Jeżeli chcesz skonać, wystarczy przyjść na szpitalny Oddział Ratunkowy!
3 czerwca – w niedzielę – poczułem, że moje dni… są już policzone 🙁 W obliczu spodziewanego rychłego zakończenia żywota, każdy człowiek szuka ratunku! Ja, jeszcze o własnych siłach, około godziny 16, udałem się do najbliższego szpitala, by szukać pomocy.

I taką pomoc uzyskałem w olsztyńskim Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym na Oddziale Ratunkowym.
Zmierzono mi ciśnienie, zrobiono elektrokardiogram, tomografię mózgu i przebadano krew.
W wyniku tych zabiegów trafiłem na szpitalne łóżko i podłączono mi kroplówkę.
Okazało się, że mam bardzo duży niedobór… potasu. Stąd osłabienie i mocne zawroty głowy.
Nie pijąc ani grama alkoholu, czułem się, jakbym miał jego w organizmie ze 3 promile.
Rano czułem się na tyle dobrze, że wypuszczono mnie z Oddziału Ratunkowego, z zaleceniem udania się do lekarza rodzinnego.
Co niezwłocznie uczyniłem i tam uzyskałem pomoc, która sprawiła, że jeszcze żyję 😆
Powyższa historia jest optymistyczna!
Jednak, gdy uwzględni się fakt, że na szpitalnym Oddziale Ratunkowym, na pomoc czekałem blisko 6 godzin, to już ocena całego zdarzenia, nie wypada… optymistycznie!
Do szpitala doszedłem tuż przed 16-tą, a na łóżko na Oddziale Ratunkowym trafiłem około godziny 22!
Nie miałem zamiaru swoją szpitalną historią dzielić się z Wami, ale dzisiaj przeżyłem kolejne deja vu!
Zadzwonił do mnie Tadeusz Wolnicki z informacją, że w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Olsztynie dzieje się coś… nadzwyczajnego!
Tadeuszowi chodziło o to, że chcąc uzyskać pomoc w drobnej sprawie – stanął na gwóźdź, rana w stopie i potrzebny zastrzyk przeciw tężcowi – musiał spędzić na Oddziale Ratunkowym blisko 5 godzin!
Skoro ktoś prosi mnie – dziennikarza – o zainteresowanie się takim tematem, to nie mam wyboru! Wsiadłem na rower, pojechałem na Żołnierską i nagrałem poniższy film.
Wieczorem Tadeusz Wolnicki dorzucił mi swój komentarz do tej całej… nadzwyczajnej sytuacji:
Jest złość ich, na nas, że z pierdołami się przychodzi. Nasza na nich, a winny debil, który zlikwidował dyżur lekarza od pierdół. Teraz na SOR i wypadki, i pilne zdarzenia, oraz: stłuczenia, obtarcia, bóle głowy i tym podobne, plus pijaczka na płukanie żołądka. Kiedyś były ambulatoria i jakoś to funkcjonowało. Dziś mamy upodlenie pacjenta i redukcje etatów lekarzy. Bo kasa potrzebna na żydowskie cmentarze lub pomoc Ukrainie, i renty Żydom za Holokaust!
Jeżeli chcesz skonać, wystarczy przyjść na szpitalny Oddział Ratunkowy! A wszystkiemu winny debil, który zlikwidował dyżur lekarza od pierdół!
Jak zwykle Tadeusz Wolnicki trafia w sedno! Czy jest na to skuteczna rada?

Ku Prawdzie: Komentarz dużo… wyjaśniający, chyba napisany przez fachowca! Szkoda, że takie informacje nie docierają do społeczeństwa 😥
Tak dokładnie jest, też czekałem kilka godzin na zastrzyk przeciwtężcowy na SOR bo lekarz pierwszego kontaktu na dyżurze nie dysponuje takimi rzeczami.
Dziękuję! Czyli… PRAWDA na Ku Prawdzie 😉
To prawda kilka godzin trzeba spędzić zanim łaskawie przyjmą chorego na oddział szpitalny (za każdym razem przerabiałam to z mamą przy przyjęciu do szpitala, dzisiaj już nie mam tego problemu, ponieważ mama nie żyje i współczuję wszystkim którzy przez to upodlenie przechodzą na SOR).
Dziękuję! No cóż… politycy zgotowali nam taki los!