Jakub Michalczenia “Gigusie” – Pornograficzna prawda o Korszach!
23 maja skorzystałem z zaproszenia i wziąłem udział w olsztyńskiej premierze książki “Gigusie” Jakuba Michalczenii. Spotkanie odbyło się w Galerii DOBRO, a prowadziła je Marta Syrwid.
O książce: Gigusie
Niektórzy chcą nadać transformacyjnej nędzy patetyczną rangę. Tym samym ją uwznioślić, podkreślić ukryty sens. Dostrzec diamenty w pyle, wykrzywione piękno, niesamowitość ruin i zgliszczy, opiewać chmurność opustoszałych budynków i kolejowych cmentarzysk.
Tymczasem Michalczenia zachowuje się jak youtube’owy patostreamer; prowokacyjnie wywleka na światło dzienne pornograficzną „prawdę”: wzbudzające zażenowanie czytelnika epizody.
Fragmentaryczna narracja niczym z głupawych filmików internetowych stanowi jedyne możliwe narzędzie opisu życia bohaterów tych historii przez bardzo małe „h”. Tu nie ma miejsca na inteligencki zachwyt nad nieznanym Innym – tu rozlega się rechot Innego.
Jakub Michalczenia ma znakomity zmysł obserwacji, co dla prozaika realisty jest ogromnie istotne. Świat, który opisuje, jest prawdziwy i wiarygodny, czytelnik nie ma wątpliwości, że to wszystko prawda, że tacy ludzie istnieją i takie jest ich życie.
Kazimierz Orłoś
To nie wschodniopruskie Korschen i nie PRL-owskie Korsze – węzeł kolejowy zatrudniający 1500 osób – tylko swojskie Korszakowo – realna forma bytu mazurskiego miasteczka w rzeczywistości nowego tysiąclecia. Już nie transformacyjnej, bo ta przeszła w takim pędzie, że nie pozwoliła nikomu na aktywny udział; wykpiła też tych, którzy mieli chwilowe złudzenie sprawczości. To post-transformacja, gdzie dzieci zbyt szybko wyrastają, a dorośli masowo dziecinnieją. Gdzie wszystko jest śmietniskiem – przemysłowym, ekologicznym, społecznym. Gdzie rozgrywają się banalne mikrohistorie, których narracje prowadzą donikąd. Rzeczywistość już nawet nie skrzeczy, tylko milczy, niekiedy wykrzywiona przykrym grymasem zażenowania. Na takiej równinie nie ma miejsca na najmniejszą wzniosłość: mityczna bezludna wyspa okazuje się być gołym tyłkiem, na którym może jedynie pojawić się człowiek z brązu.
Artur Sobiela
“Gigusie” Fragment z opowiadania tytułowego:
A dziś w skrzynce leżał porzucony czarny telefon na korbkę — tylko wiedzieć, jak go podłączyć, i już można do kogoś tam przedzwonić.
— Halo — zgłaszał Kopytko jakąś awarię w głuchy aparat — gacie się palą!
— Halu, halu — dorwał się Morok do telefonu — czy to Honolulu?
Nie zdążyli nic więcej pokombinować z aparatem i skrzynką, kiedy szlabany znów opadły. Leciał towarowy z Olsztyna. Krzysiu i Mrek obrzucili tłuczniem długi na czterdzieści wagonów skład. Kamienie z pustym, niby drewnianym hukiem trafiały w blachy węglarek i odbijały się od nich rykoszetem. Latały w tak różne strony, że łatwo można było samemu dostać. Tym bardziej że akurat Kopytko wcale się przed nimi nie uchylał. Zwiódł się ich pozornie lekkim waleniem.
I został trafiony jednym w łeb. Złapał się potem za czoło i uciskał bolące miejsce, jakby próbował zatrzymać guza przed wyskoczeniem. Jucha by go zalała, gdyby kamień nie był płaski. Ból był już ostry, jak od czegoś serio ciężkiego, a nie dziwnie stłumiony jak dźwięk tłucznia uderzającego o burty wagonów.
JAKUB MICHALCZENIA
Rocznik 1986, urodzony w Kętrzynie. Większą część życia spędził w kolejarskim miasteczku Korsze na podwójnym pograniczu — tam, gdzie kończą się Mazury, a zaczyna Warmia, i w bliskim sąsiedztwie Obwodu Kaliningradzkiego. Obecnie związany z Olsztynem. Nagrodzony w konkursie literackim „Olsztyński Debiut 2016”. W 2016 roku, nakładem olsztyńskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, ukazała się jego pierwsza książka — „Korszakowo”, zbiór tekstów napisanych w latach 2005-2006.
Ku Prawdzie:
Jakub Michalczenia – Gigusie – poniżej prezentuję filmowy zapis całego spotkania w olsztyńskiej Galerii DOBRO. Pornograficzna prawda o Korszach? Koniecznie muszę ją przeczytać, by skonfrontować prawdę Jakuba Michalczenii z moją prawdą sprzed lat… ku prawdzie 😉 Książkę Gigusie można bez problemu nabyć w dobrych księgarniach… tych w realu i internetowych.