłym Stołem. Media przeszły w rence niemieckich właścicieli, pod amerykańskim zarządem do 2099 roku.

Jerzy Jaśkowski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *